Kolejny zamach w Czeczenii - są zabici
Nie jest jasna ostateczna liczba ofiar samobójczego zamachu w Czeczenii, dokonanego w środę koło Gudermesu. Różne źródła oceniają, że zginęło od ośmiu do 20
osób.
Początkowo mówiono o 10 ofiarach śmiertelnych, później liczba podawana przez rosyjskie media wzrosła do 20. Przedstawiciele czeczeńskiej i rosyjskiej prokuratury poinformowali tymczasem, że zginęło osiem osób.
Rosyjska agencja ITAR-TASS pisała nawet o 30 ofiarach, jednak wkrótce czeczeński minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Rusłan Awtajew, na którego się przy tym powoływała, zdementował te doniesienia.
"Dane cytowane przy powoływaniu się na Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych o 30 ofiarach śmiertelnych nie są zgodne z prawdą" - powiedział Awtajew agencji Interfax.
Zastępca rosyjskiego prokuratora generalnego Siergiej Fridinski powiedział, że w zamachu zginęło 8 osób, a 12 zostało rannych. Powołał się przy tym na dane prokuratora Czeczenii Władimira Krawczenki.
Z kolei przedstawiciel rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Oleg Griekow szacuje liczbę ofiar na 14 zabitych i 145 rannych, w tym 45 ciężko.
Do zamachu doszło w czeczeńskiej miejscowości Ilischan-Jurt w pobliżu Gudermesu. Kobieta z ładunkiem wybuchowym u pasa wysadziła się w powietrze w tłumie muzułmanów, świętujących dzień urodzin proroka Mahometa. Na uroczystości przybyło ok. 15 tys. wiernych. Ofiary to w większości ludzie starsi.
Przedstawiciele władz twierdzą, że była to prawdopodobnie próba zabójstwa promoskiewskiego administratora Czeczenii Achmada Kadyrowa, jednak podkreślają, że Kadyrowowi nic się nie stało.
Fridinski uznał, że "nie ma na razie podstaw", by oceniać, jakie były motywy zamachu. Według zastępcy prokuratora, sprawczynią zamachu jest 46-letnia mieszkanka Gudermesu.
Sprawczyni zamachu zginęła na miejscu. Na sobie miała materiał wybuchowy o sile 400 gramów trotylu. Według agencji ITAR-TASS, zanim wysadziła się w powietrze, próbowała przecisnąć się do trybuny, na której znajdował się Kadyrow.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Czeczenii oskarżyło o zamach grupę radykalnego komendanta Szamila Basajewa, który przyznaje się do wielu zamachów, w tym do ataku w grudniu ubiegłego roku na budynek administracji Kadyrowa.
Tymczasem portal internetowy Kavkaz-Center, bliski Basajewowi, odrzuca jakikolwiek udział Czeczenów w akcji i oskarża o zamach Rosjan. Jeden z komendantów czeczeńskich, występujący jako emir Salah, potępił na stronie internetowej akcję jako sprzeczną z zasadami islamu.
"Muzułmanin idzie świadomie na śmierć tylko z jednej przyczyny - by zlikwidować niewiernych, którzy napadli na jego ojczyznę, i hipokrytów (odstępców od islamu), których wina jest całkowicie udowodniona (...) Zabicie siebie i jeszcze przy tym niewinnych muzułmanów to jedna z najstraszniejszych zbrodni przed Allachem, za które kara to wieczny ogień piekielny" - powiedział komendant.
Salah dodał, powołując się na własne źródła, że "praktycznie wszyscy ludzie w Ilischan-Jurcie są zgodni, iż wybuch zorganizowali rosyjscy niewierni i że czeczeńscy mudżahedini nie mają z nim nic wspólnego".
Eksplozja w Ilischan-Jurcie to drugi zamach w tym tygodniu. W poniedziałek w wyniku samobójczego ataku na północy Czeczenii, w miejscowości Znamienskoje, zginęło 59 osób. Celem ataku była miejscowa siedziba rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)
.
Środowy zamach potępił komisarz Rady Europy ds. praw człowieka Alvaro Gil-Robles. "Takich zamachów nic nie jest w stanie usprawiedliwić. Jak zawsze największą cenę za ślepą przemoc płaci naród czeczeński" - podkreślił w komunikacie.(an)