Kijowski przyznaje: KOD ma problem z ludźmi młodymi. Ale mamy dużo sygnałów, że są po prostu zastraszani
• Lider KOD-u zapowiedział, że jego ruch stara się dotrzeć do mieszkańców powiatów i małych miejscowości, w tym rolników.
• Kijowski przyznał jednak, że w KOD "jest pewien problem z młodymi"
• - Mamy bardzo dużo sygnałów, że ludzie są po prostu zastraszani - stwierdził
• Sugerował, że dochodzi do tego nawet w korporacjach międzynarodowych
• - Zastraszanie odbywa się na różnych poziomach - dodał
Lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski powiedział w Olsztynie, że nie jest to wyłącznie ruch wielkomiejskiej klasy średniej. Jego zdaniem KOD stara się dotrzeć również do mieszkańców powiatów i małych miejscowości, w tym rolników.
O to, czy KOD jest organizacją wielkomiejskiej klasy średniej czy "zejdzie na poziom" Polski powiatowej, Kijowski był pytany podczas spotkania zorganizowanego przez lokalne struktury tego stowarzyszenia w Olsztynie. Lider KOD ocenił, że gdyby podczas którejś z demonstracji poprosić przedstawicieli tej klasy o podniesienie rąk, to nie wszyscy by to zrobili. - Myślę, że nawet mniej niż połowa - sprecyzował.
Przyznał, że ogólnopolskiemu ruchowi łatwiej jest organizować się w dużych miastach. Zapewnił jednak, że KOD stara się budować struktury "coraz niżej". W jego ocenie, obecnie w kraju jest już ok. 200 lokalnych grup, z czego kilka w woj. warmińsko-mazurskim.
Kijowski powiedział, że KOD ma też programy, które "wychodzą w stronę rolników". Według niego jest to istotne, bo w najrzadziej zaludnionych regionach mieszkają ludzie utrzymujący się z rolnictwa. Jako przykład podał woj. łódzkie, gdzie - jak mówił - "nasi prawnicy jeżdżą właśnie po miastach powiatowych i mniejszych", organizują spotkania, podczas których tłumaczą rolnikom w jaki sposób zmiany w prawie mogą wpłynąć na ich życie.
Lidera KOD pytano również, dlaczego wśród uczestników demonstracji i działaczy widać tak niewielu młodych ludzi. - Po pierwsze uważam że młodość jest mocno przereklamowana. Doświadczenie, mądrość życiowa to są te wartości, na których można coś trwałego zbudować - odpowiedział, czym wzbudził aplauz uczestników spotkania.
Kijowski ocenił, że w publiczną działalność angażują się zazwyczaj ludzie, którzy już "jakoś uporządkowali swoje życie". Przyznał jednak, że w KOD "jest pewien problem z młodymi".
- Jedno z ważnych wytłumaczeń jest takie, że mamy bardzo dużo sygnałów, że ludzie są po prostu zastraszani. Nawet w korporacjach międzynarodowych zachęca się ludzi, żeby nie pojawiali się publicznie w miejscach, gdzie mogą być skojarzeni z jakąkolwiek działalnością polityczną. W podtekście się rozumie, że chodzi o KOD - przekonywał.
Ocenił też, że zastraszanie "odbywa się na różnych poziomach". Jego zdaniem, w takiej sytuacji człowiek, który - jak mówił - chociażby ma plan założenia rodziny, chce wziąć kredyt czy kupić mieszkanie, nie będzie się angażował w taką działalność.
Według Kijowskiego dotychczas deklaracje członkowskie do Młodego KOD złożyło ok. 300 osób. Jak zauważył, na ok. 7 tys. wszystkich członków stowarzyszenia, "nie jest to bardzo dużo, ale jednak oni są".
Ocenił też, że problem z aktywnością młodzieży w sferze publicznej jest charakterystyczny nie tylko dla Polski. Jego zdaniem, jest to obszar do edukowania młodzieży.
- Przecież to są nasze dzieci, nasze wnuki, których być może nie do końca dopilnowaliśmy, żeby miały świadomość jak należy działać. Są tacy działacze KOD, którzy mówią "moje wszystkie dzieci się angażują i działają", ale są i tacy, którzy mówią "ja nie wiem jak dotrzeć do tych moich potomków, żeby ich zachęcić" - powiedział Kijowski.