"Kochałam Ją jak własną matkę"
Tysiące osób zebrało się na trasie przejazdu, by pożegnać Marię Kaczyńską. Trumny z ciałami prezydenckiej pary są już wystawione na widok publiczny w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Polacy składają ostatni hołd.
13.04.2010 | aktual.: 13.04.2010 16:47
Zobacz galerię: Pierwsza Dama wróciła na polską ziemię
Trumna z ciałem pierwszej damy wylądowała rano na warszawskim Okęciu. Po krótkim nabożeństwie i złożeniu hołdu zmarłej przez najbliższych, trumnę – tą samą trasą, którą jechał kondukt z ciałem Lecha Kaczyńskiego – przewieziono do Pałacu Prezydenckiego. Na trasie były ustawione setki ludzi, a pod samym pałacem czekały ich tysiące. Nie tylko warszawiaków, ale również osób z bliższych i dalszych zakątków Polski.
Po rodzinnej uroczystości w kaplicy prezydenckiej, trumny zostały przeniesione do Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Tam, gdzie w najbardziej okazałej sali odbywają się zwykle najważniejsze uroczystości z udziałem prezydenta, trumny zostały wystawione na widok publiczny.
Hołd Prezydenckiej Parze będzie można oddawać do dnia pogrzebu Marii i Lecha Kaczyńskich. Pogrzeb prezydenckiej pary odbędzie się w niedzielę.
Tłumy przed Pałacem
– Jechałem od dziewiątej, by móc tu być i złożyć ostatni hołd prezydenckiej parze – mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Mateusz Różycki z liceum im. Cypriana Kamila Norwida w Radzyminie, który przyjechał pod Pałac Prezydencki, by złożyć hołd pierwszej damie. Wyjaśnia, że bardzo przeżywa śmierć prezydenckiej pary i trudno mu się z nią pogodzić. Jeszcze dziś chciałby pożegnać się ze zmarłymi przy trumnach i, o ile będzie taka możliwość, złożyć wpis do księgi kondolencyjnej.
Z daleka, bo aż z Krakowa, przyjechał samochodem pod Pałac Prezydencki Ryszard Musiał. Specjalnie po to, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, żeby zapalić znicze, położyć kwiaty i pożegnać się z parą prezydencką. Muszą wracać do pracy, więc pewnie nie uda im się złożyć ostatniego hołdu przy trumnach. – Ale najważniejsze, że w ogóle tu jesteśmy – mówi Musiał.
Wśród tłumów przed Pałacem Prezydenckim nie brakowało dzisiaj uczniów, nierzadko całych delegacji szkolnych. – Przyszliśmy tu całą klasą, uważając, że jest to najlepszy sposób pożegnania pary prezydenckiej. Złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy znicze. Pani dyrektor wyraziła zgodę, by jedna klasa reprezentowała szkołę – mówi Aleksandra Waremko, uczennica trzeciej klasy w Gimnazjum nr 37 im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Warszawie. Pytana, jak we wspólnych rozmowach wspominają prezydencką parę, odpowiada, że jako ciepłych, życzliwych ludzi. Choć przed tragedią o Lechu Kaczyńskim mówiło się różnie – często wytykając mu ułomności – ma nadzieję, że teraz się to zmieni.
Marek Włodarski, uczeń tego samego gimnazjum, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że przyszedł pod Pałac Prezydencki dla głębszej refleksji nad tym, co się stało. – To wielka tragedia dla Polski, a precedens na skalę światową – mówi gimnazjalista. Podobnie jak koleżanka, uważa, że Lech i Maria Kaczyńscy byli normalnymi, życzliwymi, dobrymi ludźmi, a działalność Lecha Kaczyńskiego „była dla Polski nieoceniona”.
Całą klasą pod Pałac Prezydencki przyjechali również uczniowie z VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława IV w Warszawie. – Złożyliśmy już kwiaty, znicz. Mamy delegację, która złoży ostatni hołd przy trumnach prezydenckiej pary w imieniu całej naszej szkoły – mówi uczeń Adam Moniszczuk. Przyznaje, że tragedia pod Smoleńskiem to w życiu uczniów wielki przełom: – Trudno zrozumieć to, co się stało. Dla wszystkich to był wielki szok. Ważne, żebyśmy pamiętali o wszystkich zmarłych, nie tylko o parze prezydenckiej, jakimi byli osobami, co zrobili dla kraju. Im wszystkim należy się szacunek i pamięć.
Wśród żegnających prezydencką parę nie brakowało też młodszych uczniów, jak choćby ze Szkoły Podstawowej nr 189 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Rembertowie. – Przyjechaliśmy w imieniu całej społeczności szkolnej, by złożyć hołd – mówi opiekunka grupy, przyznając, że uczniowie dotarli z Rembertowa autobusem. Dwie uczennice, Monika i Amanda, wcześniej były w Warszawie, by pożegnać na trasie Lecha Kaczyńskiego. – Stałam wzdłuż ulicy. Pamiętam, że ludzie rzucali kwiaty, zapalali znicze – mówi Monika. Zaś Amanda wspomina: - Byłam z rodzicami na lotnisku na Okęciu, by pożegnać Lecha Kaczyńskiego.
Poza szkołą podstawową, z Rembertowa przyjechali również uczniowie gimnazjum nr 128 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Wszyscy zgodnym chórem mówią, że para prezydencka była w ich życiu ważna, a swoją obecnością chcą pokazać, jak bardzo. Zbaw ich, Boże
Śmierć prezydenckiej pary zmieni polskie społeczeństwo i polskich polityków? Aleksandra Waremko jest sceptyczna: - Już po śmierci Jana Pawła II mieliśmy takie, złudne, jak się okazało, nadzieje. Myślę, że również między politykami przez jakiś czas będzie lepiej, a potem znów doświadczymy tej samej, zaciętej walki. Może ich forma będzie łagodniejsza niż dotąd, ale niestety, zauważa, polityka rządzi się własnymi prawami.
- Te wszystkie niesnaski polityczne, które dotąd miały miejsce, nie ulegną zmianie. W tej chwili mamy kilka dni spokoju, zadumy. Zastanowienia się, jak dotąd to wszystko [przyp.red. życie społeczno-polityczne] wyglądało i jak powinno wyglądać. Ale nie wierzę, żeby cokolwiek się poprawiło – mówi Artur Budziński z Warszawy.
Ryszard Musiał z Krakowa ma nadzieję, że tragedia pod Smoleńskiem zmieni Polskę i Polaków. Będzie mniej błaznowania, a dyskusje będą bardziej merytoryczne, również w mediach. Przypomina jak Polska żyła rozwiązanymi sznurowadłami Lecha Kaczyńskiego. - Przecież to mogło przydarzyć się każdemu. Równie dobrze w tej chwili również ja mógłbym mieć rozwiązane sznurówki – mówi Musiał.
Budzyński przyznaje, że pod Pałac Prezydencki przyszedł, by pożegnać ludzi, którymi były przede wszystkim ofiary. - Nie jako polityków, kierowników czy dowódców. Tylko właśnie jako ludzi - mówi, że o tragedii pod Smoleńskiem dowiedział się od znajomych, przez telefon. W pierwszej chwili nie uwierzył, dopiero później, gdy włączył radio, zrozumiał tragizm sytuacji. – Zauważyłem, że zrobiło się cicho w całej Polsce. Nawet ptaki nie śpiewały. Nic – mówi Budzyński. Ciszę zauważyła również Monika Sokół z Warszawy. – Jak dowiedziałam się o tragedii, to jakby cały świat nagle runął. Maria Kaczyńska była dla mnie jak matka, i tak ją kochałam. Bo ona była właśnie taką matką nas wszystkich – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Elżbieta z Kruszewa chce jutro wrócić pod Pałac Prezydencki, by stanąć w kolejce i osobiście złożyć ostatni hołd prezydenckiej parze. Jeśli będzie miała możliwość złożyć wpis w księdze kondolencyjnej, to napisze o żalu, smutku i rozpaczy. Irena, emerytka z Warszawy, która przyszła pod Pałac Prezydencki, przyznaje, że gdyby mogła wpisać się w księdze kondolencyjnej ofiar tragedii pod Smoleńskiem, napisałaby: „Żyliśmy, bo Chciałeś. Zginęliśmy, bo Kazałeś. Zbaw, bo Możesz”.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska