Komorowski: offset wielką straconą szansą
Zdaniem b. ministra obrony, wicemarszałka
Sejmu Bronisława Komorowskiego (PO), umowa offsetowa zawarta przy
zakupie samolotów F-16 nic nie poprawiła w polskiej gospodarce.
"To stracona wielka szansa" - powiedział Komorowski w
Opolu.
10.11.2006 | aktual.: 11.11.2006 01:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Umowie zakupu samolotów towarzyszy umowa offsetowa, która z winy lewicowego rządu jest tak sformułowana, że pozwala na niewywiązanie się z deklaracji offsetowych. Ta umowa była źle negocjowana i źle podpisana - oświadczył Komorowski.
Zdaniem b. ministra obrony, nie wykorzystano m.in. wielkiej szansy, jaką było "wciśnięcie" Amerykanom jednego z zakładów przemysłu lotniczego na zasadzie offsetu prywatyzacyjnego. Komorowski przypomniał, że gdy on był ministrem obrony, Hiszpanie, którzy sprzedali nam samoloty transportowe, musieli kupić jeden z polskich zakładów lotniczych.
Za osiem samolotów CASA Hiszpanie musieli kupić zakład - najmniejszy i najstarszy, znajdujący się w najgorszej kondycji - zakład lotniczy PZL Okęcie w Warszawie. Wtedy ten zakład produkował już wyłącznie kioski Ruchu. Dzisiaj wrócił do produkcji lotniczej, jest jedynym polskim zakładem, który znalazł się w europejskim konsorcjum lotniczym i ma jasne perspektywy - argumentował polityk.
Według Komorowskiego, to samo rozwiązanie można było zastosować przy kupnie samolotu wielozadaniowego dla polskiej armii. Można to było - kupując 48 samolotów F-16 - zrobić z Mielcem. Lewica, ze względów ideologicznych, a pewnie i personalnych - bo przewodniczącym komisji obrony w Sejmie był wówczas poseł Janas, który jest z Mielca - chciała utrzymania państwowego charakteru tego zakładu, który ma dzisiaj poważne kłopoty - zauważył wicemarszałek.
Komorowski powtórzył, że wybór dla polskiej armii samolotu F-16 był jedynym możliwym rozwiązaniem.
Tak naprawdę nie ma innego wyboru. F-16 to typowy samolot sojuszu północnoatlantyckiego. Polska nie jest krajem na tyle bogatym, żeby pozwolić sobie na utrzymanie dwóch systemów naziemnych, lotniskowych - na przykład dla Grippena i F-16, który miałby przylecieć do Polski w razie zagrożenia wojennego naszego kraju - podsumował.