Katastrofa Tu‑154 w Rosji. Kontakt z załogą urwał się nagle, nie zdążyli nawet nadać sygnału SOS
Przez całą noc będzie prowadzona na Morzu Czarnym akcja poszukiwawcza ciał pasażerów samolotu Tu-154. Należąca do rosyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej maszyna spadła do morza w niedzielę nad ranem. Na pokładzie znajdowały się 92 osoby. Wszyscy zginęli. Samolot zniknął z radarów dwie minuty po starcie z lotniska w mieście Adler, gdzie uzupełniał paliwo.
25.12.2016 | aktual.: 26.12.2016 10:13
Rzecznik prasowy rosyjskiej armii Igor Konaszenkow poinformował, że w akcji poszukiwawczej biorą udział ponad 3 tysiące osób, 32 statki, 5 helikopterów oraz 100 nurków. Zapowiedział, że akcja będzie trwała bez przerwy, również w nocy. Szczątki samolotu odnaleziono półtora kilometra od brzegu, na głębokości około 60 metrów. Do tej pory wyłowiono 11 ciał ofiar, które zostaną przewiezione do Moskwy, gdzie mają być zidentyfikowane. Trwają też poszukiwania czarnych skrzynek maszyny.
Według domniemanego zapisu rozmów między załogą Tu-154 a wieżą kontroli lotów w Soczi kontakt z samolotem urwał się nagle, zaledwie kilka minut po starcie. Piloci nawet nie zdążyli nadać sygnału SOS, a to mogłoby świadczyć, że samolot uległ zniszczeniu w ułamkach sekund. Minister transportu Rosji Maksim Sokołow powiedział, że brane są pod uwagę wszystkie możliwe przyczyny katastrofy, włącznie z atakiem terrorystycznym.
O opublikowanym w sieci nagraniu, na którym zarejestrowano wymianę zdań między kontrolerami a pilotami, mówił korespondent "Faktów" TVN z Moskwy Andrzej Zaucha. Jego autentyczności oficjalnie jeszcze nie potwierdzono, jednak faktem jest, że załoga Tu-154 nie zgłaszała żadnych kłopotów, co wskazuje na gwałtowny przebieg wypadku.
W takich okolicznościach musiałaby to być albo potężna awaria, w wyniku której posłuszeństwa odmówiłyby najważniejsze urządzenia, w tym system łączności, albo zamach bombowy. Rosyjskie władze z góry "całkowicie wykluczyły" terroryzm, jednak warto pamiętać, że identycznie zareagowały ponad rok temu, gdy w Egipcie katastrofie uległ Airbus A321 rosyjskich linii lotniczych Kogałymawia (Metrojet). Przez długi czas Kreml nie chciał wiązać tamtego wypadku z zamachem bombowym, choć służby egipskie szybko dostarczyły niezbitych dowodów na atak terrorystyczny zorganizowany przez tzw. Państwo Islamskie.
Z drugiej strony przypadek Tu-154 jest inny. Był to samolot należący do ministerstwa obrony Rosji, więc objęty o wiele bardziej restrykcyjnymi procedurami bezpieczeństwa. Startował z Moskwy, jego pasażerowie to w większości członkowie słynnego na cały świat Chóru Aleksandrowa, wojskowi i przedstawiciele prokremlowskich mediów. Trudno sobie wyobrazić, by w tych warunkach ktoś mógł umieścić na pokładzie maszyny ładunek wybuchowy lub dokonać celowego sabotażu. Choć trzeba pamiętać, że do czegoś mogło dojść również w trakcie uzupełniania paliwa w Soczi.
Dlatego też źródła w resortach siłowych, cytowane przez rosyjskie media, mówiły o błędzie pilotów lub usterce technicznej. Pojawiły się też spekulacje, że do silników samolotu mogły wpaść ptaki albo maszyna uległa oblodzeniu. Sugeruje się również, że Tu-154 mógł zostać przeładowany - wiózł również m.in. pomoc humanitarną dla Syryjczyków. Jedno wiadomo na pewno - warunki pogodowe były sprzyjające i nie odegrały roli w wypadku.
Polska Agencja Prasowa cytuje majora lotnictwa wojskowego Andrieja Krasnopierowa, który w rozmowie z "Nową Gazietą" porównał tragedię do Tu-154 właśnie do katastrofy w Egipcie. - Taka sama historia: samolot ginie z ekranów radarów, później okazuje się, że odpadł mu ogon, a po długim czasie informuje się nas o zamachu terrorystycznym - zauważa wojskowy.
- Wciśnięcie przycisku alarmowego to dla pilota ułamek sekundy. W wypadku dowolnej usterki, jakiegokolwiek zdarzenia pierwszym obowiązkiem pilota jest poinformowanie służb na ziemi przez wciśnięcie przycisku. A tutaj cisza, brak łączności - podkreślił. Ekspert zwrócił uwagę, że szczątki samolotu rozrzucone są w promieniu 15 km. - Oznacza to, że rozpadł się w powietrzu. Samolot był solidny. Wpadając do wody mógł stracić skrzydło, ale nie mógł rozpaść się na części - zaznaczył.
Wszelkie wątpliwości wokół przyczyn tragedii mogą rozwiać dopiero zapisy czarnych skrzynek. Choć jeśli na pokładzie samolotu rzeczywiście była bomba, to odnalezione fragmenty poszycia, ciała ofiar czy bagaże powinny nosić ślady wybuchu.
Warto odnotować, że według rosyjskich mediów Tu-154, który uległ katastrofie, wszedł do służby w 1983 roku. Od tamtego czasu przeszedł trzy gruntowne remonty - ostatni w grudniu 2014 roku.
Depesze kondolencyjne przesłali kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Turcji Binali Yildrim oraz polski prezydent Andrzej Duda.Prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił poniedziałek dniem żałoby narodowej. Zgodnie z rozporządzeniem prezydenta Władimira Putina, na budynkach rządowych w całej Rosji opuszczono flagi państwowe. Ośrodki kultury i kanały telewizyjne zaprzestały pokazywania programów rozrywkowych. Rodzinom ofiar obiecano wypłatę jednorazowego wsparcia finansowego w wysokości miliona rubli, czyli 70 tysięcy złotych.