Komisja przesłucha Adama Glapińskiego i Danutę G.
Adam Glapiński - w latach 1991-1992 minister współpracy gospodarczej z zagranicą - oraz Danuta G. - współwłaścicielka jednej ze spółek paliwowych, Dansztof - staną przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.
Na wezwanie po raz kolejny - jak poinformowano w sekretariacie komisji - nie stawi się były współpracownik Andrzeja Celińskiego (SdPl) i wiceprezes Larchmont Capital, firmy należącej do Marka D., Konrad Urbański. Posłowie spodziewali się, że Urbański nie stawi się przed komisją, dlatego wcześniej na wszelki wypadek zaprosili także Danutę G.
Już raz, 19 kwietnia, Urbański nie przybył na wezwanie komisji. W piśmie wyjaśnił, że zawiadomienie o wezwaniu przed komisję otrzymał zbyt późno, by zmieniać plany.
Wiceszef komisji Roman Giertych (LPR) powiedział, że komisja powinna zwrócić się do sądu o ukaranie Urbańskiego za lekceważenie komisji.
Glapińskiego, którego komisja wezwała na wniosek Romana Giertycha (LPR), posłowie zamierzają pytać o rozporządzenie wprowadzające koncesje na obrót towarami zza granicy, które podpisał, będąc ministrem. Zdaniem zeznającego kilka tygodni temu przed komisją b. prezesa CIECH-u Zdzisława Montkiewicza, głównym powodem wyeliminowania Centrali Importowo-Eksportowej Chemikalii z rynku dostaw paliw była właśnie ustawa z 1992 r. o koncesjach na obrót ropą.
Drugiego świadka, Danutę G., komisja zamierza pytać o mafię paliwową. Danuta G. - podobnie jak Andrzej Czyżewski - ma postawione zarzuty o działanie na szkodę spółki Dansztof.
Według zeznań przesłuchiwanego przez posłów wspólnie z prokuraturą Andrzeja Czyżewskiego, G. i on próbowali wyrwać Dansztof z uzależnienia od firm BGM i Trans Sad, które podejrzewane są o udział w mafii paliwowej.
"Gazeta Wyborcza" pod koniec marca pisała, że Czyżewski nie chciał przyjechać z Niemiec do Polski, ponieważ boi się aresztowania w śledztwie, które przeciwko niemu prowadzą zielonogórscy prokuratorzy. Śledztwo przeciwko Czyżewskiemu prokuratura wszczęła w czerwcu 2000 r. Chodziło o handlującą paliwami spółkę Dansztof - zaznaczono w dzienniku.
Z dokumentów wynika - pisała "Gazeta" - że Czyżewski oraz była prezes Dansztofu Danuta G., prowadzili dziwne operacje. Zawarli układ: Danuta G. wycofała swoje udziały i z kasy spółki wypłaciła sobie 438 tys. zł; jej udziały objął Czyżewski, ale nie zapłacił za nie gotówką, tylko "wiedzą i doradztwem w zakresie kształtowania kontraktów handlowych". Właśnie za działanie na szkodę swojej własnej firmy Czyżewskiego ściga prokuratura.