Nagranie z trasy nad Morskie Oko zelektryzowało sieć. Nowe ustalenia
Zakopiańscy policjanci chcieli odmówić wszczęcia postępowania przygotowawczego, ale prokurator się na to nie zgodził. Chodzi o głośną sprawę upadku konia ciągnącego wóz z turystami na trasie nad Morskie Oko. Sprawą zajmie się biegły medycyny weterynaryjnej, który ma ustalić, czy "uderzenie leżącego konia w nozdrza sprawiło mu uzasadniony ból i jakiego stopnia".
28.10.2024 | aktual.: 28.10.2024 17:41
Do głośnego zdarzenia doszło 3 maja. Na trasie prowadzącej do Morskiego Oka przewrócił się koń ciągnący wóz z turystami. Pewnie sprawa przeszła by bez echa, gdyby nie nagrania udostępnione w mediach społecznościowych m.in. przez prozwierzęcą Fundację Viva!. Na filmie było widać leżącego na asfalcie konia, który wydaje się być zamroczony. Nad zwierzęciem pochyla się jeden z fiakrów, po czym uderza je w nozdrza. Wtedy koń natychmiast się podnosi.
Po tym, jak sprawa wypłynęła, do zakopiańskiej policji wpłynęły trzy niezależne od siebie zgłoszenia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Śledczy z Zakopanego nie chcieli zajmować się sprawą, dlatego jej prowadzenie ostatecznie powierzono Prokuraturze Rejonowej w Opatowie. Zakopiańscy policjanci chcieli od razu odmówić wszczęcia postępowania przygotowawczego, ale jak dowiedziała się WP, prokurator nie zatwierdził tej decyzji.
Fiakier zeznał dlaczego uderzył konia Lizusa
Do tej pory śledczy przesłuchali świadków zdarzenia, w tym właściciela konia oraz drugiego fiakra, który uderzył zwierzę. Zgromadzono również dokumentację weterynaryjną odnośnie stanu zdrowia konia oraz dokumenty dotyczące pracy zaprzęgu 3 maja i poprzednich dniach. Prokurator ma także dokumenty z kontroli weterynaryjnej w gospodarstwie właściciela Lizusa, bo tak właśnie ma na imię koń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Aktualnie brak jest podstaw do postawienia komukolwiek zarzutów. Dotychczasowe ustalenia w tej sprawie świadczą, że tuż po zdarzeniu koń Lizus był w bardzo dobrej kondycji fizycznej i nie odniósł poważnych obrażeń ciała. Był koniem dobrze odżywionym i zadbanym - przekazał Wirtualnej Polsce prokurator Rafał Kobiec, szef Prokuratury Rejonowej w Opatowie.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Nowym Targu stwierdził, że warunki przetrzymywania konia przez gospodarza były dobre. A praca zaprzęgu była zgodna z formalnymi wymogami ustalonymi przez dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zobacz także
Właściciel zaprzęgu zeznał, że przyczyną upadku konia było przypadkowe nadepnięcie przez niego na kamień, który wcześniej kopali na drodze młodzi turyści.
- Jego kolega, inny fiakr, który udzielał mu pomocy po upadku konia zeznał, że uderzył konia Lizusa wyłącznie w celu ocucenia go ze stanu chwilowego zamroczenia. Według niego to sprawdzony i stosowany sposób w tego rodzaju sytuacjach - relacjonuje prokurator Rafał Kobiec.
To jednak nie koniec śledztwa, bo prokurator powołał do oceny sprawy biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej. Jego zadaniem będzie stwierdzenie, czy "uderzenie leżącego konia w nozdrza sprawiło mu uzasadniony ból i jakiego stopnia", oraz "czy tego rodzaju zachowanie jest dopuszczalną formą ocucenia konia", a także czy zachowanie fiakra można uznać za znęcanie się nad zwierzętami.
Pojawią się samochody, ale zakazu nie będzie
Po upublicznieniu nagrań, działania w sprawie transportu turystów z udziałem koni podjęło Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jeszcze w maju w siedzibie dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego odbyło się spotkanie dotyczące przyszłości transportu konnego do Morskiego Oka. W rozmowach wzięło udział ponad 20 osób reprezentujących różne środowiska, od samorządowców i przewoźników po obrońców zwierząt. Powstało wspólne stanowisko.
- Kierując się wspólną troską o dobrostan zwierząt i troską o lokalną społeczność, mając na uwadze opinię publiczną oraz zachodzące zmiany społeczne, zrównoważony rozwój turystyki i lokalne tradycje góralskie wypracowaliśmy katalog zmian i postanowień, który ma poparcie wszystkich grup uczestniczących w spotkaniu - przekazała WP Magdalena Zwijacz-Kozica, szefowa Działu Udostępniania Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Chodzi m.in. o zmniejszenie limitu pasażerów na wozach, wydłużenie czas postoju koni na Włosienicy, czy ponowne przeliczenia obciążenia koni. Przeprowadzono również pierwsze testy pojazdów elektrycznych jako alternatywy dla transportu konnego. Pieniądze na zakup czterech pojazdów w ub. tygodniu zadeklarowała przekazać minister klimatu Paulina Hennig-Kloska.
- Chcemy promować transport alternatywny dla koni, także w kontekście wykorzystania go przez osoby niepełnosprawne. Stąd też rozmawiamy cały czas z Tatrzańskim Parkiem Narodowym i będziemy wprowadzać tam nowoczesny transport kołowy - mówi WP Paweł Marciniak, rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Jak dowiaduje się WP, Tatrzański Park Narodowy już ogłosił przetarg na ich zakup. Pojawienie się pojazdów jednak nie oznacza, że zastąpią konie. Transport z użyciem zaprzęgów nadal będzie prowadzony.
- Rozumiemy, że przejęte rozwiązania nie wyczerpują problemu i są elementem dialogu, który deklarujemy kontynuować w dobrej wierze. W katalogu są kwestie wymagające dalszej pracy, którą również deklarujemy - zapowiada Magdalena Zwijacz-Kozica z TPN.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: