Końca PiS nie widać. Ale posłowie nie czują już strachu przez prezesem
- Nie można mówić o buncie w partii, skoro nie było dyscypliny w głosowaniu. Prezes przełknął porażkę i nie chce wracać do sprawy - mówi nam dobrze poinformowany polityk PiS. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, Jarosław Kaczyński nie chce brać na siebie przygotowywania kolejnej ustawy antycovidowej.
02.02.2022 | aktual.: 02.02.2022 21:20
"PiS się kończy", "Kaczyński słabnie", "to początek klęski" - opozycja i jej zwolennicy po przegranym przez PiS głosowaniu nad ustawą o testowaniu pracowników powtarza tego typu slogany jak mantrę. I nawet jeśli uznać, że projekt "lex Kaczyński" był osobistą porażką prezesa PiS, tak tezy o "końcu PiS" padały od 2015 roku wielokrotnie - nigdy nie znajdując potwierdzenia w faktach.
- Po "piątce dla zwierząt" też była awantura. Leciały wióry. Czy Kaczyński wtedy się skończył? Czy partia się rozpadła? Nie - przypomina poseł PiS.
Nawet nieoficjalnie politycy partii rządzącej przyznają, że przegrane głosowanie ws. "lex Kaczyński" nie wstrząśnie obozem władzy. Ot, jeden z kilku projektów, których nie udało się przeforsować.
Tyle że - twierdzą to również koalicjanci PiS - to bardzo ryzykowna gra ze strony prezesa. - Jarosław nie ma już takiej siły przebicia jak dawniej - mówi jeden z polityków.
- Jego autorytet jest podważany, bo angażuje się w przegrane sprawy. Wychodzi na mównicę i przekrzykuje się z Nitrasem. Z drugiej strony nie mógł zrobić inaczej, skoro osobiście zaangażował się w stworzenie tego projektu, stał w pierwszej linii na spotkaniu z opozycją w Kancelarii Premiera, powiedział "A", no to musiał powiedzieć "B" - wyjaśnia poseł klubu PiS.
Inny rozmówca: - Powiem tak: półsłówkami próbowano przekonać prezesa, żeby odpuścił, bo to nie ma sensu. No, że projekt jest po prostu… nie do zaakceptowania. Ale prezes tak się zawziął, że musiał doprowadzić to do końca. Nawet kilka godzin dyskusji w gabinecie pani marszałek nic nie dało.
Prezes PiS, jak słyszymy, po negatywnej rekomendacji komisji zdrowia ws. projektu ustawy nazywanej przez opozycję "lex konfident" (lub "lex Kaczyński"), miał już pewność, że projekt upadnie. - Nawet nikomu się wcześniej nie chciało liczyć, jakie mogą być proporcje w tym głosowaniu. Po prostu wiedziano, że będzie przegrane. Zaskoczenie mogła wywołać jedynie skala - opowiada polityk PiS.
Warto przy tym przypomnieć, że to Wirtualna Polska jako pierwsza w ubiegłym tygodniu informowała, że projekt "lex Kaczyński" nie znajdzie większości w klubie parlamentarnym PiS.
Czy zamieszanie w związku z projektem wywoła lawinę odejść z klubu? Nie. - Nie będzie ani jednego odejścia, mogę się z panem założyć - mówi polityk PiS.
Oczywiście w kuluarach sejmowych słychać o możliwych rezygnacjach, ale to głównie podszepty działaczy Porozumienia Jarosława Gowina. - Chodzą i nadają do dziennikarzy, że "skruszeni pisowcy" do nich chodzą po prośbie, ale to tylko puste gadanie - mówi jeden z posłów partii rządzącej.
Co dalej? - Nic. Prezes strzepie kurz z rękawa i zapomni o sprawie - mówi jego współpracownik.
Partyjny przekaz dla TVP
Nie ma jednak wątpliwości, że wizerunkowo PiS jest poobijane, a w klubie nie ma pewności co do skuteczności jego liderów. - Wciąż nie ma stabilnej większości, choć 95 proc. głosowań wygrywamy - uważa poseł PiS.
Pytany o to, czy kolejnym problemem jego partii może być głosowanie nad powołaniem komisji śledczej ws. podsłuchów, wzrusza ramionami. - Nie ma pewności, czy wniosek Kukiza w tej sprawie w ogóle zostanie złożony. Przecież opozycja sama nie potrafi się ze sobą dogadać - podkreśla rozmówca WP.
To opozycja właśnie - wedle oficjalnego przekazu PiS - ma być głównym winowajcą sejmowych awantur. Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska zaraz po głosowaniu nad projektem "lex Kaczyński" powiedziała, iż to, co się wydarzyło, "jest niezbitym dowodem na to, że opozycja nie chce dyskutować nad rozwiązaniami, które pozwolą zwalczać pandemię". - Przedstawiliśmy projekt, zachęcaliśmy do tego, żeby nad nim pracować, może go poprawić. Niestety, opozycja nie dopuściła do tego, żeby rozmawiać nawet o poprawkach. Wykorzystuje pandemię do walki politycznej - stwierdziła posłanka PiS.
Taki też przekaz będzie dominować w najbliższych godzinach w TVP Info oraz w głównym wydaniu "Wiadomości". - Ale to będzie jeden, góra dwa wieczory. Za chwilę wszyscy zapomną o sprawie - twierdzi jeden z polityków PiS.
Niektórzy przedstawiciele rządu nie wykluczają jednak, że temat wróci na najbliższym posiedzeniu klubu. - Posiedzenie klubu z pewnością się odbędzie, bo się odbywa praktycznie przy okazji każdego posiedzenia Sejmu, i ta sprawa będzie przedyskutowana. Ale w tej sprawie nie było dyscypliny, więc nie jest tak, że doszło tu do jakiegoś wykroczenia przeciw regulaminowi klubu. Osobiście ubolewam, że znacząca część koleżanek i kolegów głosowała, jak głosowała, ale to ich decyzja, mieli do tego prawo - powiedział w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wiceminister i poseł PiS Marcin Horała.
Prezes może mniej
Eksperci nie mają jednak wątpliwości - sprawa głosowania będzie ciągnęła się za prezesem. - Porażka w Sejmie pokazuje, że Jarosław Kaczyński może zdecydowanie mniej, niż kiedykolwiek wcześniej, odkąd objął władzę w 2015 roku - powiedział rozmowie z WP prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
W ocenie eksperta "to jest głosowanie pokazujące regułę, która towarzyszy temu Sejmowi".
- Żadne ważne głosowanie nie przynosi pewnych wyników. Pewne są zazwyczaj tylko mniej istotne głosowania. Im bliżej do wyborów, tym coraz więcej polityków z obrzeży PiS zdaje sobie sprawę, że może dla nich zabraknąć miejsc na listach. W różny sposób próbują oni więc podwyższyć swoją wartość. Stąd wysyp różnych kół i przegrane wyniki głosowań - powiedział WP politolog.
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl