Kluzik-Rostkowska odpowiada na list Kaczyńskiego
Trudno poważnie komentować niepoważne oskarżenia - w ten sposób Joanna Kluzik-Rostkowska odniosła się do listu Jarosława Kaczyńskiego, skierowanego do działaczy PiS. W liście tym prezes partii tłumaczy powody wykluczenia z PiS Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak.
Prezes PiS napisał m.in., że wybór Joanny Kluzik-Rostkowskiej na szefa jego sztabu w wyborach prezydenckich oraz jej decyzje personalne spowodowały "wyeksponowanie kilkorga osób". Kaczyński napisał, że powstała grupa - marginalna w PiS, ale "przekonana o swojej wyższości" - która podjęła działania w kierunku zmiany władz i charakteru partii. W tym kontekście szef PiS napisał, że "znamienne jest tutaj żądanie p. Joanny Kluzik-Rostkowskiej objęcia funkcji wicemarszałka sejmu i jednocześnie powierzenia jej funkcji przewodniczącej zespołu ds. katastrofy smoleńskiej".
Kluzik-Rostkowska zaprzeczyła temu. Twierdziła, że nigdy nie żądała dla siebie funkcji przewodniczącej parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. - W życiu nie zamieniłam słowa z Jarosławem Kaczyńskim na temat bycia szefem zespołu ds. katastrofy. Taka rozmowa nie miała miejsca - oświadczyła.
Jak powiedziała, po wyborach prezydenckich rozmawiała z Kaczyńskim na temat jej roli w partii; w tej rozmowie - dodała - zadeklarowała chęć objęcia funkcji wicemarszałka sejmu. - Miała miejsce rozmowa dotycząca zagospodarowania mnie po kampanii prezydenckiej, prezes Kaczyński uważał, że lepiej, gdybym była wiceprezesem partii, ja uważałam, że mogłabym się bardziej przydać jako wicemarszałek sejmu, bo sprawowanie tej funkcji daje możliwość takiej "pracy u podstaw" - podkreśliła posłanka.
Kluzik-Rostkowska oceniła, że z listu prezesa PiS "wyłania się obraz człowieka, który z jednej strony ma poczucie, że kontroluje partię, a z drugiej strony zupełnie nad tą partią nie panuje". - Jakiś czas temu z wielkim zdziwieniem przeczytałam w jednym z wywiadów, że Jarosław Kaczyński przez trzy miesiące prowadził kampanię, z którą się fundamentalnie nie godził, dzisiejszym listem jestem równie zadziwiona - powiedziała posłanka.
- Byłam lojalnym członkiem PiS, pracowałam na rzecz tej partii, zostałam doceniona przez kolegów i koleżanki między innymi poprzez prośby o pomoc w kampanii samorządowej, prowadziłam kampanię prezydencką w najlepszej wierze - przekonywała Kluzik-Rostkowska, odnosząc się do sformułowanego w liście prezesa PiS zarzutu w sprawie podejmowania działań "o szczególnym natężeniu złej woli", zmierzających do rozbicia lub zasadniczego osłabienia PiS.
- Jestem przekonana, że ktoś, kto jest szefem poważnej partii opozycyjnej powinien być zdolny do autorefleksji, a tymczasem ten list jest wyrazem poszukiwania winy wyłącznie na zewnątrz - powiedziała posłanka.
Według niej w tej chwili należałoby się skupić m.in. na tym, dlaczego wyniki sondażowe PiS są coraz gorsze i dlaczego rośnie nieufność do Jarosława Kaczyńskiego. - Od poważnego przywódcy oczekuje się autorefleksji - dodała.