Rządowa limuzyna z dziećmi. Kaleta wyjaśnia
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta musi tłumaczyć się z wykorzystywania służbowej limuzyny. Okazuje się, że choć jeździ nią na służbowe spotkania, to zdarza mu się też podwozić dzieci do przedszkola służbowym samochodem. Kaleta twierdzi, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami, a koszt sam opłaca.
Sebastian Kaleta został "przyłapany" na podwożeniu służbową skodą dwójki dzieci do przedszkola w ostatni poniedziałek. Jak sprawdzili reporterzy "Faktu", wiceminister sprawiedliwości korzysta w tym celu z auta resortu, choć (według oświadczenia majątkowego) posiada też prywatną umowę na najem długoterminowy samochodu.
"Pieniądze są potrącane"
Stąd pytanie do samego Kalety. Polityk Solidarnej Polski przekonuje, że dzięki podwożeniu dzieci może wcześniej zacząć pracę - jeszcze z tylnego siedzenia służbowej skody.
- Przedszkole znajduje się po drodze do pracy. Co istotniejsze, zgodnie z regulacjami wewnętrznymi Ministerstwa Sprawiedliwości za część przejazdu w celach prywatnych co miesiąc potrącane są z mojego wynagrodzenia jego koszty - tłumaczy "Faktowi" Sebastian Kaleta.
Współpracownik Zbigniewa Ziobry dodał, że to koszt 50-100 zł miesięcznie w zależności od przejechanych kilometrów.
Zarządzenie dyrektora
Stosowanie takiego rozwiązania potwierdza również biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości. Jest ono możliwe dzięki zarządzeniu dyrektora generalnego resortu z połowy 2020 roku.
"Zwrot kosztów przejazdu samochodem służbowym z tytułu zużytego paliwa następuje na podstawie dowodów pobrania paliwa, kart drogowych pojazdu i oświadczenia złożonego przez korzystającego z samochodu służbowego odnośnie ilości kilometrów przejechanych w celu nie służbowym z uwzględnieniem paliwa zakupionego we własnym zakresie" - odpisali "Faktowi" urzędnicy ministerstwa.
Czytaj też: Zeznania wspólnika Falenty o rzekomej łapówce. Michał Tusk odpowiada
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ