ŚwiatKonfucjusz wyparł Marksa

Konfucjusz wyparł Marksa

Zakochane w kapitalizmie Chiny odsyłają Marksa na śmietnik historii. Duchową pustkę ma zapełnić nowa stara nadbudowa – konfucjanizm.

Konfucjusz wyparł Marksa
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Ubiegłoroczne XVI Plenum Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh) jak zawsze obfitowało w dramatyczne zwroty akcji.
Prasa niemal codziennie pisała o wybitnych referatach odczytywanych godzinami w hali ewidentnie wzorowanej na warszawskiej Sali Kongresowej, tylko nieco większej. Partyjna gazeta taśmowo publikowała sylwetki kolejnych awansujących działaczy. Ale o jednym, najważniejszym awansie pewnego staruszka nawet się nie zająknęła. Na łono partii powrócił wyklęty podczas rewolucji kulturalnej (1966–1976) Kong Fuzi na Zachodzie znany jako Konfucjusz. Przez kilkanaście stuleci był oficjalnym filozofem chińskiego cesarstwa. Teraz ma wypełnić miejsce po innym, skompromitowanym już nieco nadwornym filozofie Karolu Marksie. Jak pisze David Bell, jeden z najbardziej szanowanych sinologów na świecie, gwałtowny rozwój gospodarczy i płytki materializm marksizmu stworzyły u Chińczyków pustkę duchową. W efekcie komunistyczne władze nie dają sobie rady z „kryzysem moralności” (termin używany przez
partię), który objawia się szalejącą korupcją i powszechnym nadużywaniem władzy przez urzędników. Lekiem ma być starożytna filozofia Konfucjusza.

200 metrów dla ważniaka

Powolne dawkowanie leku zaczęło się już trzy lata temu, gdy sekretarz generalny KPCh Hu Jintao ogłosił nową politykę „harmonijnego społeczeństwa”. – To pomysł żywcem wzięty z filozofii Konfucjusza – mówi nam Paul Yip, szef Instytutu Studiów Politycznych z Hongkongu. – Harmonia rozumiana przez komunistów jako brak zróżnicowania to idealne hasło dla partii, która chce utrzymać monowładzę.

Adaptując filozofię Konfucjusza, partia wraz z „harmonią” dostaje w pakiecie „sza-cunek dla hierarchii”, „opiekę nad starszymi” i wspomnianą już „moralność”. Wszyst-kie te filary konfucjanizmu doskonale nadają się do kontrolowania chińskiego społe-czeństwa. I to od czasów Konfucjusza, czyli od jakichś dwóch i pół tysiąca lat. Dla przykładu konfucjański „szacunek dla hierarchii” zawsze polegał na korzystaniu wyłącznie z symboli przypisanych własnej warstwie społecznej. Kolor żółty był kolorem cesarskim. Ubrany na żółto wieśniak mógł być pewien, że wcześniej czy później straci głowę. Wyłącznym cesarskim symbolem był również smok.

– Dziś na tych samych zasadach funkcjonują inne symbole pozycji społecznej – mówi Yip. – Jeśli jesteś ważniakiem z centralnego ministerstwa, to masz 200metrowe mieszkanie. Jesteś ważniakiem na prowincji, masz 140 metrów. Marks nie jest w stanie tego wytłumaczyć. Konfucjusz już jak najbardziej.

Marks nie byłby w stanie również wytłumaczyć, dlaczego wielu przyszłych chińskich emerytów, którzy dziś pracują w pocie czoła, nie dostanie emerytury. Zrobi to za niego Konfucjusz: brak emerytury nie ma znaczenia, bo troska o starzejących się rodziców to podstawowy obowiązek dzieci. A przy okazji można ukryć to, że państwo, w imię szybkiego rozwoju gospodarczego, darowało sobie budowę systemu emerytalnego.

Trzy myszy

Konfucjanizm stał się też dla Chin narzędziem pomocniczym w uprawianiu polityki zagranicznej. Kilka lat temu chińscy komuniści próbowali w tej roli wykorzystać odgrzewany chiński nacjonalizm. Liczyli, że dzięki nacjonalistycznej retoryce w relacjach z sąsiadami uda im się znów rozpalić u obywateli patriotyzm (i odzyskać żywe poparcie społeczne).

Tak go rozpalili, że policja przez kilka tygodni tłumiła antyjapońskie demonstracje w największych chińskich miastach. Komitet Centralny KPCh uznał prawdopodobnie, że tak masowy i niekontrolowany zryw społeczny może łatwo stać się zarodkiem zorganizowanej opozycji. Tu z pomocą przyszedł Konfucjusz. Ponieważ jego filozofia jest znana i szanowana praktycznie w całej Azji Wschodniej, partia wpadła na pomysł, żeby ze swojego kraju znów uczynić źródło promieniowania ideologicznego na cały region. I tak jak kiedyś marksizm dziś konfucjanizm, „promieniując” na sąsiadów, ma budować regionalną pozycję Pekinu.

Konfucjusz również na poziomie globalnym znalazł już swoje zastosowanie. – Trudno sobie dziś wyobrazić, że Chiny promują się na zewnątrz jako najpotężniejsze marksistowskie państwo świata – tłumaczy nam profesor Vincent Wang z uniwersytetu w Richmond. – Zamiast tego na całym świecie powstają chińskie instytuty Konfucjusza (odpowiedniki Instytutu Adama Mickiewicza)
. Zachód postrzega Konfucjusza jako coś egzotycznego, a przez to ciekawego. Można powiedzieć, że jego filozofia jest modna. Poza tym nie jest tak skompromitowany jak Marks. I był Chińczykiem.

W Chinach funkcjonuje również Konfucjusz w wersji „fastfoodowej” (jak mówią krytycy tej odmiany) – wykorzystywany jest do poprawy samopoczucia przepracowujących się obywateli. Yu Dan, autorka fastoodowych „Refleksji nad »Dialogami Konfucjusza«”, najlepiej sprzedającej się książki od czasów „Czerwonej książeczki” Mao Zedonga (kilkanaście milionów sprzedanych egzemplarzy), w przystępny sposób tłumaczy, jak szczęśliwie żyć po konfucjańsku.

Yu Dan przytacza w swojej książce przypowieść Konfucjusza o trzech polnych myszach. Gdy zbliżała się zima, pierwsza mysz gromadziła na zapas jedzenie. Druga kopała ciepłą norkę, a trzecia całe dnie spędzała na beztroskich zabawach. Gdy nastały mrozy, jedzenia było aż za dużo, a w norce wiało nudą. Sytuację uratowała trzecia mysz, godzinami opowiadając o przygodach, które ją spotkały podczas długich zabaw.

Takim właśnie Konfucjuszem fascynują się Chińczycy. Yu w wywiadach prasowych mówi wręcz o „eksplozji sinologii”. – Wszyscy nagle chcą studiować dzieła Konfucjusza i innych chińskich filozofów – mówiła w wywiadzie dla chińskiego „Dziennika Ludowego”. O Konfucjuszu uczą się już nie tylko studenci, ale nawet uczniowie podstawówek.

Rewolucja u bram?

Ale jest jeszcze ciemna strona Konfucjusza, którą ignorują zarówno chińskie władze, jak i przeciętni wielbiciele filozofa. Strona dość przykra, szczególnie dla kobiet. Bo według Konfucjusza dobra kobieta to niepiśmienna kobieta: „Kobietami i ludźmi nisko urodzonymi niełatwo się steruje. Jeśli pozwolisz im na poufałość, szybko staną się zbyt śmiali. Jeśli odtrącisz, nie wybaczą” – tłumaczy filozof. W innym miejscu Konfucjusz pisze, że „głupcem jest ten, kto kobiecie oddaje władzę nad domem”.

Dla partii komunistycznej flirt z konfucjanizmem może okazać się jeszcze bardziej zdradliwy. Dziś prawdopodobnie największym zagrożeniem dla komunistów są niepokoje społeczne na prowincji – ponad sto demonstracji tygodniowo. Częstymi źródłami tego niezadowolenia są korupcja i nepotyzm lokalnych urzędników. – Konfucjusz podkreśla znaczenie hierarchii społecznej i szacunku dla władcy – mówi profesor Wang. – Ale w zamian poddani mają prawo oczekiwać mądrych rządów. A w dzisiejszych Chinach trudno o takie. Na pierwszy rzut oka konfucjanizm jawi się jako wymarzona pomoc dla każdego władcy. Uczy poddanych, że powinni zaakceptować swoją sytuację i nie podważać zastanego porządku. Ale nic za darmo, bo Konfucjusz jest równocześnie adwokatem merytokracji: władzę powinni sprawować najlepiej przygotowani, odznaczający się nieposzlakowaną opinią moralną. Natomiast awans społeczny należy się wszystkim, którzy na niego zasłużyli. Bez względu na pochodzenie społeczne. A jeśli tak się nie dzieje? Wspomniany David Bell uważa,
że sprowadzanie Konfucjusza do roli „dziadka, który mądrze gada o życiu”, to kardynalny błąd komunistów: „Konfucjusz to przede wszystkim radykalny krytyk społeczny, który nie miał dobrej opinii o ówczesnych rządzących”. Rządzący Chinami komuniści mogą mieć jednak z Konfucjuszem jeszcze jeden problem – i to zasadniczy: konfucjanizm dopuszcza możliwość obalenia nieudolnych władz. Poprzez rewolucję.

Łukasz Wójcik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)