Kolejny zmasowany atak. "Ukraińcy będą musieli zdecydować się, co chronić"
To nie był spokojny poranek w Ukrainie. Rosjanie po raz kolejny uderzyli w zmasowanym ataku na ukraińską infrastrukturę krytyczną. "Ukraińcy będą musieli zdecydować się, co chronić, a czego nie. Żaden kraj nie ma tylu sił i środków, by ochronić wszystko", a "Ukraińcy mają prawo używać środków, jakimi są atakowani" - mówią eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kijów, Lwów, Charków, Zaporoże, obwody winnicki, czerkaski, połtawski i inne regiony - to miejsca, które dziś rano stały się obiektami ataków wojsk rosyjskich. W całej Ukrainie, oprócz Krymu, ogłoszono alarm przeciwlotniczy.
Najświeższe doniesienia z Ukrainy w relacji WP >>
Rosyjskie pociski rakietowe wystrzelono m.in. z regionu Morza Kaspijskiego. Rosja wystrzeliła też z bombowców strategicznych ponad 50 rakiet - powiadomiły Siły Powietrzne ukraińskiej armii. Zaatakowała przy użyciu bombowców strategicznych Tu-95 i Tu-160, używali pocisków Ch-101 i Ch-555. Siły ukraińskie zestrzeliły 44 rakiety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Radosław Sikorski prosto z Kijowa. "Łączymy się ze schronu pod hotelem"
"Rosja robi to, bo nadal ma pociski i wolę zabijania Ukraińców"
- Rosja nie jest zainteresowana negocjacjami pokojowymi, ani kwestią światowego bezpieczeństwa żywnościowego - stwierdził rzecznik ukraińskiego MSZ Ołeh Nikołenko komentując poranne ataki. - Jedynym celem Putina jest śmierć i zniszczenie.
Rosja atakuje cele cywilne, bo nadal ma wolę zabijania Ukraińców i służące do tego pociski - napisał na Twitterze ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba.
"Kolejna seria rosyjskich pocisków uderzyła w infrastrukturę krytyczną Ukrainy. Zamiast walczyć na polu bitwy, Rosja walczy z cywilami. Nie usprawiedliwiajcie tych ataków, nazywając je 'odpowiedzią'" - napisał Kułeba.
"Rosjanie chcą wywołać katastrofę humanitarną"
- Od 250 dni na wschodzie bez zmian - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, komentując dzisiejsze wydarzenia w Ukrainie.
Z kolei generał Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że jest to kontynuacja zmasowanych ataków na infrastrukturę krytyczną w Ukrainie. - Ma ona decydujący wpływ na funkcjonowanie państwa i życie ludzi. Rosjanie chcą wywołać tymi uderzeniami katastrofę humanitarną, bo bez wody, prądu, ogrzewania będą żyli zimą w ekstremalnych warunkach. Robią to, by Ukraińcy mieli mniejszą wolę oporu. Chcą im zgotować głęboki kryzys - dodaje.
Płk Matysiak zaznacza, że to żadne novum, lecz po prostu taktyka Rosji i Władimira Putina. - Mamy zatrzymanie działań. Progres ukraiński nie jest taki, jakbyśmy chcieli. Rosjanie będą robić to, co będą mogli, a ich retoryka będzie dopasowana do sytuacji. Ukraińcy muszą chronić swoją infrastrukturę krytyczną. Jednak, kiedy Ukraińcy rozstawią zestawy przeciwlotnicze i przerzucą się na ochronę elektrowni, Rosjanie mogą uderzać w ich stacje benzynowe. Będą robić wszystko, by cokolwiek zniszczyć. Będą działać na kryzys gospodarczy Ukrainy, na uciążliwość - dodaje.
"Rosja przerzuci się na cele otwarte, na nękanie miast"
Jak podkreśla, istotne jest nasycenie ochroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową, możliwość zwalczania środków napadu powietrznego - od dronów po ataki lotnicze i rakietowe. - Rosjanie nie mogą długo kontynuować ataków rakietowych, bo nie mają wystarczającej liczby rakiet dalekiego zasięgu, co widać po chęci zakupu takich rakiet z Iranu. Rosjanie będą nękać tym, co mogą. Ukraińcy będą musieli zdecydować się, co chronić, a czego nie. Żaden kraj nie ma tylu sił i środków, by ochronić wszystko - podkreśla ekspert. - Rosja przerzuci się na cele otwarte, na nękanie miast. Robili to i będą robić. Ukraina nic na to nie poradzi - dodaje.
Gen. Skrzypczak zaznacza, że nikt tak naprawdę nie zna stanu rosyjskich zapasów rakiet. - Już w lipcu słyszeliśmy, że kończą się zasoby rakiet. A nadal atakują jak tylko mają i zdolności do kolejnych ataków będą mieć. Kiedyś się wystrzelają, a zdolności odtwórcze mają ograniczone, bo nie mają komponentów z Zachodu - podkreśla.
"Ukraińcy mają prawo używać środków, jakimi są atakowani"
Płk Matysiak podkreśla również, że Ukraina nie ma przyzwolenia amerykańskiego na działania odwetowe na terytorium Rosji. - To duża dysproporcja w możliwości działań operacyjnych i taktycznych po obu stronach. Rosjanie niszczą, co tylko się da, a Ukraińcy nie mogą - z obawy przed eskalacją - atakować infrastruktury rosyjskiej. Mogą to robić tylko na terenie Ukrainy lub na terytoriach zajętych przez Rosję od 2014 roku - podkreśla płk Matysiak.
W ocenie gen. Skrzypczaka Ukraińcy mają prawo do obrony. - Mają prawo używać środków, jakimi są atakowani. Nie ma takiej woli politycznej, ale nie wolno im tego zabraniać. Mają też możliwości sprzętowe, by to zrobić. Ukraińska strategia różni się od strategii rosyjskiej. Rosjanie uderzają na obiekty cywilne, Ukraina - na wojskowe. Jeżeli Ukraińcy zaatakują bazy wojskowe i zgrupowania wojsk na terenie Rosji, jest to uzasadnione. Nie będą na pewno atakować miast i mordować, jak robią to ich przeciwnicy - podkreśla.
"Strategia terroru"
- Atakowanie zachodniej Ukrainy wymaga droższych systemów uzbrojenia, czyli rakiet o większym zasięgu. To demonstracja siły - wobec Ukrainy, że Rosja może zniszczyć każdy obiekt. Ale i wobec Zachodu, że gdy będzie wspierać Ukrainę, zaatakujemy, bo mamy takie możliwości. Putin stosuje taktykę zastraszania i czeka, co zadziała - dodaje płk Matysiak.
Gen. Skrzypczak podkreśla, że to, co robią Rosjanie to próba wpływu na opinię publiczną i na Zachód. - To mieści się w ich strategii terroru. Chcą wszystkich przestraszyć możliwościami. Zagrożenia realnego dla nas nie ma, wykluczam to - mówi.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski