Wyjawił, ile płaci za wożenie dzieci. Taksówkarze oburzeni
Sebastian Kaleta po publikacji "Faktu" tłumaczy się z odwożenia dzieci służbowym samochodem do przedszkola. Jak zapewnia, wszystko odbywa się zgodnie z prawem, a za prywatne przejazdy ma potrącane z pensji 50-100 zł. Taksówkarze w rozmowie z gazetą oceniają jednak, że ta stawka jest "nieuczciwie zaniżona".
21.10.2022 | aktual.: 21.10.2022 10:38
Sebastian Kaleta został "przyłapany" na podwożeniu dwójki dzieci do przedszkola służbową skodą. Sprawę opisali dziennikarze "Faktu". Polityk tłumaczył, że placówka jest po drodze z domu do siedziby ministerstwa, zatem wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Dodatkowo zapewnił, że koszt prywatnych przejazdów jest potrącany z jego pensji.
Poseł wyjaśnił, że przejeżdża służbowym samochodem w celu prywatnym od ok. 20 do 50 km miesięcznie, za co pobierane jest z jego pensji od ok. 50 do 100 zł. "Fakt" poprosił o komentarz taksówkarzy. Ci w rozmowie z gazetą przyznają, że ich zdaniem koszty są zaniżone.
"Stawka jest zaniżona, to nieuczciwe"
- 20-50 km miesięcznie to jeden przejazd wychodzi niespełna 2 km. Według obecnie obowiązujących taryf, w Łodzi za 2 km klient zapłaciłby 11,60, co przy 20 km daje 116 zł, a przy łącznym kursie 50 km wychodzi 290 zł. To obecnie średnia cena przejazdu w korporacji taksówkarskiej w Łodzi. W Warszawie taki kurs byłby co najmniej 10 proc. droższy. Jak widać 50 czy 100 zł nie rekompensuje kosztów przejazdu - mówi "Faktowi" taksówkarz z Łodzi.
Taksówkarz z Warszawy wylicza, że według obowiązujących cen rynkowych koszt takiego przejazdu powinien być dwa razy wyższy. - Stawka jest zaniżona, to nieuczciwe, nie wziął bym takiego zlecenia za te pieniądze - przyznaje.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ.
Źródło: "Fakt"