Kolejny wniosek o przedłużenie śledztwa w sprawie Magdalenki
Ostrołęcka prokuratura okręgowa chce po raz kolejny przedłużenia śledztwa w sprawie policyjnej akcji w Magdalence, podczas której zginęło dwóch policjantów, a 16 zostało rannych. Jak poinformował rzecznik prokuratury Tomasz Mierzejewski, jest już przygotowany wniosek w tej sprawie do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Śledztwo w sprawie akcji w podwarszawskiej Magdalence przedłużano już sześciokrotnie - ostatnio do 23 stycznia. Latem 2004 roku prokuratura postawiła zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków w trakcie przygotowania i przeprowadzenia akcji w Magdalence - b. naczelnik wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji Grażynie B., b. zastępcy szefa stołecznej policji Janowi P. i b. dowódcy pododdziału antyterrorystycznego Jakubowi J.
Jak powiedział Mierzejewski, kolejny wniosek o przedłużenie śledztwa wynika m.in. stąd, że Jan P., zapoznawszy się z aktami sprawy, zapowiedział złożenie wniosków dowodowych. Podejrzany ma na to trzy dni, siłą rzeczy prokurator przed 23 stycznia nie zdołałby ich rozpatrzyć. P. nie sprecyzował, przeprowadzenia jakich dowodów będzie się domagał - powiedział.
Dodał, że także obrońca Grażyny B. zwrócił się do prokuratury o udostępnienie akt sprawy. W terminie, jaki mu poprzednio prokurator wyznaczył, nie stawił się, ale usprawiedliwił swoją nieobecność. Względy proceduralne wymagają, aby wyznaczyć mu nowy termin - zaznaczył.
W sprawie Magdalenki przesłuchiwani w styczniu byli Grażyna B. i Jakub J.
Akcja w Magdalence została przeprowadzona w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku. Policjanci mieli zatrzymać dwóch przestępców zamieszanych w zabójstwo funkcjonariusza w podwarszawskich Parolach w 2002 r. - Roberta Cieślaka i Igora Pikusa.
Na terenie posesji, gdzie ukrywali się bandyci, były rozmieszczone miny - zginęło dwóch funkcjonariuszy (jeden na miejscu, drugi zmarł w szpitalu), a 16 zostało rannych. W wyniku wymiany ognia budynek, w którym znajdowali się przestępcy, częściowo spłonął. Obaj bandyci zginęli. Jak się później okazało, zginęli w wyniku zaczadzenia.
W sprawie Magdalenki prowadzono również wewnętrzne postępowanie w policji, w efekcie którego powstał raport Komendy Głównej Policji. Jego autorzy zwrócili uwagę, że w Magdalence policja przyjęła szablonowe rozwiązanie, pozbawione elementu zaskoczenia. Za błąd uznano także to, że na miejscu nie było karetek pogotowia.
Ocenili, że na etapie przygotowania akcji (...) nie wykonano wszystkich możliwych czynności i ustaleń, które mogły być istotne przy opracowywaniu strategii działania pododdziałów terrorystycznych.
Ponadto - uznał zespół - nie posiadano żadnych informacji operacyjnych nt. rozmieszczenia na terenie posesji zamaskowanych urządzeń wybuchowych. Nie założono wariantu, że szturmujący policjanci nie wejdą do budynku i będą zmuszeni prowadzić działania z zewnątrz. Do uchybień i nieprawidłowości zaliczono także to, że policja nie dotarła do właściciela posesji, urzędu gminy, przyległych posesji i nie sporządziła dokumentacji audiowizualnej. Nie rozpoznano dokładnie terenu planowanych działań. Nie było też "wariantu zapasowego" na wypadek niepomyślnego rozwoju sytuacji.
Zespół opracowujący raport zwrócił się do komendanta głównego policji m.in. o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec ówczesnego zastępcy szefa Centralnego Biura Śledczego KGP - dowódcy pododdziału antyterrorystycznego Jakuba J. i wobec Grażyny B. Postępowania te zostały zawieszone ze względu na toczące się śledztwo prokuratorskie.