PolskaKolejne fronty między Banasiem a PiS otwarte. NIK uderza w Ziobrę. "Mechanizmy korupcjogenne"

Kolejne fronty między Banasiem a PiS otwarte. NIK uderza w Ziobrę. "Mechanizmy korupcjogenne"

Najpóźniej na początku września NIK przedstawi szczegółowe wyniki kontroli Funduszu Sprawiedliwości, który podlega Zbigniewowi Ziobrze – dowiaduje się Wirtualna Polska. Już teraz Marian Banaś zawiadomił Mateusza Morawieckiego, Jarosława Kaczyńskiego i szefa CBA o ”mechanizmach korupcjogennych”. Ministerstwo Sprawiedliwości w odpowiedzi przypomina o sprawie syna szefa NIK.

Prezes NIK Marian Banaś kolejny raz domaga się odwołania swojego zastępcy Tadeusza Dziuby
Prezes NIK Marian Banaś kolejny raz domaga się odwołania swojego zastępcy Tadeusza Dziuby
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Patryk Michalski

Środowa konferencja członków Kolegium Najwyższej Izby Kontroli zaostrzy kolejne fronty wojny między Marianem Banasiem a obozem rządzącym. Pierwszy – wewnątrz NIK – toczy się między prezesem NIK, a jego zastępcą Tadeuszem Dziubą. Jak twierdzą nasi informatorzy, Dziuba to jedyna osoba w NIK, której w pełni ufa Prawo i Sprawiedliwość. Według naszych źródeł wszystkie jego działania, w tym odmowa udziału w głosowaniu w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, były konsultowane z Nowogrodzką.

Według gazety nie została ona przyjęta, bo Elżbieta Witek miała się domagać, by Banaś we wniosku jednocześnie wskazał Tadeusza Dziubę jako pełniącego obowiązki. Dziuba – wcześniej wieloletni poseł PiS – został wybrany na wiceszefa NIK dwa dni wcześniej. Sugestia marszałek Sejmu nie została spełniona, a Marian Banaś porzucił wówczas plany ustąpienia z urzędu.

Co więcej, w lipcu ubiegłego roku NIK poinformowała, że Marian Banaś odsunął swojego zastępcę od nadzoru nad kontrolami, co tłumaczył "koniecznością zagwarantowania niezależności kontrolerom". Była to odpowiedź na rzekome naciski na wieloletnich kontrolerów, którzy badali efektywność półtorarocznej pracy minister Beaty Kempy jako pełnomocnika rządu ds. pomocy humanitarnej. Wówczas marszałek Sejmu również otrzymała wniosek o odwołanie Dziuby, a prokuratura zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Posłowie PiS zagłosowali za utrzymaniem Dziuby na stanowisku, a śledczy odmówili wszczęcia śledztwa. Sąd jednak uznał, że decyzja była przedwczesna i nakazał przesłuchanie wiceszefa NIK.

Przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli zwracają również uwagę na to, że w dniu, kiedy sejmowa komisja regulaminowa rozpatrzy wniosek Prokuratora Generalnego o uchylenie immunitetu szefowi NIK (10 sierpnia o godz. 15), zbiera się również komisja ds. kontroli państwowej, na której Marian Banaś ma zaprezentować sprawozdanie z rocznej działalności Izby (17.30). Szef NIK obawia się, że ze względu na zmiany w harmonogramie, prace obu komisji zbiegną się w czasie i w efekcie nie będzie mógł się bronić i ustosunkować się do zarzutów, które chce mu postawić prokuratura.

Banaś kontra Ziobro w dwóch rolach

Drugi front to starcie ze Zbigniewem Ziobrą. Kontrolerzy NIK kolejny rok z rzędu wytykają poważne nieprawidłowości w wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości, który przede wszystkim miał służyć ofiarom przestępstw. Nigdy wcześniej Izba nie mówiła jednak o "mechanizmach korupcjogennych", o których poinformowani zostali Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński oraz szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Andrzej Stróżny.

Co ważne, Zbigniew Ziobro w starciu z Marianem Banasiem występuje w dwóch rolach: jako minister sprawiedliwości nadzorujący Fundusz Sprawiedliwości oraz jako Prokurator Generalny, który złożył wniosek o uchylenie Banasiowi immunitetu m.in. w związku z nieprawidłowościami w oświadczeniach majątkowych. Zbigniew Ziobro jako szef prokuratorów ma również dostęp do szczegółów postępowania wobec syna prezesa NIK Jakuba Banasia, który wraz z żoną usłyszeli zarzuty.

Ministerstwo Sprawiedliwości zręcznie korzysta z podwójnej roli Zbigniewa Ziobry. Nawet w oficjalnym komunikacie, który miał być odpowiedzią na zarzuty wobec nieprawidłowości w funkcjonowaniu Funduszu, czytamy o sprawie Jakuba Banasia. Resort pisze o politycznych działaniach NIK i "próbie wykorzystania Funduszu w wewnętrznych rozgrywkach i dla ochrony partykularnych interesów prezesa NIK i jego syna".

Ministerstwo w swoim stanowisku stwierdza również, że wszystkie działania Izby "mają bezpośredni związek z wnioskiem do Sejmu o uchylenie immunitetu prezesowi NIK w celu postawienia mu zarzutów w wyniku postępowania prowadzonego przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, a także z zarzutami postawionymi już jego synowi".

W piśmie czytamy również, że "Fundusz Sprawiedliwości to najczęściej i najbardziej skrupulatnie kontrolowana instytucja w Polsce". Ministerstwo chwali się pomocą, która trafiła do strażaków, szpitali i kliniki "Budzik dla dorosłych". W żadnym jednak punkcie ministerstwo nie odnosi się do podnoszonych przez NIK zarzutów. Dotyczą one m.in. uznaniowości w udzielanej pomocy, czego dowodem jest m.in. opisywana przez nas pomoc rzeszowskim strażom pożarnym w czasie kampanii wyborczej przed wyborami na prezydenta miasta. W wyścigu brał udział wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, który w świetle reflektorów przekazywał bony.

Tymczasem serwis OKO.press, który dotarł do szczegółów kontroli NIK, ujawnia, że Fundusz Sprawiedliwości podlegający Zbigniewowi Ziobrze "przekazał 59 mln 506 tys. zł podmiotom do tego nieprzygotowanym". Jak czytamy, 140 mln 803 tys. zł trafiło na Ochotnicze Straże Pożarne, ale sprzęt dla nich rozdysponowano "w sposób uznaniowy". 35 mln 204 tys. zł wydano na wyposażenie placówek medycznych, ale zostało ono "przekazane wybranym arbitralnie podmiotom, bez konsultacji z organami właściwymi do spraw zdrowia".

Serwis podkreśla też, że na wsparcie kliniki "Budzik dla dorosłych" przeznaczono 37 mln 240 tys. zł. To specjalistyczny ośrodek leczenia osób dorosłych ze szczególnym uwzględnieniem osób przebywających w stanie śpiączki. Jak czytamy w tekście, "zadanie to nie miało związku z celami Funduszu Sprawiedliwości, choć minister Ziobro tłumaczył, że osoby w śpiączce to często ofiary przestępstw. Jednak według NIK, nie ma żadnych danych o liczbie ofiar przestępstw znajdujących się w stanie śpiączki".

- Negatywna ocena Funduszu Sprawiedliwości nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo kiedy byłem prezesem NIK także negatywnie ocenialiśmy jego realizację – komentuje w WP senator Krzysztof Kwiatkowski, poprzednik Mariana Banasia, który jeszcze jako minister sprawiedliwości przygotowywał ustawę dotyczącą Funduszu.

- On powstał, by pomagać ofiarom przestępstw, w tym kobietom i dzieciom, ofiarom przemocy domowej czy wypadków, które wymagają kosztowego leczenia i rehabilitacji. Tymczasem w poprzedniej jeszcze kontroli okazało się, że 25 mln zł trafiło do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak ujawnili dziennikarze z tych środków zakupiono m.in. systemy informatyczne do inwigilowania obywateli. Konieczne jest wyjaśnienie wszelkich okoliczności wydatkowania pieniędzy z Funduszu, szczególnie pod kątem czego, czy rzeczywiście te pieniądze są wydawane zgodnie z ustawą i służą pomocy poszkodowanym – dodaje.

Były szef NIK uważa, że wiceszef Izby "działa w recydywie", bo - jak przypomina - to już kolejny wniosek o odwołanie Tadeusza Dziuby. – To, że sąd nakazał przeprowadzenie śledztwa w sprawie nacisków na kontrolerów, może świadczyć, że ten zarzut jest wysoce uprawdopodobniony. To bardzo źle wygląda, bo po raz kolejny wiceprezes NIK próbuje w sensie politycznym wpływać na pracę całej Izby. Myślę, że w tej sytuacji marszałek Sejmu powinna zaakceptować wniosek o odwołanie Tadeusza Dziuby – podkreśla Krzysztof Kwiatkowski w rozmowie z Wirtualną Polską.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (407)