Kolejne szpitale zamykają oddziały. Nie ma w nich kto leczyć
Niedawno zamknięto oddział zakaźny w Makowie Podhalańskim, to samo stało się w Skierniewicach. W Cieszynie zniknął oddział chirurgii dziecięcej, a w Rzeszowie wystarczy, że część lekarzy weźmie urlop i praca szpitala jest sparaliżowana.
Również w Pruszkowie pacjentów nie przyjmuje się na oddział internistyczny, w Józefowie zamknięto oddział psychiatryczny. Przyczyna jest jedna - oddziały są, ale nie ma lekarzy.
Szukają, znaleźć nie mogą
Jacek Kaniewski, dyrektor szpitala w Skierniewicach, mówił w programie "Polska i Świat", że lekarze i tak pracowali u niego dłużej, niż powinni. Na emeryturę mogli iść już kilka lat wcześniej. I choć szpital szuka kogoś, aby ich zastąpić, to chętnych brakuje.
- Z dojazdami i konkurencją dużych miejscowości, jak w naszym przypadku Łodzi i Warszawy, to wcale nie jest proste - tłumaczył dyrektor.
Młodzi lekarze wolą wyjechać za granicę, gdzie mogą liczyć na znacznie lepsze zarobki, lub zatrudniać się w przychodniach, gdzie praca jest mniej obciążająca. Nie muszą brać trawających po kilkadziesiąt godzin dyżurów.
Cierpią szpitale powiatowe
Dyrektor szpitala w Cieszynie uważa, że problem dotyczy całego kraju, ale najbardziej cierpią szpitale powiatowe. - Śmiem twierdzić, że w szczególności szpitali powiatowych, które przyjmują na siebie największy ciężar obsługi pacjentów - powiedział w TVN24.
Z danych na rok 2018 wynika, że w Polsce zawód wykonuje niespełna 135 tys. lekarzy i 36 tys. lekarzy dentystów. Na 1000 Polaków nie ma w kraju nawet trzech lekarzy. Dane te plasują Polskę w ogonie Unii Europejskiej.
Jak wskazuje ostatni raport "Health at a Glance 2018", przygotowany przez OECD i Komisję Europejską, w Polsce brakuje ok. 30 tys. medyków, a tych, którzy mają w planie wyjazd z kraju, można liczyć w setkach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: TVN24/WP