Kandydaci na prezydenta Białorusi potępiają zamieszki
Największy oficjalny dziennik białoruski "SB.Biełaruś Siegodnia" publikuje oświadczenia czterech kandydatów na prezydenta, którzy mieli potępić starcia uczestników opozycyjnej manifestacji z milicją 19 grudnia przed budynkiem rządu. Oświadczenia zostały ogłoszone w ostatnich dniach przez państwową telewizję.
Czytaj relacje korespondenta WP z Białorusi:
Wszyscy kandydaci opozycji na prezydenta w aresztach?
Zobacz również: Zdjęcia z nocnych starć z milicją w Mińsku
"SB.Biełaruś Siegodnia" cytuje znane od kilku dni oświadczenie kandydata Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Jarosława Romańczuka, w którym krytykuje on liderów opozycji za przebieg manifestacji. Dziennik dodaje też komentarz Romańczuka, w którym mówi on: "Oświadczenie faktycznie złożyłem, biorąc pod uwagę znane okoliczności".
Wiktar Ciareszczanka, jeden z dwóch kandydatów nie związanych z ugrupowaniami demokratycznymi, mówi z kolei, że były propozycje, "również ze strony kandydatów na prezydenta, że trzeba przygotowywać scenariusz z użyciem siły fizycznej, w tym szturmu". Gazeta dodaje komentarz Ciareszczanki: "Uważam, że przeprowadzenie opozycyjnej akcji właśnie 19 grudnia było strategicznym błędem".
"Jednoznacznie oceniam sprowokowane przez uczestników mityngu zamieszki i próbę siłowego zajęcia budynku rządu" - stwierdza w swoim oświadczeniu drugi kandydat spoza sił demokratycznych Dźmitry Wus. Dziennik nie uzyskał jego komentarza do tego oświadczenia.
Oświadczenie Ryhora Kastusioua, kandydata opozycyjnej partii Białoruski Front Narodowy (BNF) głosi: "Niestety, znaleźli się tacy, którzy chcieli zrobić prowokację. Moim zdaniem wcześniej docierała do nas informacja, że strona rosyjska jest zainteresowana takim rozwojem wydarzeń. Kiedy zapraszałem ludzi na plac, mówiłem, że powinni zachowywać się pokojowo". Gazeta nie dodaje komentarza Kastusioua, który w środę przez cały dzień składał zeznania w KGB.
W mediach opozycyjnych wiceszef BNF wyjaśniał, że udzielił komentarza państwowej telewizji, która wykorzystała fragmenty z dwóch na sześć odpowiedzi na jej pytania.
Kolejne oświadczenie złożył szef sztabu Uładzimira Niaklajeua Andrej Dźmitryjeu, który mówi o okolicznościach zatrzymania grupy Niaklajeua w drodze na manifestację. "Zagrodził nam drogę samochód milicji drogowej i funkcjonariusze poprosili nas o okazanie dokumentów. Z tyłu podeszli pijani młodzi ludzie, wywiązała się bójka i milicja pomogła tę bójkę zakończyć. Funkcjonariusze milicji nie są winni tego, co się zdarzyło" - mówi Dźmitryjeu. On również przebywa w areszcie KGB i gazeta nie dodaje jego komentarza.
Po tym, kiedy oświadczenie Dźmitryjeua pokazała białoruska telewizja, Radio Swaboda rozmawiało z jego żoną. W odpowiedzi na uwagę, że na nagraniu Dźmitryjeu robi wrażenie dalekiego od swego zwykłego zachowania, Tacjana Dźmitryjeua powiedziała: "Martwię się o jego stan, psychiczny i fizyczny".
Z Mińska Anna Wróbel