Kolejne tarcze, ale bez żadnego ładu [OPINIA]
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, najstarsi górale nie pamiętają, obowiązywała w Polsce największa reforma podatkowa, na której realnie zyskiwało 18 mln Polaków - Polski Ład. Ale to już przeszłość. Czas na podatkową tarczę antyputinowską.
Bądźmy szczerzy: w tym, za przeproszeniem, burdelu, nikt się nie odnajdzie. Wojna tuż przy naszej granicy, w Polsce nie ma ministra finansów, za chwilę nie będzie ministra rozwoju i technologii (premier właśnie podjął decyzję o zdymisjonowaniu Piotra Nowaka, który dopiero co został powołany), nie ma ministra cyfryzacji oraz nie ma wiceministra finansów odpowiedzialnego za prawo podatkowe.
Będziemy za to w 2022 r. mieli trzy różne systemy podatkowe: nowy, stary i najnowszy. W tej właśnie kolejności.
Od początku roku rozliczamy się bowiem na bazie Polskiego Ładu. Jednak, jako że niektórzy jednak na zmianie, na której mieli zyskać, zaczynali tracić - obiecano, że każdy będzie mógł się rozliczyć według modelu obowiązującego w 2021 r., czyli przedładowym.
1 lipca 2022 r. zaś ma wejść w życie kolejna reforma, która w praktyce krótki żywot podatkowego Polskiego Ładu zakończy.
Czyli stan na dziś: mamy 24 marca 2022 r. i co najmniej trzy systemy podatkowe w jednym roku kalendarzowym. Co będzie w czerwcu, sierpniu czy październiku - tego nie wie nikt.
Najmądrzejsi na świecie
Z Polskim Ładem kłopot był jeden: gigantyczną reformę podatkową znacznie dłużej reklamowano niż konsultowano. W efekcie dający się rozsądnie uzasadnić pomysł i kilka niegłupich rozwiązań zostało przykrytych przez głupie błędy. W znacznej mierze wpadki te nie wynikały z chęci oskubania podatników, lecz z najzwyklejszej niewiedzy i braku wyobraźni tych, którzy przepisy tworzyli.
Ale spójrzmy tylko na niedawny raport firmy konsultingowej Grant Thornton z serii "Barometr prawa".
W ramach Polskiego Ładu uchwalono dziewięć ustaw. Ośmiu projektów nie skonsultowano, a przynajmniej nie jest to nigdzie udokumentowane. W ośmiu przypadkach na dziewięć nie przeprowadzono rzetelnej analizy wpływu kształtowanych regulacji na konkurencyjność gospodarki i funkcjonowanie przedsiębiorstw. W jedynie trzech przypadkach na dziewięć porównano projektowane wówczas przepisy do rozwiązań obowiązujących w innych państwach.
W ramach ciekawostki: projekt ustawy o zarządzie sukcesyjnym (ważnej, ale mimo wszystko nie jest to kluczowe rozwiązanie dla milionów Polaków) z 2018 r. był konsultowany 48 razy dłużej niż Polski Ład.
Wina Putina
O nowych pomysłach podatkowych rządu wiemy niewiele. Wiem, że eksperci już się prześcigają w opiniach, czy obniżenie stawki z 17 proc. do 12 proc. to dobry pomysł, czy zły. Wiem, że zaczyna się dyskusja, czy słusznie zlikwidowana zostanie skompromitowana w ostatnich miesiącach tzw. ulga dla klasy średniej.
Tyle że warto pamiętać o jednym: dyskusja o ogólnikach bywa zdradliwa.
Gdy będzie projekt ustawy i gdy spokojnie będą go mogli przeczytać fachowcy, będzie sens rozmawiać o tym, czy idą zmiany na lepsze, czy na gorsze.
To, co jednak wiadomo już dziś: rządowi nie starczyło odwagi, by przyznać, że podatkowy Polski Ład nadaje się jedynie do kosza. W praktyce zostanie on zaorany, przemielony. Premier Mateusz Morawiecki jednak się do tego nie przyznał.
Podczas konferencji prasowej ani razu nie użył nazwy sztandarowego programu rządu oraz Prawa i Sprawiedliwości. Mówił za to, że zmiany w podatkach to element... tarczy antyputinowskiej. A całość jest podyktowana nie bajzlem, który powstał na życzenie władzy, lecz wojną i trudną sytuacją gospodarczą.
To, bądźmy ze sobą szczerzy, robienie z ludzi idiotów. Przecież każdy doskonale wie, że nie chodzi o żadną tarczę antyputinowską, lecz o tarczę antypolskoładową.
Łaty zamiast ładu
Dobrze by było, gdyby rządzący z klęski Polskiego Ładu - systemu, który upadł nie koncepcją zmian, lecz fatalnym wykonaniem i podejściem "zasady są jasne: wygrała ta partia i morda w kubeł" - wyciągnęli najważniejszy wniosek: warto rzetelnie konsultować projekty ustaw, bo naprawdę fakt wygrania wyborów nie przekłada się na nieomylność.
Dużo lepiej poprawiać projekty ustaw, tak by obowiązujące przepisy były dobre, niż po kilku miesiącach od wejścia regulacji robić kolejną wielką reformę, której głównym celem jest naprawienie tego, co zostało zepsute.
Dopóki rządzący tego nie zrozumieją, będą kolejne tarcze, kolejne łaty. Ład jednak nie nastanie. A przecież wszyscy go wypatrujemy.
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl