Konflikt o dziesięcioro przykazań w Alabamie
W amerykańskim stanie Alabama
zawieszono w piątek wieczorem (czasu miejscowego) w pełnieniu
obowiązków przewodniczącego stanowego Sądu Najwyższego Roya
Moore'a, który w 2001 roku potajemnie nakazał ustawić w holu
ważące dwie tony tablice z dziesięciorgiem przykazań.
23.08.2003 | aktual.: 24.08.2003 09:16
W czwartek czasu polskiego upłynął termin, w jakim - na mocy wcześniejszej decyzji Sądu Federalnego - monument z granitu miał być usunięty, zgodnie z zasadą rozdziału Kościoła od państwa. Ponieważ sędzia Moore nie podporządkował się tej decyzji, został zawieszony, zachowując zresztą prawo do wynagrodzenia.
Sędzia ma 30 dni, żeby odpowiedzieć na zarzuty komisji śledczej (Judicial Inquiry Commision), skierowane do gremium dyscyplinarnego wymiaru sprawiedliwości (Court of Judiciary), w którego gestii leży nawet odwoływanie sędziów.
Spór o pomnik z dziesięciorgiem przykazań sprawił, że w Stanach Zjednoczonych z nową siłą rozgorzała dyskusja na temat rozdziału Kościoła od państwa. Niewykluczone, że w sprawie wypowie się Sąd Najwyższy USA.
Sędzia Moore uważa, że tablice symbolizują "judeochrześcijańskie" korzenie amerykańskiego prawa.
Ośmiu sędziów stanowego Sądu Najwyższego weszło w czwartek w otwarty konflikt ze swoim przewodniczącym, jednogłośnie nakazując usunięcie tablic. Wzbudziło to ostry protest zebranych w sądzie wiernych, ze śpiewem i modlitwą czuwających na okrągło przy monumencie. Ich zdaniem nie narusza on konstytucyjnej zasady rozdziału Kościoła od państwa.
"Rządy prawa oznaczają, że nikt, nawet przewodniczący Sądu Najwyższego, nie stoi ponad prawem" - podkreślił stanowy prokurator generalny Bill Pryor. "Gdyby rządy prawa oznaczały, że trzeba robić wszystko, co rozkażą sędziowie, do dziś mielibyśmy niewolnictwo" - replikował Moore, zyskując aplauz wiernych.
Zapowiedział, że od czwartkowej decyzji Sądu Najwyższego Alabamy odwoła się do federalnego Sądu Najwyższego. Ten na razie odmawiał angażowania się w konflikt w stolicy stanu - Montgomery.
Za Moore'em stoi znaczna część konserwatywnej opinii publicznej Alabamy. Setek jego zwolenników demonstrujących pod monumentem nie odstrasza to, że za przedłużanie protestu grozi im areszt. Sędzia ma jednak i zaciekłych wrogów, którzy twierdzą, że ustawienie monumentu było wykorzystaniem urzędu do propagandy religijnej.
Strony konfliktu obrzucają się nawzajem oskarżeniami i grożą pozwami sądowymi. Moore zapowiada, że nie usunie tablic, "bo nie pozwala mu na to sumienie".