Kasia, Wiktoria i Klara zginęły w Bukowinie Tatrzańskiej. Na ich pogrzeb przyszły tłumy. Łamiące serce słowa
Przy dziewczynkach jest moja wspaniała żona. Nie mogło być inaczej, ona zawsze była przy nich w dobrych i złych chwilach. Zapomniała tylko o mnie - mówił Paweł, mąż Katarzyny, ojciec Wiktorii i Klary, które zginęły w wypadku w Bukowinie Tatrzańskiej. I dodał: - Pozostał mi żal, smutek, niedowierzanie. Wszystko nagle runęło.
Katarzyna. 52 lata.
Wiktoria. 21 lat.
Klara. Lat 14.
Przed kościołem pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny stoją trzy karawany. Świątynia pęka w szwach. Na tyle, że na minuty przed ostatnim pożegnaniem ofiar katastrofy w Bukowinie Tatrzańskiej dziesiątki osób nie mogą już wejść do środka.
Starsi i młodsi, rodzina, znajomi przyszli pożegnać Klarę, Wiktorię i Katarzynę. Mama i jej dwie córki zginęły w Bukowinie Tatrzańskiej. Runął na nie dach urwany z wypożyczalni sprzętu narciarskiego. "Samowoli budowlanej".
Setki osób w kościele. Przed nim jeszcze dziesiątki, chowające się przed deszczem pod czarnymi parasolami.
W środku trzy białe trumny.
Nie umiemy zrozumieć tych decyzji
Mszy świętej przewodniczył biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński. Rozpoczynając liturgię powiedział: - Mamy aż nadto takiego doświadczenia, kiedy nie umiemy zrozumieć wszystkich sytuacji, decyzji. Uciekamy się wtedy do tych, którzy nas kochają. Przytulając się do mamy i taty. Tak i tutaj uciekamy się do naszego najlepszego ojca i matki.
Biskup poprosił: przygotujmy swe serca i umysły. By godnie pożegnać Klarę, Wiktorię i Katarzynę.
Msza upływa w atmosferze smutku. Mężczyzna śpiewa psalm łamiącym się głosem.
- Nikt nie ma wątpliwości, że mnóstwo pytań w naszych sercach się teraz rodzi - rozpoczął kazanie bp Romuald Kamiński. - Zadajemy je sobie wzajemnie. Przeżywamy czas trudny. Potrzebujemy odpowiedzi i pocieszenia, to zrozumiałe - dodał biskup. Powiedział, że każdy z nas "dźwiga ciężar ciała". - Ciało może nie rozumieć tego, co się wydarza. Jesteśmy jednak więcej niż ciałem. Nasza droga nie mieści się w granicach ziemi - dodał duchowny.
- I mimo że ciało będzie się domagać swoich praw, stworzeni jesteśmy dla nieba - kontynuował biskup. Zaapelował: - Bądźmy pełni nadziei, bo w życiu tych naszych sióstr dokonuje się właśnie coś niezwykłego - mówił biskup. I podkreślił: nie "zmarły", a "odeszły do domu ojca".
Mówił o krwawiących sercach. O tym, że dlatego tak wiele to wszystkich kosztuje. I o tym, że nasze ciało boli, bo podpowiada nam, że ktoś odszedł. - To po ludzku jest trudne. Ale w bożych zamiarach zawsze jest zwycięstwem - podsumował biskup Kamiński.
Po zakończonej mszy świętej w kościele rozbrzmiały organy w akompaniamencie skrzypiec. Słychać bicie dzwonów.
Kasieńko, Wikuniu, Klaruniu
Po mszy odczytany został jeszcze list Andrzeja Pietrzyka, wójta gminy Bukowina Tatrzańska. "Śmierć stawia nas w obliczu bezsilności, która nas obezwładnia i zabiera w nieznane. A kiedy pojawia się nagle i zabiera ukochane osoby, przeszywa serca bólem i odciska swoje piętno. Poruszeni tragedią pamiętamy o tych, których dotknęła najbardziej". Przekazał jeszcze wyrazy współczucia i wsparcia znajomym i rodzinie.
Później głos zabrali znajomi i rodzina. Siostra Katarzyny wspominała: ona była oddana dla rodziców i bliskich. - Służyła nam sercem, radą, entuzjazmem, gotowością do pomocy - mówiła jej siostra. Na chwile przerwała. Kontynuowała: - Była kochającą córką, żoną, najlepszą mamą dla naszych siostrzenic. Kasieńko, Wikuniu, Klaruniu. Polecamy was bogu.
- Ich śmierć jest dla nas ciosem. Przyszła nagle, niespodziewanie, z nieznanych dla nas powodów - mówił kuzyn Klary i Wiktorii. - Chcemy uczcić ich pamięć poprzez wspomnienia - dodał.
Z Wiktorią spędził wiele chwil. Stawiał z nią pierwsze kroki, uczył się jazdy na nartach. Wspólnie uczyli się wiązać sznurówki w butach, choć jej szło znacznie lepiej. Była pomysłowa. Ciężko było za nią nadążyć Nie kryła zainteresowania występami na scenie. Świetnie gotowała, a jej torty na urodziny Klary stały się tradycją.
Klara? Uczyła wszystkich tego, jak cieszyć się z życia. Czerpała radość z każdego dnia. Zawsze rzucała się na szyję chcąc otulić bliskich swoją pozytywną aurą. Nie stroniła od czułości.
"Ciocia Kasia" była aniołem stróżem. Jej troska przejawiała się w prostym pytaniu, radzie, gotowości do pomocy. Była wspaniałą mamą. Cudowną kobietą, która osiągnęła tyle, że stanowi teraz inspirację. - Zawsze zostaniecie w naszych sercach i pamięci. Dziękujemy za wszystko. Do zobaczenia - podsumował kuzyn dziewczynek.
Gdyby doszło do pożegnania Kasia powiedziałaby: będę czekać, tylko się nie spieszcie
- Śmierć jest rozstaniem ciał, ale nigdy dusz, które się kochają - mówił jeszcze znajomy rodziny. Wspominał, jak Paweł poznał się z Katarzyną. To było w Holandii, pokochali się - jak mówił - "starodawną miłością". - Gdyby nie Kasia Paweł byłby lekkoduchem zawieszonym gdzieś między kontynentami. To Kasia, a później Wiktoria i Klara, nadały sens jego życiu.
Kontynuował: Dziewczynki błysnęły jak dwie piękne gwiazdy na niebie i zgasły. Nie było im dane rozpalić się pełnym żarem serc i dusz. Dziewczynki miały ogromne zdolności, a były tak różne. Z pewnością osiągnęłyby wspaniałe rzeczy jakby miały więcej czasu.Chce się zatrzymać czas przed tym jak pękło serce Pawła i rozpadło się na miliony kawałków. Gdyby był czas na pożegnanie, Kasia powiedziałaby: będę z dziewczynkami na ciebie czekała. Tylko się nie spiesz.
Na koniec kilka zdań powiedział jeszcze Paweł, ojciec Wiktorii i Klary, mąż Katarzyny. Podziękował wszystkim, którzy pomogli mu przejść przez gehennę przygotowań do pogrzebu. - Kiedy trzeba było odebrać akty zgonu z urzędu stanu cywilnego dotarło do mnie, że wcześniej to miejsce kojarzyło mi się ze ślubem. Oczami wyobraźni widziałem swoje córki w pięknych białych sukniach. Suknie mają piękne, uwierzcie mi.
- Do tego dołączyła moja żona, Kasia. Nie mogło być inaczej, ona zawsze była przy nich w dobrych i złych chwilach. Zapomniała tylko o mnie. Pozostał mi żal, smutek i niezrozumienie. Wszystko nagle runęło bezpowrotnie. Ja was tak bardzo kochałem - podsumował.
Biją dzwony. Jakby mocniej. Głośniej.
Otwierają się drzwi kościoła. Ze środka wynoszone są trzy białe trumny. Mężczyźni je niosący przystają na chwilę na placu. Później, kolejno, wnoszone są do karawanów. 14-letnia Klara. 21-letnia Wiktoria. 52-letnia Katarzyna. Za moment zostaną pochowane na cmentarzu rzymsko-katolickim parafii świętego Józefa na Ursusie.
Nagle zaświeciło słońce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl