Kiedy geograficzny zachód stał się "Zachodem"?
Kiedy geograficzny zachód nie był jeszcze "Zachodem" w sensie świadomej własnej odrębności cywilizacji, przeplatały się tam elementy chrześcijaństwa z kulturą Dalekiego Wschodu, Indii oraz - starożytnej Grecji zapośredniczonej przez islam. Kultura arabska ścierała się z pamięcią Rzymu i wolą mocy przesuwających się na południe ludów z Północy. Samo chrześcijaństwo też było wtedy przesycone wątkami i - co ważniejsze - założeniami o sposobie istnienia świata i jego poznawania - zaczerpniętymi z innych kultur.
Dopiero wyprawy krzyżowe odcięły wpływy islamu i - wraz z podziałem chrześcijaństwa na "zachodnie" i "wschodnie" - doprowadziły do uformowania się bardziej jednorodnego i spójnego kanonu kulturowego.
Ale wcześniej rozważania filozoficzne i teologiczne prowadzone na obszarze zachodu (który nie był jeszcze świadomym siebie "Zachodem") przesycone były zaczerpniętymi z Grecji sądami apofatycznymi, sygnalizującymi wątpienie i rozpoznawanie własnej niewiedzy. Dopiero potem znakiem markowym Zachodu stało się poszukiwanie pewności i jej utrwalanie. Zanim do tego doszło, na terenie geograficznego zachodu dominowało poszukiwanie prawdy zawartej w różnych formach i żadnej z nich - podobnie jak w buddyzmie - nie traktowano jako czegoś absolutnego. Wszystko było tylko przybliżaniem się, drogą, metaforą.
Dalekowschodnie pojęcie "drogi" wprowadzono do religii chrześcijańskiej, która miała doprowadzać człowieka do poznawania samego siebie, swojego etycznego potencjału. Pojawiła się paradoksalna teologia Anzelma, traktująca obserwację procesu myślenia jako sposób na orientowanie się w świecie. Filozoficzna szkoła Kapedocjanów wyjaśniała tajemnice chrześcijaństwa (m.in. Trójcy Świętej) na modłę taoistyczną. Wskazywano, iż nie chodzi o byty, ale - aspekty procesu poznawania, z których wyłania się stopniowo rozwiązanie tajemnicy. Szukano wiedzy poza pojęciami (jak w Zen). Doceniono czas jako coś też istniejącego na poły fizycznie, z odmianami czasu (jak w taoizmie, ale też - starożytnej Grecji) mającymi różne funkcje, a nawet - odmienny rytm.
Dlaczego o tym piszę? A dlatego, że nie tylko globalizacja, ile - lawinowo rosnąca złożoność świata, sprzyja poszukiwaniu wyjaśnień, paradygmatów, pojęć w innych cywilizacjach. I znów wraca wielowymiarowość, która czyni "Zachód" coraz bardziej tylko geograficznym zachodem. Jest to proces pełen ryzyka, ale też - szans. Bo patrząc na siebie poprzez odmienny, niż używany dotychczas, paradygmat (np. logikę wielowartościową) może dowiemy się o sobie czegoś nowego?
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski