Kamiński: zwycięstwo Obamy zapowiada wielką zmianę
W USA miały miejsce historyczne wybory. To trochę umyka polskim obserwatorom, umyka im jakby bardzo mocny, programowo-ideowy charakter zmiany, którą zapowiadał Barack Obama - mówił w "Sygnałach Dnia" Mariusz Kamiński z PiS.
05.11.2008 | aktual.: 05.11.2008 10:18
"Sygnały Dnia": Śledzi pan wybory amerykańskie?
Mariusz Kamiński: Tak, śledzę, byłem na konwencji, na której Barack Obama akceptował przywództwo Partii Demokratycznej i swoją kandydaturę na prezydenta. I to są rzeczywiście wybory historyczne w Stanach Zjednoczonych, to, co widzimy. To trochę umyka polskim obserwatorom, umyka im jakby bardzo mocny, programowo-ideowy charakter zmiany, którą zapowiadał Barack Obama. Ja nie pamiętam, aby w dającej się... w przeszłości współczesnej Ameryki został wybrany prezydent tak... i tu nie chodzi o kolor jego skóry, co jest, oczywiście, nowością, jest przełomem, to jest jasne.
On dzisiaj bardzo zresztą emocjonalnie i pięknie mówił o 106-letniej kobiecie, która głosowała, która rodziła się jeszcze kiedy niewolnictwo, pamięć niewolnictwa była żywa, a dziś mogła głosować na czarnoskórego Amerykanina, to jest na pewno biorąc pod uwagę, co ta społeczność w Stanach Zjednoczonych przeżyła, gigantyczny przełom, ale nie o tym chcę powiedzieć. To jest wielka zmiana w podejściu do roli państwa. Mam wrażenie, że te wybory w bardzo mocny sposób w tym kraju, który najbardziej powiedzmy zaangażował się w taki liberalny model kapitalizmu, pokazały, że ten model w Stanach Zjednoczonych dziś nie cieszy się już poparciem większości, a przez całe lata się cieszył, bo istotą... Proszę zwrócić uwagę, że w tej kampanii wyborczej Barack Obama mniej zwracał uwagę, jak jego poprzednicy demokratyczni, kandydaci na prezydenta w ciągu tych ostatnich dwóch wyborów, które były, na sprawy społeczne, które ich wyróżniały...
Znaczy na sprawy obyczajowe raczej.
- Sprawy obyczajowe chciałem powiedzieć. Czyli na sprawę, nie wiem, aborcji, małżeństwa gejów i tak dalej, choć tutaj Barack Obama ma lewicowe przekonania, ale on bardzo mocno postawił sprawę niezwykle żywą wśród Amerykanów, czyli kwestie ochrony zdrowia. Jak wiemy, Ameryka jest chyba jedynym krajem na świecie z takich znaczących krajów, gdzie jest wyłącznie prywatna służba zdrowia. To oznacza...
I miliony ludzi są wyłączone.
- ...że czterdzieści parę milionów Amerykanów, o ile się nie mylę, jest w ogóle bez opieki zdrowotnej. I to pokazuje, jak Amerykanie już mają dość, mają dość podejścia do pacjenta jako do towaru. Między innymi to zaowocowało, że ten bardzo liberalny kurs, który przyjęli republikanie przez ostatnie wiele lat spowodował, że dzisiaj na pewno Barack Obama będzie w dziedzinie polityki społecznej.
Czyli jak rozumiem, pan sugeruje, że Obama będzie kimś takim, jak Roosevelt, że wprowadzi coś na kształt new dealu, nowego ładu?
- Być może, znaczy ma na pewno ma potężny mandat na to, znaczy jeśli ktoś w Ameryce miał mandat na taką zmianę i to, wie pan, trzeba dobrze rozumieć Amerykę, żeby sobie zdawać sprawę z rangi tej zmiany. Tam pewne rzeczy były świętością, to znaczy właśnie to, że państwo ma być jak najdalej od obywatela, to oprócz bardzo radykalnych demokratów w sumie nie było kontestowane. Dzisiaj zresztą Barack Obama też mówił o wolności indywidualnej, kiedy wspominał Lincolna, skądinąd republikanina właśnie, ale dzisiaj, jeżeli wczyta się pan w program Baracka Obamy czy wsłucha się pan w to, co mówią jego doradcy od tych szeroko rozumianych spraw społecznych, to jestem przekonany, że administracja Baracka Obamy będzie... jest, istnieje szansa...
Ale jeżeli pan popatrzy na to, panie ministrze, kto go finansował z kolei i kto go popiera, to jest też wielki kapitał, to jest Wall Street, to jest Warren Buffet, najbogatszy obecnie człowiek w Stanach Zjednoczonych...
- Zgoda, ale...
- Wie pan, znaczy to jest już problem bardziej wizerunkowy, a nie realnej polityki. Ale jeżeli pan dzisiaj patrzył na przebitki z tego tłumu, który płacząc cieszył się ze zwycięstwa Obamy, to bardzo łatwo dostrzec, że to są właśnie ludzie, którzy pierwszej zmiany, jaką potrzebują, to potrzebują zmiany właśnie w polityce społecznej Stanów Zjednoczonych, bo to jest jednak kraj przy jego wielkich sukcesach, w którym z drugiej strony spotyka pan mnóstwo bezdomnych, w którym obok pięknych rezydencji są slumsy. I Barack Obama nie bał się o tym mówić, on bardzo wyraźnie moim zdaniem powiedział Amerykanom w tej kampanii wyborczej, że on chce większej roli, aktywniejszej roli państwa, tym bardziej że podczas tej kampanii wyborczej na oczach całego świata i Ameryki ten taki bardzo liberalny system zaczął bankrutować. No, z tym kryzysem finansowym. Dzisiaj zresztą on znowu skrytykował Wall Street, on powiedział, że...