Kłótnia o pociski w Brukseli. Francja oskarża Polskę
Dwa tygodnie po tym, jak UE ogłosiła historyczne porozumienie w sprawie dostarczenia Ukrainie amunicji, przywódcy wciąż zastanawiają się nad prawnymi szczegółami. Kością niezgody jest kwestia, kto powinien zrealizować kontrakty na broń – tylko unijne firmy, czy też konkurenci z innych krajów.
Kraje Unii Europejskiej w odpowiedzi na zapotrzebowanie walczącej Ukrainy postanowiły, że połączą siły i zbiorą pieniądze do jednej wspólnej puli, aby móc dostarczyć do Kijowa milion pocisków w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
Wspólny plan zakupu amunicji jest częścią trzyetapowego procesu, który przywódcy UE zatwierdzili w zeszłym miesiącu w nadziei na szybkie dostarczenie Ukrainie potrzebnej amunicji.
W międzyczasie podjęto nawet decyzję o zwiększeniu kwoty finansowania do 2 miliardów euro. Jednak pojawił się jednocześnie spór, kto powinien zrealizować kontrakty na uzbrojenie. Liderzy spierają się, czy ograniczyć poszukiwania kontrahentów tylko do producentów z UE, czy rozszerzyć je o firmy ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Szwecja proponuje rozwiązanie
Jak dowiedziało się Politico od trzech zaznajomionych z sytuacją dyplomatów, francuski ambasador przy UE oskarżył swojego polskiego odpowiednika o obwinianie w mediach Paryża za hamowanie ostatecznego porozumienia. Dyplomata z Francji podkreślił, że są po prostu pragmatyczni, na co polski przedstawiciel odpowiedział, że Francja tylko utrudnia obecne negocjacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W końcu Szwedzi, którzy sprawują rotacyjną prezydencję UE, zaproponowali konsensus. "Dokument kompromisowy ograniczył przyszłe kontrakty do "podmiotów gospodarczych mających siedzibę w Unii i Norwegii", ale zawierał zapis, że dyrektywa nie powinna stanowić precedensu", czytamy na portalu.
Niektórzy dyplomaci uważają, że umowa za bardzo zmierza w kierunku francuskim, podczas gdy inni narzekali, że otwiera nowe pytania o to, które firmy lub podwykonawcy powinni być zaangażowani w produkcję broni.