Kancelaria Sejmu kupuje sześć drogich limuzyn
Mają na stanie 25 luksusowych peugeotów, 11 lancii, 14 toyot i 7 fordów. Ale w tym roku - za 665 tys. zł Kancelaria Sejmu planuje zakup kolejnych sześciu limuzyn. Czy tak właśnie wyglądać ma obiecywane Polakom tanie państwo?
Zapis o zakupie nowych samochodów znajduje się w przyjętym właśnie budżecie kancelarii na rok 2006. Szefowa Kancelarii Sejmu, Wanda Fidelus-Ninkiewicz wraz z jego marszałkiem Markiem Jurkiem uznali, że do sprawnego funkcjonowania parlamentu konieczny będzie zakup nowych aut z przeznaczeniem do kolumny transportu. Głównie do obsługi gości, ale również na użytek pracowników kancelarii. Oczywiście tylko w celach służbowych - podkreśla Urszula Pańsko, wicedyrektor sejmowego biura informacji. A samochody zostaną kupione w celu wymiany wyeksploatowanych aut na nowe. Te „wyeksploatowane” to samochody kupione latach 1997, 1998 i 1999.
Marszałek nie kupuje tych samochodów dla siebie, tylko na rzecz kancelarii. A pieniądze zapisane w tym budżecie oznaczają, że nowe samochody można, ale wcale nie trzeba kupić - tłumaczy w imieniu marszałka jego asystent Szymon Ruman. Czy zatem marszałek nie uważa, że w ramach „taniego państwa” wydatki na zakup nowych limuzyn wypadałoby ciąć? I na to pytanie asystent nie znał odpowiedzi.
PiS obiecywał Polakom „tanie państwo”. I na obietnicach się skończyło – Na samochodach się nie znam, ale Platforma postulowała znaczne ograniczenia w wydatkach na Kancelarię Sejmu w ogóle, co zostało przez PiS i środowiska je wspierające odrzucone. Jak rozumiem, te pieniądze się teraz wydaje - mówi Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu z ramienia PO.
Nowe samochody to tylko niewielka część tegorocznych wydatków Kancelarii Sejmu. Jej funkcjonowanie w tym roku kosztować będzie podatników ponad 351 mln zł. Najwięcej, bo blisko 150 milionów, pochłoną poselskie pensje i wydatki na prowadzenie biur. 15 mln zł zaplanowano na ich podróże.