Kolejni gotowi zeznawać przed komisjami śledczymi. Krążą nazwiska znanych polityków
Są pierwsze nazwiska do kierowania komisjami śledczymi i pierwsze osoby gotowe zeznawać. Na liście osób, które mogą przewodniczyć pracom tych organów, są czołowi posłowie KO: Dariusz Joński, Michał Szczerba i Marcin Bosacki. Z kolei chętny do zeznawania ma być nie tylko były wicepremier Jarosław Gowin, ale również były wiceminister Piotr Wawrzyk.
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, do sejmowych komisji śledczych są już przymierzane konkretne osoby.
I tak np. Dariusz Joński - jak mówi wielu posłów KO - miałby stanąć na czele komisji ds. afery wizowej lub wyborów kopertowych. Jak słyszymy, ta druga może być kierowana również przez Michała Szczerbę (drugiego czołowego śledczego posła Koalicji Obywatelskiej) lub Zbigniewa Konwińskiego (który przedstawił projekt uchwały ws. jej powołania). W komisji - wizowej lub kopertowej - może pracować również Krzysztof Brejza (który zasiadał już kilka lat temu w komisji ds. afery Amber Gold).
Ostatecznych decyzji jednak jeszcze nie ma.
Komisji ds. afery Pegasusa może zaś przewodzić Marcin Bosacki, który aferę inwigilacyjną - ujawnioną w 2021 roku - badał jeszcze za poprzedniej kadencji w Senacie. Senator stał się posłem, stąd mógłby kierować pracami komisji w innej izbie.
Ofiarą afery Pegasusa był z kolei wspomniany już poseł Brejza. Dlatego nie będzie on zasiadał w komisji, która zajmie się tą sprawą. Nie jest jednak wykluczone, że będzie on członkiem innej z komisji.
A co z politykami PiS? Jak stwierdził kilka dni temu Donald Tusk, nowa większość "nie przewiduje scenariusza, w którym komisje śledcze zaludnione będą przez tych, którzy będą przesłuchiwani przez te komisje".
Politycy nowej większości parlamentarnej w nieoficjalnych rozmowach w Sejmie przyznawali, że mogą zablokować wybór niektórych kandydatów do komisji śledczych, których może zgłosić PiS. Chodzi o te osoby, które - zdaniem polityków Koalicji Obywatelskiej - mogły być zamieszane w aferę wizową, aferę Pegasusa oraz organizację wyborów kopertowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co na to PiS? Z naszych rozmów wynika, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie wskazała jeszcze kandydatów do komisji śledczych, ale zamierza ich zgłosić. Klucz jest już rozpisany - mają to być posłowie-prawnicy. Wśród nich m.in. Marcin Przydacz czy Przemysław Czarnek.
- Będziemy proponować kandydatów, którzy w większości są prawnikami i dadzą gwarancje, że prace komisji będą przebiegać na najwyższym poziomie merytorycznym. Mamy pewne typy, ale decyzje będziemy podejmować w odpowiednim czasie - przekazał Wirtualnej Polsce Rafał Bochenek, rzecznik PiS.
W czwartek Sejm zajmuje się komisją ds. wyborów kopertowych - w planach jest sprawozdanie Komisji Ustawodawczej o "poselskim projekcie uchwały w sprawie powołania Komisji Śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów".
Wyjaśnić do spodu
5 grudnia sejmowa komisja ustawodawcza bardzo szybko przyjęła projekty uchwał o powołaniu trzech komisji śledczych: ds. wyborów kopertowych z 2020 r., afery wizowej oraz afery inwigilacyjnej (Pegasus).
Już za kilka tygodni pracę zacznie ta pierwsza. Realiści wskazują start jej działań na styczeń - po przejęciu telewizji publicznej.
- Musimy stworzyć plan prac, zebrać dokumenty, przejrzeć rządowe archiwa, zatrudnić ekspertów. Będzie trochę papierkowej roboty, zanim ruszymy - mówi nam polityk KO przymierzany do prac w jednej z nich komisji. Oficjalnie wypowiadać się nie chce - do czasu decyzji ws. składów.
Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, przed komisją śledczą jest gotów stanąć były wicepremier w rządzie PiS Jarosław Gowin, który zna kulisy organizacji niedoszłych wyborów kopertowych. Za sprzeciw wobec decyzji ścisłych władz PiS w tej sprawie Gowin był zmuszony przerwać swoją karierę polityczną.
Dziś nowa większość parlamentarna liczy, że Gowin "do spodu" pomoże wyjaśnić przebieg organizacji wyborów, które niosły za sobą szereg niezgodnych z prawem decyzji (jak twierdzi Najwyższa Izba Kontroli i wojewódzki sąd administracyjny) podejmowanych przez najważniejszych urzędników państwowych na czele z premierem.
PiS - jak można usłyszeć w kuluarach - obawia się zeznań Gowina. A także tłumaczeń Mateusza Morawieckiego, Jacka Sasina i innych kluczowych polityków PiS - na czele z Jarosławem Kaczyńskim - którzy najpewniej zostaną wezwani przed komisję.
Gowin to nie jedyna postać, której zeznania mogą być problemem dla ówcześnie rządzących. Jak wynika z rozmów WP z przedstawicielami nowej większości, jednym z kluczowych świadków, którzy staną przed komisją ds. afery wizowej, będzie były wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. Z otoczenia PiS słychać sygnały, że nie uchylałby się od zeznań.
Jeden z jego byłych kolegów z ław poselskich (Wawrzyka w Sejmie już nie ma) przekonuje: - Profesor został wystawiony przez PiS na ostrzał. Będzie chciał przyjść i bronić swojego imienia. To dla mnie jasne. Przecież on był tylko gościem, który dał się wykorzystać. Ale czy to uderzy w PiS? Raczej pokaże burdel, jaki panował w MSZ. Tam od miesięcy każdy na każdego nadaje - mówi.
Sygnaliści są gotowi
Skontaktowaliśmy się z Piotrem Wawrzykiem. Odpisał nam na wiadomość, ale nie chciał rozmawiać o tym, czy jest gotów opowiedzieć o faktach przed komisją śledczą. Jeśli zostanie wezwany, nie będzie miał wyjścia.
Przypomnijmy: w połowie września Piotr Wawrzyk został wyrzucony z rządu i z list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, bo pod jego okiem miał powstać nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych. Ludzie powiązani z wysoko wówczas postawionym politykiem stworzyli kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych, wykorzystując pozycję polityczną profesora.
Wawrzyk wszelkie zarzuty kierowane pod jego adresem odrzucał i dalej odrzuca. Stwierdził, że został wykorzystany, bo zaufał niewłaściwym osobom.
Politycy nowej większości twierdzą, że wiceszef MSZ najprawdopodobniej był słupem, z którego naiwności skorzystali inni - ludzie wykorzystujący swoje wpływy w polskim rządzie i to członkowie komisji śledczej będą chcieli wyjaśnić.
Od polityków nowej większości - którzy będą zaangażowani w pracę wszystkich trzech komisji - słyszymy, że ponoć potencjalni świadkowie "wysyłają sygnały", że są gotowi zeznawać.
- Otrzymujemy sygnały różnymi kanałami, nieformalnie. Jest grono ludzi, którzy chcą mówić. To dobrze. Widzimy, że komisje będą traktowane poważnie przez każdą ze stron - mówi Wirtualnej Polsce przyszły członek jednej z komisji.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl