Koalicja świętuje odblokowanie pieniędzy. PiS "cieszy się", ale atakuje Tuska
- To nie są pieniądze do wydawania, to są pieniądze do inwestowania – tak ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk komentuje odblokowanie 600 mld zł dla Polski z funduszy europejskich. Politycy PiS mówią o radości z pieniędzy, ale mają długą listę pretensji.
Politycy sejmowej większości nie ukrywają radości po konferencji Donalda Tuska i Ursuli von der Leyen. W kuluarach przyznają, że odblokowanie pieniędzy było przez nich oczekiwane od niedawna, bo jeszcze kilka tygodni temu nie mieli pewności, czy misja się uda. O radości z pieniędzy mówią też posłowie PiS, ale natychmiast dodają, że "zdecydowała o tym wyłącznie polityka".
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podkreśla, że resorty przygotowują się do wydatkowania unijnych miliardów. – Komentuję to z radością, bo Polska zbyt długo musiała na te środki czekać. To nie są pieniądze do wydawania, to są pieniądze do inwestowania, żeby stały się kołem zamachowym gospodarki. Chodzi o to, żebyśmy mogli jak najszybciej zobaczyć z nich zwrot - podkreśla.
Polityczka Lewicy uważa, że zapowiedziana decyzja Komisji Europejskiej "to jasna informacja zwrotna, że po zmianie władzy wzięliśmy się do pracy i krok po kroku przywracamy praworządność". Z tymi słowami nie zgadzają się przedstawiciele PiS. Były wiceszef MSZ Paweł Jabłoński mówił, że "cieszy się z tego, że pieniądze do Polski trafią, ale szkoda, że tak późno".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS nie poczuwa się do winy za brak środków
- Gdyby ludzie PO nie blokowali tych pieniędzy i nie domagali się sankcji przeciwko Polsce, mogłyby do nas trafić dużo szybciej. Z prawnego punktu widzenia nic się nie zmieniło – dodaje. Jabłoński za zmianę nie uznaje deklaracji wstąpienia do Prokuratury Europejskiej, na co uwagę zwróciła szefowa Komisji Europejskiej.
- Nie było to warunkiem odblokowania pieniędzy. Mieliśmy za to opowieści o KRS, TK, a co w prawie w tej sprawie się zmieniło? Zmienił się rząd, dlatego to przyczyny polityczne zdecydowały o tym, że pieniądze mają zostać odblokowane, ale mieliśmy do czynienia z zarzutami opartymi na kłamstwie – mówi były wiceszef MSZ.
Takim argumentom sprzeciwia się Marta Golbik, posłanka Koalicji Obywatelskiej z sejmowej komisji finansów. - To są kompletne bzdury. Unijne pieniądze nie przychodziły do Polski ze względu na łamanie praworządności. Przecież to nie jest tak, że 15 października wygraliśmy wybory i następnego dnia spłynęły na nas miliardy. Pan minister Bodnar musiał przedstawić konkretny plan przywracania praworządności. Gdyby to wcześniej zrobił PiS, to te pieniądze byłyby za ich czasów – twierdzi Golbik.
Tusk: "To góra pieniędzy"
Przypomnijmy, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas wizyty w Polsce poinformowała, że w przyszłym tygodniu zapadną dwie decyzje w sprawie funduszy europejskich dla Polski. Mają one uwolnić do 137 miliardów euro (600 miliardów złotych) z funduszu spójności i Funduszu Odbudowy. Środki wcześniej nie były wypłacane ze względu na zarzuty o łamanie praworządności.
- Jesteśmy pod wrażeniem waszych wysiłków dotyczących odtworzenia praworządności, która jest kręgosłupem społeczeństwa, w którym każdy przestrzega zasad, ludzie i firmy mają zaufanie do instytucji i są w stanie pociągnąć do odpowiedzialności władze – podkreślała Ursula von der Leyen.
- Mamy to. Na polskie to jest 600 miliardów złotych. To jest naprawdę góra pieniędzy, którą dobrze wykorzystamy, którą wykorzystamy też, żeby rozładować to wszystko, co budzi dzisiaj napięcie i niepokoje. Nieprzypadkowo pani przewodnicząca (KE) wspomniała o pierwszych szybkich płatnościach. Wśród nich będzie 1,5 mld euro, jeśli dobrze zrozumiałem. To też na nasze ponad 6 miliardów złotych, które bezpośrednio trafią do małych, średnich producentów żywności – podkreślał Donald Tusk.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski