Katastrofa smoleńska. Prezydent Andrzej Duda wspomina moment, kiedy dowiedział się o tragedii
Dziesięć lat temu doszło do katastrofy smoleńskiej. Prezydent Andrzej Duda opowiedział o tym, jak dowiedział się o tragedii i co wtedy czuł. Unikał odpowiedzi na pytanie, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 r. Jednocześnie mówił o "poważnych błędach" ówczesnego premiera Donalda Tuska.
10.04.2020 | aktual.: 28.03.2022 15:06
Wrak rządowego Tu-154 nadal jest w Rosji i jest to wina decyzji rządu Donalda Tuska - tak twierdzi prezydent Andrzej Duda. W czwartek, w przeddzień 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej mówił w TVP, że dzisiaj nie można powiedzieć, co naprawdę się stało i dlaczego. Zwracał uwagę na wcześniej podjęte decyzje.
Mówił o "kompletnie niezrozumiałej decyzji o tym, żeby uznać, że lot polskiej delegacji do Smoleńska samolotem wojskowym (...) był lotem cywilnym, że w związku z tym nie będzie stosowana dwustronna umowa pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską, dotycząca katastrof przy lotach wojskowych, tylko będzie stosowana konwencja chicagowska dotycząca lotów cywilnych". - To znacząco pogorszyło naszą sytuację w całym śledztwie dotyczącym przyczyn katastrofy - podkreślił prezydent.
- To były decyzje Donalda Tuska, jego rządu, to były bardzo poważne błędy - zaznaczył Duda, odnosząc się do tego, że Polska nie ma czarnych skrzynek ani wraku samolotu. - Ówcześnie rządzącym można za to postawić tylko i wyłącznie ocenę niedostateczną - podkreślił.
Prezydent mówił też o śledztwie i sekcji zwłok ofiar. Przypomnijmy, że okazało się, że w części z nich znajdują się szczątki kilku osób. - Ja wiem, że atmosfera była trudna, ale obowiązkiem rządzącym ówcześnie było jednak mimo wszystko twardo prowadzić to, co procedury nakazywały i te sekcje w Polsce przeprowadzić. Nie zrobiono tego i potem przez lata borykaliśmy się z problemami na tym tle i niestety też niewykluczone, że wiele dowodów w międzyczasie zatarł czas - powiedział.
Katastrofa smoleńska. Kiedy prezydent Andrzej Duda się dowiedział
W dniu tragedii Duda był w swoim domu w Krakowie. Zadzwoniła do niego znajoma. - Kiedy usłyszała mój głos, rozpłakała się, ja zacząłem się pytać: co się stało? A ona powiedziała do mnie takim zapłakanym głosem, że spadł samolot z prezydentem. Nigdy tych słów nie zapomnę - wspominał prezydent.
- Największe emocje dla mnie, to był moment, w którym powiedzieli, że wszyscy zginęli. To był moment kompletnej pustki, takiej bezdennej rozpaczy, która powoduje, że człowiek czuje się jakby był wydrążony w środku - powiedział. I dodał: - Z jednej strony jest ból, pustka, ale z drugiej strony masz pełną świadomość, że nie zostałeś powołany do tego, żeby w takim momencie pogrążać się w rozpaczy, że są określone procedury i trzeba działać według tych procedur, trzeba się opanować, trzeba, jak to dzisiaj mówimy, ogarnąć sytuację, trzeba po prostu krok za krokiem niemalże jak robot, jak automat realizować to, co do ciebie należy, twardo myśleć przy tym wszystkim jeszcze.
Duda był wtedy ministrem w Kancelarii Prezydenta. Tłumaczył sobie, że "prezydent po to go właśnie powołał, żeby w najtrudniejszej sytuacji stał, był i służył Rzeczypospolitej". - I ta myśl o tym, że to powołanie jest określonym zobowiązaniem dla mnie i to, że przetrwałem i jestem tutaj także jest dla mnie zobowiązaniem, że to mi pozwoliło wrócić do takiego stanu, w którym mogłem te obowiązki realizować i je realizowałem, zresztą tak samo, jak i koleżanki i koledzy tutaj w Kancelarii czy w innych miejscach - podkreślił prezydent.
Katastrofa smoleńska. Plan obchodów 10. rocznicy
Najpierw z powodu epidemii koronawirusa zmniejszono delegację, później odwołano wylot do Smoleńska 10 kwietnia. Przedstawiciele władzy uczczą ofiary katastrofy, pozostając w Polsce.
O godz. 8.41 prezes PiS Jarosław Kaczyński ma złożyć wieńce i oddać hołd ofiarom katastrofy pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego oraz pod pomnikiem wszystkich ofiar katastrofy. Kaczyńskiemu nie będzie towarzyszyła delegacja przedstawicieli partii. Z kolei o godz. 9:00 wieńce pod pomnikiem złoży premier Mateusz Morawiecki.
Przypomnijmy, że w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Źródło: TVP