Komisja ds. wolności obywatelskich przyjęła projekt rezolucji ws. Polski
Komisja Parlamentu Europejskiego podjęła decyzję o przyjęciu projektu rezolucji ws. Polski. Dokument jest jednostronny, zawarto w nim poparcie dla uruchomienia przez KE procedury art. 7 w związku z zagrożeniem praworządności. Polscy europarlamentarzyści próbowali opóźnić głosowanie w tej sprawie, wytykając przewodniczącemu komisji błędy formalne.
Na komisji pojawili się polscy europarlamentarzyści Marek Jurek i Beata Gosiewska. - Nie bardzo rozumiemy po co jest ta rezolucja – stwierdził eurodeputowany i uznał, że jest to "naprawdę niepotrzebne dzielenie Europy". Gosiewska zwróciła uwagę na fakt, że rezolucji nie opublikowano na stronie internetowej w języku polskim, co jest wymogiem.
Przewodniczący komisji stwierdził jednak, że z uwagi na ograniczenia czasowe dopuszczono do głosowania bez polskiej wersji projektu.
W treści rezolucji poparto decyzję KE z 20 grudnia 2017 r. o uruchomieniu art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej. Autorzy dokumentu podkreślili, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest "rezolucja Parlamentu Europejskiego z 15 listopada 2017 o stanie praworządności i demokracji w Polsce", która stwierdza, że "obecna sytuacja w Polsce przedstawia wyraźne ryzyko poważnego naruszenia wartości wymienionych w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej".
W treści rezolucji przyjętej przed komisję wolności Parlamentu Europejskiego wezwano Radę Europejską do podjęcia "natychmiastowego działania przewidzianego przez par. 1 art.7 Traktatu o Unii Europejskiej".
Wpływy PiS w komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego są słabe. Ugrupowanie nie ma tam swojego członka. Dominują w niej ugrupowania lewicowe. W związku z tym wynik głosowania nie był zaskoczeniem.
Europosłowie o praworządności w Polsce. Legutko kontra Lewandowski
Przyjęcie projektu przez komisję oznacza, że 5 lutego 2018 r. będzie głosował w jej sprawie PE. Nie jest to jednak równoznaczne z uruchomieniem pierwszego etapu procedury art. 7, ponieważ rezolucja komisji jest jedynie deklaracją polityczną.
W rozmowie z RMF przed głosowaniem Marek Jurek zapewniał, że zamierza zabrać głos, by powiedzieć, że "rezolucja nie ma sensu, bo są ważniejsze sprawy w Unii".
Polską praworządność pod lupą unijnych urzędników
20 grudnia Komisja Europejska zdecydowała o uruchomieniu swojej procedury wobec Polski i wysłaniu do państw członkowskich wniosków o uznanie Polski za kraj, w którym istnieje "wyraźne ryzyko poważnego zagrożenia dla praworządności". To był pierwszy krok do objęcia kraju sankcjami.
Wcześniej, 15 listopada 2017 r., PE podjął decyzję o rozpoczęciu własnej procedury zmierzającej do uruchomienia wobec Polski art. 7. traktatu UE, ale po ruchu KE postanowił się z niej wycofać. Jak poinformowało źródło PAP w PE, uznano, że prowadzenie równolegle dwóch takich samych procedur nie ma sensu.
Komisja Europejska uważa, że zainicjowana przez PiS reforma sądownictwa, a szczególnie zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i ustawy dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa, sądów powszechnych i Sądu Najwyższego naruszają praworządność. Komisja domaga się od Polski wycofania tych ustaw, albo ich zmiany – tak, by były zgodne z Konstytucją RP i europejskimi standardami ochrony sędziowskiej niezawisłości.
Polska dostała 3 miesiące na wycofanie się z niezgodnych z konstytucją RP i prawem UE działań i wdrożenie unijnych rekomendacji. W tym czasie doszło do zmiany premiera. Następca Beaty Szydło uznał, że drogą dialogu uda się dojść do porozumienia z KE, tak by nie cofać wdrożonych już reform. - Wierzę, że się to uda – mówił Mateusz Morawiecki.
W połowie stycznia premier spotkał się z przewodniczącym Komisji Europejskiej, by wyjaśnić stanowisko Polski.Jean-Claude Juncker zapewnił wtedy, że uruchomienie artykułu 7. traktatu unijnego nie oznacza automatycznego wdrożenia sankcji wobec Polski. - To jest artykuł, który ma być ostrzeżeniem - powiedział Juncker.
Źródło: WP, rmf24.pl, oko.press