Konie w zaprzęgach są przeciążone. Receptą tachografy?
W sobotę w Tatrach padł 11-letni koń, który pracował w zaprzęgu. Zwierzę ciągnęło sanie przez 12 godzin i ostatecznie nie wytrzymało obciążenia. Po tym zdarzeniu władze Wisły chcą wprowadzić karty pracy koni.
Nowy regulamin określi, ile koń może pracować dziennie. W karcie pracy woźnica będzie musiał wpisać, kiedy koń odpoczywał, pił i co jadł. Jak twierdzi burmistrz Wisły Tomasz Bujak, będzie to swego rodzaju "tachograf" dla koni.
Przygotowany przez miasto regulamin zostanie skonsultowany z woźnicami. Zawarte w nim regulacje mają wejść w życie w przyszłym sezonie zimowym.
Jak wynika z ustaleń policji, koń który padł w sobotę w Wiśle w trakcie 12 godzin pracy, w czasie których odbył pięć dwukilometrowych kursów. Pomiędzy każdym z nich miał godzinną przerwę, był pojony, karmiony i przykrywany kocem. Jeden ze świadków zdarzenia twierdzi jednak, że nie wszystko odbyło się według procedur.
- Uważam, że sanie mogły być przeładowane (siedziało na nich 14 osób) i konie biegły za szybko - stwierdził.
Weterynarz, który dokonał oględzin konia, stwierdził, że zwierzę nie było zabiedzone, ani bite. Według niego, przyczyną śmierci zwierzęcia był zator i niewydolność krążenia.
Źródło: tvn24.pl