Kidawa apeluje, by nie iść na wybory. Są już pierwsze, mocne reakcje
Po tym jak Małgorzata Kidawa-Błońska zaapelowała do wyborców, by ze względu na zagrożenie koronawirusem, nie szli do urn 10 maja, w mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo komentarzy. PiS drwi, że wicemarszałek Sejmu walkowerem oddaje prezydencki wyścig. Pojawiły się również teorie, że apel Kidawy to wstęp do zastąpienia jej kandydatury innym politykiem PO.
29.03.2020 | aktual.: 29.03.2020 17:22
"Uczciwość każe mi dziś twardo powiedzieć: z powodów etycznych nie wolno, a z powodów technicznych nie da się przeprowadzić wyborów 10 maja. Nie można narażać życia wyborców ani członków komisji wyborczych i urzędników. W Gdyni to ponad 1150 osób!" - napisał na Twitterze prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Jego wpis pojawił się godzinę później po apelu kandydatki Koalicji Obywatelskiej Małgorzaty Kidawy - Błońskiej.
Wicemarszałek Sejmu zaapelowała, by w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia Polaków, wyborcy nie szli 10 maja do wyborów. "Wybory powinny się odbyć wtedy, kiedy będzie to możliwe i bezpieczne dla ludzi. Bardzo proszę wszystkich obywateli: zostańcie w domu! Zadbajcie o siebie i najbliższych" - napisała w liście otwartym kandydatka KO na prezydenta.
A w niedzielę po południu ogłosiła na konferencji, że zawiesza całkowicie swoją kampanię. - Będę się zajmowała tylko tym, czym dotąd, będę realizowała zadania, które stoją przed posłem Rzeczypospolitej. Apeluję także do moich kontrkandydatów. To jest chyba czas, żebyśmy wyraźnie i dobitnie powiedzieli głośno, że 10 maja wybory nie mogą się odbyć - podkreśliła.
Apel Kidawy-Błońskiej spotkał się z krytyką polityków PiS. "Polityk, która roztrwoniła poparcie, jakie posiadała. To Komorowski bis, stąd błagalne apele o bojkot, który jest jedyną szansą na odbudowanie upadłego wizerunku" - napisał poseł Jan Mosiński z PiS.
"Kidawa wzywa do bojkotu wyborów prezydenckich. Widocznie strach zagląda jej coraz głębiej w oczy, że nie wejdzie do drugiej tury..." - dodał poseł Kazimierz Smoliński.
Z kolei były europoseł PiS, politolog prof. Marek Migalski uważa, że apel Kidawy-Błońskiej przekreśla definitywnie jej szanse na zostanie prezydentem Polski. "Bardzo ryzykowny i poważny krok. To de facto wycofanie się z wyścigu i wezwanie do ograniczonego nieposłuszeństwa obywatelskiego. Jedno już jest pewne: MKB nie będzie prezydentem RP w latach 2020-2025" - napisał Migalski.
W podobnym tonie wypowiedział się dziennikarz Tomasz Sekielski. "Może jednak trzeba było najpierw porozumieć się z pozostałymi, opozycyjnymi kandydatami. A tak, MKB wyskoczyła przed szereg. Bezsensowna i politycznie samobójcza strategia KO" - napisał Sekielski.
Do apelu odniósł się również inny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia.
"Wyborów powinno nie być 10.05. Bojkot to rezygnacja z praw obywatelskich. To władza powinna zrezygnować z szaleństwa i przełożyć wybory, a nie obywatele ze swoich praw. Należy działać wspólnie a nie odrębnie się poddawać, byłem i jestem gotów do rozmowy z innymi kandydatami" - twierdzi Hołownia.
Z kolei Krzysztof Bosak - kandydat Konfederacji na prezydenta uważa, że "apel jest niemądry i tylko pogłębia konflikt polityczny". - Zdecydowanie nie włączę się w bojkot wyborów inicjowany przez PO - napisał na Twitterze.
Tusk miałby zastąpić Kidawę?
A dość ciekawą tezę wysnuł dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki.
"Mam wrażenie kompletnego chaosu, braku strategii i jednolitego przekazu w PO. Dziś wezwanie do bojkotu wyborów jest mało zrozumiałe i przedwczesne. Bo szansa ich przeprowadzenia jest niemal żadna. A sprawia to wrażenie zejścia z placu boju i uprzedzenia porażki. (...) Teoria niepotwierdzona acz prawdopodobna: wycofanie Kidawy-Błońskiej to także element gry na zmianę kandydata PO. W kompletnie nowych realiach społecznych i politycznych na start zdecydowałby się Donald Tusk, którego obciążenia, w tej sytuacji, miałyby znacznie mniejsze znaczenie" - napisał Konrad Piasecki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl