Karpiński zabrał głos po wyjściu z aresztu. "Jak grom z jasnego nieba"
Włodzimierz Karpiński udzielił pierwszego wywiadu po wyjściu z aresztu. W rozmowie z RMF FM zapewnił, że nie wziął pięć milionów łapówki. - Ani pięć (milionów), ani dziesięć, ani piętnaście, ani jeden, ani pięć zł - mówił. Przekonywał także, że jego zdaniem nielegalnie monitorowano jego zachowania.
Po dziewięciu miesiącach w areszcie Włodzimierz Karpiński wyszedł na wolność. Wszystko dlatego, że zdobył mandat europosła, który zapewnia mu immunitet.
Karpiński, były sekretarz warszawskiego ratusza i były minister w rządzie PO-PSL, został zatrzymany w lutym w związku z tzw. aferą śmieciową. Usłyszał zarzuty korupcyjne związane z zawieraniem kontraktów na zagospodarowanie odpadów w Warszawie. Według prokuratury przyjął 5 milionów złotych łapówki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Postawa PiS wobec Karpińskiego. "To powinno dać do myślenia"
- Ani pięć (milionów), ani dziesięć, ani piętnaście, ani jeden, ani pięć zł - mówił Karpiński w rozmowie z RMF FM. Przekonywał, że w związku ze zmianami w prawie areszty są stosowane "nagminnie" i wystarczy spełnić dwie przesłanki, by sąd zdecydował o przedłużeniu tego środka zapobiegawczego.
"Dziwne przeczucia"
Wspomina, że samo zatrzymanie "spadło jak grom z jasnego nieba". Wskazał, że miał jednak "dziwne przeczucia" przed momentem aresztowania.
- Tworzona była przez niektóre gazety, np. "Gazetę Polską", taka atmosfera, że będą poważne sprawy, że to się nakręca, że ślady idą do ratusza. To trochę podnosiło ciśnienie, bo ja się tymi sprawami zajmowałem i raczej bym się spodziewał, że ktoś mi podziękuje, bo rozpocząłem proces inwestycyjny potężnej instalacji, ostatniej takiej w Europie - mówił.
Karpiński stanowczo: nigdy w życiu
Prowadzący rozmowę Tomasz Terlikowski wskazywał, że prokuratura obawiała się mataczenia ze strony Karpińskiego i przekonywała, że "specjalnie zgubił telefon".
- Trudno mi powiedzieć cokolwiek na ten temat. Nic specjalnie nie robiłem - powiedział.
Przekonywał, że jego obrońcy wykazali, jak przebiegał cały proces związany z aferą i że Karpiński go nie nadzorował.
- Nigdy w życiu nie podjąłem żadnej decyzji, która byłaby wynikiem jakichkolwiek nacisków, presji, szantażu, nielegalnego lobbingu, a już tym bardziej oczekiwań czy korzyści - mówił.
Nielegalne działania służb?
Karpiński wskazywał także, że przez ponad rok był podsłuchiwany. - Prowadzono także inne, moim zdaniem nielegalne działania, związane z monitorowaniem mojego zachowania. Śledzono, gdzie się poruszam, gdzie jeżdżę. Jest stosowne doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa - mówił.
- Jest podejrzenie, że w ramach przeszukania mojego auta tam został zidentyfikowany nadajnik, GPS z nadajnikiem, coś, co nie przypominało telefonu komórkowego. Ten, który go demontował (agent CBA - red.) twierdził, że to jest telefon komórkowy - mówił Karpiński.
Czytaj więcej: