PolitykaKomendant, który domagał się kary dla Owsiaka, podał się do dymisji

Komendant, który domagał się kary dla Owsiaka, podał się do dymisji

Szef gorzowskiej policji inspektor Stanisław Panek podjął decyzję o odejściu ze służby. To on podpisał wniosek do sądu o ukaranie Jurka Owsiaka za niecenzuralne słowa, które padły z jego ust na zakończenie ostatniej edycji Przystanku Woodstock.

Komendant, który domagał się kary dla Owsiaka, podał się do dymisji
Źródło zdjęć: © PAP | Lech Muszyński
Natalia Durman

04.10.2017 | aktual.: 04.10.2017 09:07

O sprawie pisaliśmy na początku września, kiedy wniosek o ukaranie Jurka Owsiaka trafił do sądu. Na zakończenie festiwalu szef WOŚP mówił do jego uczestników, używając niecenzuralnych wyrazów. Dostało się głównie politykom partii rządzącej. "Nie mów k...a, że jest tu podwyższone ryzyko, tu, w tym miejscu, kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz (...) Nie mów mi ku..., że jestem drugi sort" - mówił Owsiak.

- To kneblowanie ust. Twórca ma prawo używać swojego języka na wydarzeniu artystycznym. Mam do tego prawo, nadal uważam, że to tylko żart. Ale wiem, że kara mnie spotka - komentował wtedy szef WOŚP.

To właśnie gorzowska policja pod kierownictwem Stanisława Panka wydała negatywną opinię dotyczącą bezpieczeństwa podczas festiwalu w Kostrzynie nad Odrą. Impreza miała status podwyższonego ryzyka, co odbierano jako decyzję polityczną.

Policja milczy, ale to tylko formalność

Teraz, jak donosi "Gazety Wyborcza" komendant podał się do dymisji. O swojej decyzji miał poinformować pod koniec września. Swoją funkcję będzie pełnić jeszcze przez dwa tygodnie.

Jak twierdzi " Wyborcza", Panek złożył raport o przejście na emeryturę. Decyzja lubuskiego komendanta w tej sprawie ma być jedynie formalnością.

Co na to policja? - Nie ma rozkazu komendanta wojewódzkiego, nie komentujemy sprawy - uciął sierżant sztabowy Grzegorz Jaroszewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim w rozmowie z dziennikiem.

Bunt w jednostce

Panek był komendantem miejskim w Gorzowie Wielkopolskim od lutego 2016 r. Z ustaleń "Wyborczej" wynika, że w dymisji wcale nie chodziło o zamieszanie z Przystankiem Woodstock.

- Problem był w komendzie. Nie było chemii między komendantem a podwładnymi (...) Gdy kierujesz taką jednostką, musisz stosować zasadę kija i marchewki. A tu był tylko kij - powiedział dziennikowi jeden z wysoko postawionych policjantów. - Panek na każdym kroku pokazywał, kto rządzi. To człowiek z przerośniętym ego i syndromem Boga - dodał inny.

Policjanci mieli też za złe komendantowi "szaleńczą pogoń za statystyką w obliczu rażących braków kadrowych". - W odwecie brali więc zwolnienia lekarskie. Wielu doświadczonych funkcjonariuszy wolało w ogóle zrezygnować ze służby, niż walczyć z tyranią człowieka, który nawet nie potrafił podjąć normalnego dialogu - ujawnił policjant z gorzowskiej komendy.

Zobacz także
Komentarze (541)