Kierowca bmw uciekł? "Kompromitacja! Czas na dymisje w rządzie"
"Kompromitacja" - to tylko jedno z określeń, jakie pojawia się w związku z najnowszymi doniesieniami na temat sprawcy wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. W piątek Zbigniew Ziobro poinformował o wydaniu listu gończego za kierowcą bmw, który podejrzany jest o spowodowanie tragedii w Sierosławiu.
"Kompromitacja! Tu powinny się posypać dymisje w rządzie. Jak najpierw informujesz, że komuś będziesz stawiał zarzuty, a potem go zaczynasz szukać, to nie dziw się, że ci ten ktoś uciekł" - napisał w piątek w serwisie X (dawniej Twitter) Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski.
"Wiem, że są różne podejścia, ale ja bym jednak najpierw zatrzymał człowieka albo chociaż ustalił, gdzie przebywa, a potem mówił publicznie, że prokurator postawi mu zarzuty" - dodał z kolei Patryk Słowik. Kolejny z dziennikarzy WP podkreślił, że nie trzeba mówić głośno na konferencji prasowej, by przedstawić komuś zarzuty. "Jeśli chce się kogoś złapać, to działa się odrobinę ciszej" - zauważył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca bmw uciekł po wypadku na A1? "Powinny się posypać dymisje w rządzie"
Fala komentarzy w mediach społecznościowych to efekt piątkowej decyzji Zbigniewa Ziobry. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny ogłosił na konferencji prasowej w Łodzi, że wydał polecenie związane z wystawieniem listu gończego i upublicznieniem wizerunku kierowcy bmw. Jest on podejrzany o doprowadzenie do wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu w sobotę 16 września. Zginęła w nim trzyosobowa rodzina.
- Rodzina kierowcy bmw zapewnia, że stawi się on przed wymiarem sprawiedliwości, natomiast prokurator na moje polecenie podjął w tej sprawie wszystkie niezbędne działania, aby zapewnić jego zatrzymanie i doprowadzenie przed wymiar sprawiedliwości. Wydałem też polecenie, aby w związku z wydaniem listu gończego został upubliczniony wizerunek sprawcy - powiedział Ziobro.
"Czyli prawie dwa tygodnie prokuratura nie wiedziała, co się stało na A1, a w tym czasie sprawca się po prostu ulotnił. To jest coś bez nazwy" - skomentowała sytuację Agnieszka Gozdyra, dziennikarka Polsat News.
Ziobro podczas wystąpienia w Łodzi przekonywał, że 32-letni kierowca bmw "jest poszukiwany intensywnie", a "poszukiwania są zakrojone na dużą skalę".
"Kolejność działań bywa istotna. Przykładowo, gdy jest się prokuratorem generalnym, lepiej najpierw zatrzymać osobę, której chce się postawić zarzuty, a potem o chęci zatrzymania opowiedzieć w mediach. Odwrotna kolejność ma swoje mankamenty" - napisał Patryk Słowik na łamach Wirtualnej Polski.
"Jaki szeryf, taka skuteczność. Ale co się ponapina w mediach..." - napisała z kolei ceniona publicystka kataryna.
"Majtczak uciekł z Polski - jak ustaliłem - około 5 dni temu. Zwiał tuz po tym, jak do sieci trafiło nagranie świadka wypadki na A1. Prokuratura nie informowała o sprawie tak długo właśnie z tego powodu - już go szukali" - przekazał Łukasz Zboralski, szef portalu brd24.pl, który zajmuje się bezpieczeństwem na drogach.
Tragiczny wypadek na A1. Spłonęła rodzina
Do wypadku na A1 doszło w sobotę, 16 września - na autostradzie A1 na wysokości Sierosławia. Zginęła w nim trzyosobowa rodzina, która wracała z wakacji.
Na miejscu wypadku szybko pojawiły się służby. Straż pożarna informowała o dwóch autach, które uczestniczyły w tragicznym wypadku. Niemniej policja wydała komunikat, który wzbudził ogromne kontrowersje - nie wspomniała w nim o drugim aucie (bmw).
"Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący pojazdem kia, na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn, uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się" - czytamy w komunikacie policji.
Tragedię rodziny i treścią komunikatu szybko zainteresowali się jednak internauci i nagłośnili sprawę udostępniając filmiki, na których zobaczyć można jadę z ogromną prędkością przez A1 bmw. Następnie minister Zbigniew Ziobro zwołał konferencję prasową i poinformował, że bmw brało udział w wypadku, a w momencie uderzenia w samochód z rodziną zanotowano prędkość 253 km/h.
Wiadomo już, że kierowca BMW zaraz po głośnym wypadku na A1 odmówił hospitalizacji i osobiście podpisał dokument, w którym zrezygnował z pomocy medycznej. Wynika tak z dokumentów sporządzonych przez ratowników, na które powołuje się TVN24. Jeden z pasażerów samochodu miał spożywać alkohol - podała stacja.
Wypadek na A1. Informacje prokuratury
We wtorek (26 września) Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim przekazała opinii publicznej informację w sprawie wypadku na A1. Poinformowała, że "trwają intensywne czynności dowodowe i przesłuchania świadków". Przekazano również, że wstępna wersja wydarzeń mówi o tym, że "prawdopodobnie doszło do nieustalonego zjechania samochodu marki Kia i uderzenia w bariery, bmw prawdopodobnie zahaczyło o ten samochód".
- To są wszystko hipotezy. Wszystkie są weryfikowane i badane - podkreślała Magdalena Czołnowska z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.
"Tuż po zdarzeniu z udziałem prokuratora i biegłego dokonano oględzin miejsca wypadku, zwłok oraz obu uczestniczących w wypadku samochodów marki BMW i KIA. Przesłuchano w charakterze świadków osoby, które podjęły próbę udzielenia pomocy ofiarom, a także osoby, które utrwaliły moment tragedii na kamerach we własnych pojazdach. Przeprowadzono również badanie trzeźwości i test na obecność substancji odurzających u kierującego bmw z wynikiem negatywnym" - napisano w informacji.
Zobacz również: "Cała Polska spekuluje". Tusk o tajemniczym wypadku na A1