"Komisje robią kampanię Mariuszowi". PiS reaguje na przesłuchanie Kamińskiego
Politycy PiS uważają, że jeśli Mariusz Kamiński wystartuje w wyborach do europarlamentu i zdobędzie mandat, to "w pierwszej kolejności powinien podziękować komisjom śledczym". - Nasi wyborcy zaczną mu w końcu współczuć - twierdzi jego stronnik z partii.
To już drugie przesłuchanie byłego koordynatora służb specjalnych i szefa CBA w ciągu dwóch dni. W poniedziałek Mariusz Kamiński zeznawał przed komisją śledczą ds. afery wizowej, a we wtorek - przed komisją ds. wyborów kopertowych. Polityk musiał się tłumaczyć nie tylko przed posłami zasiadającymi w komisjach, ale przede wszystkim przed opinią publiczną.
Czy to mu zaszkodziło? Zdaniem polityków PiS, wśród zwolenników tej partii - nie. A może być wręcz przeciwnie. - Po ataku przewodniczącego Jońskiego, Mariusz powinien być mu wdzięczny. Nasi wyborcy będą mu współczuć. I uznają, że jest celowo atakowany, a z normalnymi przesłuchaniami nie miało to nic wspólnego - twierdzi jeden z polityków partii Jarosława Kaczyńskiego.
Przypomnijmy: podczas najbardziej burzliwego momentu wtorkowego przesłuchania przewodniczący komisji śledczej ds. wyborów kopertowych Dariusz Joński pytał świadka Mariusza Kamińskiego m.in. o zeznania Michała Wypija, byłego posła Porozumienia Jarosława Gowina i dawnego wiceszefa klubu PiS (fragment przesłuchania poniżej).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jest pan świnią". Kamiński nagle wstał i wyszedł z komisji
W styczniu przed komisją Wypij stwierdził, że w okresie, gdy PiS forsowało organizację wyborów kopertowych, podczas jednego ze spotkań w rządowej willi premiera Mateusza Morawieckiego ówczesny minister spraw wewnętrznych "wpadł w furię" i rzekomo groził koalicjantom. Według Wypija Kamiński straszył ich m.in. kontrolami służb.
"Zaczął mówić, że nasze zachowania nadają się do więzienia, że powinniśmy zostać zniszczeni, że nasza działalność jest działalnością antypaństwową i że za nią odpowiemy" - zeznawał Wypij przed komisją. Wyraził przekonanie, że zachowanie Kamińskiego zdziwiło samego Jarosława Kaczyńskiego. Ten miał sugerować byłemu koordynatorowi ds. służb, żeby opanował emocje.
Pytany o tę sprawę we wtorek 23 kwietnia Kamiński zaprzeczał. Twierdził, że Wypij kłamie; dyskredytował również jego polityczne znaczenie. - Wydaje mi się wielką podłością, że Michał Wypij złożył tego typu zeznania, kiedy byłem przez was więziony z powodów politycznych. Ten człowiek jest na marginesie polityki i chciał nadgorliwie wykorzystać moment - stwierdził Mariusz Kamiński, zwracając się do Dariusza Jońskiego.
Joński podkreślał, że Wypij zeznawał pod przysięgą i zapytał w pewnym momencie - podczas nerwowej wymiany zdań - czy podczas spotkania w rządowej willi w 2020 r. Kamiński był trzeźwy. Były szef CBA po tym pytaniu się zdenerwował, nazwał posła Jońskiego "świnią" i wyszedł z sali przesłuchań. Posłowie PiS zasiadający w komisji śledczej mówili o "chamstwie" przewodniczącego.
- Nasi zwolennicy też tak to odbiorą. Mariusz może podziękować członkom komisji. One właściwie robią mu kampanię - twierdzi jeden z działaczy PiS. Sugeruje, że w odbiorze wyborców PiS Kamiński może wyjść na "prześladowanego" przez władzę, dzięki czemu wizerunkowo "miałby skorzystać".
Jak uzasadniał swoje pytanie Dariusz Joński, trudno sobie wyobrazić, aby koordynator służb specjalnych "wpadał w furię", "wpadał w takie emocje" i zachowywał się "w taki sposób wobec posłów". Dlatego zapytał Kamińskiego o trzeźwość.
Jak odebrał tę sytuację Michał Wypij? - Po raz kolejny Kamińskiemu puszczają nerwy. Na pytanie Dariusza Jońskiego o trzeźwość wystarczyło zaprzeczyć. Jego zachowanie tylko potwierdza słuszność podejrzeń. Pod przysięgą zeznałem całą prawdę i tylko prawdę - przekazał Wirtualnej Polsce były poseł Porozumienia. Nie chciał wprost odpowiedzieć na nasze pytanie, czy Kamiński kłamał przed komisją.
Na Kamińskim ciążą mocne polityczne zarzuty. Były szef CBA jest przesłuchiwany nie tylko przez komisje ds. afery wizowej czy wyborów kopertowych, ale stanie także przed komisją ds. Pegasusa. To przesłuchanie może być dla Kamińskiego najtrudniejsze. Niemniej w przeważającej opinii polityków PiS, komisje śledcze nie szkodzą tej partii. Przynajmniej na razie.
Jak pisaliśmy niedawno w WP, start Mariusza Kamińskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest przesądzony. Polityk został rekomendowany przez Przemysława Czarnka na lidera listy w województwie lubelskim.
Nowa władza twierdzi jednak, że prawdziwe kłopoty dopiero przed byłym koordynatorem ds. służb. Z agendy bowiem nie schodzi kwestia domniemanej inwigilacji przeciwników politycznych - i nie tylko.
Prokuratura Generalna poinformowała w ubiegłym tygodniu, że systemu operacyjnego Pegasus służby za czasów rządów PiS użyły wobec ponad 500 osób. Ta sprawa - jak podkreśla koalicja rządząca - obciąża m.in. Kamińskiego.
Szkopuł w tym, że władze PiS uważają, iż wobec kampanijnej polaryzacji, charakterystycznej dla wyborów europejskich, zarzuty stawiane Maciejowi Wąsikowi i Mariuszowi Kamińskiemu mogą "scementować" elektorat i zmobilizować go do pójścia do urn. Zdaniem polityków PiS "nie ma afery Pegasusa" (mimo, jak twierdzi władza, dowodów na jej istnienie), a wyborcy tej partii zarzutami ze strony rządzących nieszczególnie się przejmują.
Politycy KO twierdzą odwrotnie: że to tacy ludzie, jak Kamiński, będą mobilizowali zwolenników koalicji rządzącej, by pójść na wybory i zagłosować przeciwko PiS.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl