"Jest pan świnią". Kamiński wyszedł z komisji śledczej
Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania na komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Wcześniej przewodniczący Dariusz Joński pytał byłego ministra o to, czy był pod wpływem środków odurzających podczas jednego ze spotkań. - To są jakieś potworne insynuacje w oparciu o kłamstwa - mówił Kamiński. Po kilku minutach wrócił na posiedzenie.
Mariusz Kamiński we wtorek pojawił się jako świadek na posiedzeniu komisji ds. wyborów kopertowych. Od początku dochodziło do tarć między nim, a przewodniczącym Dariuszem Jońskim. Zaczęło się od deklaracji, że Kamiński jest "posłem na Sejm RP", z czym nie chciał się zgodzić Joński.
Przewodniczący w pewnym momencie został zapytany o spotkanie w wilii Mateusza Morawieckiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Dlaczego pan wpadł w furię do tego stopnia, że sam Jarosław Kaczyński musiał pana uspokoić? Chciałbym pana wprost zapytać, czy był pan pod wpływem środków lub substancji odurzających, krótko mówiąc: czy był pan trzeźwy? - spytał Joński.
Do pytania Jońskiego zaczeli mieć pretensje politycy PiS. - Pan ośmiesza tę komisję - mówił Michał Wójcik z Suwerennej Polski.
"Jest pan świnią"
- Szanowny panie, sposób w jaki sformułował pan to pytanie świadczy o tym, że jest pan pozbawiony jakiejkolwiek... - mówił Kamiński, a Joński mu przerwał, dopraszając się o odpowiedź na pytanie.
- Jest pan świnią - odpowiedział były minister i wyszedł z komisji. Joński ogłosił 15-minutową przerwę.
Z Mariuszem Kamińskim po jego wyjściu z komisji rozmawiali dziennikarze.
- To są jakieś potworne insynuacje w oparciu o kłamstwa. Ten człowiek zaczął mnie znieważać i obrażać, sugerując, że byłem pod wpływem alkoholu na jakichś spotkaniach. To jest po prostu coś niebywałego, straszny skandal. Tak nie wolno traktować świadków. Jestem po prostu oburzony - powiedział Kamiński.
Po kilku minutach minister zdecydował się jednak wrócić na komisję.
Czytaj więcej: