Klub PiS chce Pawłowicz, Piotrowicza i Chojnę-Duch w TK. Tajemnicze kulisy decyzji
Milczenie – tak można w skrócie podsumować reakcje polityków obozu rządzącego na pytania o kulisy wyboru kandydatów do TK. Część posłów o niczym nie wiedziała, a prezydent Andrzej Duda miał zostać postawiony w trudnej sytuacji.
"Osoby bardzo kompetentne, doświadczone i zasłużone dla reformy wymiaru sprawiedliwości" – tak o Krystynie Pawłowicz, Stanisławie Piotrowiczu i Elżbiecie Chojnie-Duch mówił Ryszard Terlecki. Wicemarszałek zrzucił polityczną bombę wymieniając te trzy nazwiska jako kandydatów klubu PiS na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Kulisy decyzji są owiane tajemnicą. Wielu odmawia komentarza, inni odnoszą się do sprawy jedynie anonimowo.
PiS, a konkretnie Ryszard Terlecki, już w piątek informował kandydatów na sędziów TK o swoich planach. I nie przeszkodził mu w tym nawet dzień świąteczny. O propozycji przynajmniej jeden z kandydatów – Elżbieta Chojna-Duch – dowiedział się przez telefon. Na trzy dni kandydatury stały się tajemnicą.
– W piątek, w ciągu dnia, zadzwonił do mnie marszałek Ryszard Terlecki i poinformował o propozycji zgłoszenia mojej kandydatury na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Zapytał, czy jestem chętna, przekonywał, że powinnam się zgodzić. I natychmiast się zgodziłam, podpisałam niezbędne dokumenty i… nie sądziłam, że tak szybko ta informacja trafi do obiegu medialnego. Byłam pewna, że zostanie to ogłoszone później, więc zaskoczyły mnie już potwierdzone informacje o mojej przyszłości – przyznaje w rozmowie z money.pl Elżbieta Chojna-Duch.
Zobacz też: Zarzuty wobec prezydenta Andrzeja Dudy. Jego minister reaguje
Jak sama opowiada, zaskoczona była już w piątek, kiedy złożono jej ofertę. Rozmowa nie trwała długo. Chojna-Duch usłyszała propozycję i ją po prostu przyjęła - bez dalszych pytań. O pozostałych kandydatach do TK nie chce jednak mówić. Z Terleckim nie rozmawiała o ewentualnej reakcji opozycji ani o zainteresowaniu mediów.
Nie od dziś nazwiska Pawłowicz i Piotrowicza padały w kontekście TK
Kontrowersje budzą jednak przede wszystkim pozostałe dwie kandydatury. Pawłowicz słynie z niewybrednych komentarzy, a Piotrowiczowi wypominana jest niechlubna przeszłość.
W przypadku Pawłowicz od dawna w kuluarach mówiło się o tym, że może zostać zgłoszona jako kandydat do Trybunału Konstytucyjnego. O takim prawdopodobnym scenariuszu pisał w Wirtualnej Polsce Michał Wróblewski już w grudniu 2018 roku, gdy kontrowersyjna posłanka poinformowała, że odchodzi z polityki. Już wtedy – słyszymy nieoficjalnie – Pawłowicz miała otrzymać zapewnienie, że jeśli PiS wygra drugą kadencję, to ona będzie sędzią TK. – To było jej niezrealizowanym marzeniem – mówił nam znający ją polityk PiS.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dla Piotrowicza Trybunał Konstytucyjny ma być z kolei pocieszeniem po straconym mandacie poselskim. Choć sam miał wspominać wiele miesięcy temu w rozmowie ze znajomymi, że mógłby zostać sędzią TK. Tyle że – jak słyszymy – kierownictwo PiS nie miało planów zgłaszania jego kandydatury. Wszystko zmieniły wyniki wyborów 13 października.
– Stach woli robić politykę w Sejmie, ale prestiż urzędu sędziego Trybunału od zawsze był dla niego kuszący – przyznaje jeden z posłów PiS.
Zarówno Piotrowicz, jak i Pawłowicz – mówi nam jeden z polityków PiS – dostaną nagrody za lata wysługi dla partii. – Znosili ataki i upokorzenia ze strony mediów. Lider nigdy o takich ludziach nie zapomina – tłumaczy rozmówca WP.
Kolejny zauważa: – Jest też jeden, najważniejszy chyba powód. To ludzie pewni, którzy nigdy się od "dobrej zmiany" nie odwrócą. To są politycy niestanowiący ryzyka dla PiS.
Posłowie nic nie wiedzieli
Mimo to w obozie władzy informacja o ich kandydaturach była zaskoczeniem.
– Komu mógł przyjść taki pomysł do głowy – dziwi się wysoko postawiony urzędnik w jednym z ministerstw. – To nie wygląda na przemyślaną i od dawna przygotowaną akcję, bo gdyby np. Piotrowicz miał być brany pod uwagę jako nowy członek TK, to nikt by go nie wstawiał na listy wyborcze, żeby wstydu nie było, że przegra. A mówiło się przed wyborami, że może mieć słabe poparcie w swoim okręgu – dodaje.
Nasz rozmówca wątpi też, że "akcja ma błogosławieństwo Kaczyńskiego". – Jeśli ktoś myśli, że Krystyna Pawłowicz ma jakieś szczególne chody u prezesa, to jest w grubym błędzie. Przyklejanie Pawłowicz do Kaczyńskiego to bzdura – zdradza polityczne kulisy.
Tadeusz Cymański, poseł Solidarnej Polski, w rozmowie z nami powiedział: "Nie znam sprawy, muszę się zapoznać". – Czyli nie uczestniczył pan w podejmowaniu decyzji? – dopytywaliśmy. Polityk podkreślił, że nie. To pytanie zadaliśmy też innemu posłowi PiS i również odpowiedział przecząco. – Nikt nie wiedział. Przecież od razu by to wyciekło do mediów. Takie decyzje podejmuje się w wąskim gronie, a informuje w ostatniej chwili – dodał.
Gdzie w tym wszystkim jest prezydent?
W Pałacu Prezydenckim trudno o jakiekolwiek informacje na temat kandydatur PiS do TK. Nieoficjalnie słychać, że Pałac Prezydencki nie jest zadowolony z zaproponowanych przez PiS kandydatur.
– Zaryzykowałbym tezę, że Duda nie był konsultowany w sprawie kandydatów do TK. Gdyby prezes położył prezydentowi te nazwiska na stole, to prezydent by się nie zgodził. Ale wtedy sytuacja byłaby dziwna, bo Kaczyński musiałby przedstawić kandydatury Pawłowicz i Piotrowicza wbrew woli Dudy. Dlatego, moim zdaniem, w tej sprawie prezes "obszedł" Pałac, a rozmowy dopiero przed nimi – mówi nam polityk PiS.
To jednak opinia naszego rozmówcy, a nie potwierdzona informacja. Dlatego zadzwoniliśmy do Pałacu Prezydenckiego. Rzecznik Andrzeja Dudy nabrał wody w usta. Podkreślił stanowczo: "W żaden sposób nie odnosimy się do sprawy. W żaden sposób. Nie komentujemy". – Nie mam żadnego komentarza – odpowiedziała nam Zofia Romaszewska, doradczyni prezydenta.
Według informacji Wirtualnej Polski w ostatnich dniach miało dojść do spotkania rzecznika głowy państwa z przedstawicielami Nowogrodzkiej. Na spotkanie z Błażejem Spychalskim umówiony był m.in. szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski. Czy rozmawiano o TK? Jak słyszymy, tematem miały być przygotowania do kampanii prezydenckiej. Tyle że temat kandydatur do TK siłą rzeczy się w tę kampanię wpisuje. I nie ułatwia sytuacji Andrzejowi Dudzie.
Zdaniem wysoko postawionego urzędnika w jednym z ministerstw prezydent Andrzej Duda "teraz jest w klinczu". – Musi to podpisać, ktoś mu musi opłacić kampanię, a wybory się zbliżają – mówi.
Grzegorz Lipiec, działacz PO snuje z kolei wizję, że Duda "wsłuchując" się w głos Polaków, nie zaprzysięga Piotrowicza i Pawłowicz. Niewiele traci, bo PiS i tak nikogo innego nie wystawi, ale pozyskuje trochę "letniego" elektoratu opozycji i skacze na 60 proc. poparcia. Komentatorzy piszą o jego niezależności tak jak półtora roku temu, gdy zawetował dwa punkty podczas "bitwy o sądy". I wygrywa w cuglach.
– Gdybyśmy za każdym razem wstrzymywali się od decyzji z uwagi na negatywny odbiór, to byśmy byli w tym samym miejscu, co dzień po wyborach w 2015 roku - tak kontrowersje wokół sprawy komentuje w rozmowie z nami Radosław Fogiel. Wicerzecznik PiS na pytanie o to, kto zdecydował o wyborze kandydatur odpowiada, że można mówić o szerokim gronie, w którym również znajdują się koalicjanci – Porozumienie Jarosława Gowina i Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.
– To było zgłoszenie klubu PiS, który tworzą posłowie wszystkich partii tworzących Zjednoczoną Prawicę. Zgłasza to określona liczba posłów, wymagane jest 50 podpisów – mówi.
Wiceminister Marcin Ociepa, wiceprezes Porozumienia, przyznał w poniedziałek, że jego partia o tych kandydaturach.... nic nie wiedziała. – Nie jesteśmy entuzjastami tych kandydatur – powiedział współpracownik wicepremiera Jarosława Gowina.
Anna Kozińska, Michał Wróblewski, Mateusz Ratajczak
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl