Kaja Godek w WP o pracy w państwowej spółce: To, że pisze się o tym, to element nagonki
Kaja Godek, twarz kampanii "Zatrzymaj aborcję", zasiada w radzie nadzorczej państwowej firmy. - Wykonuję swoje obowiązki sumiennie i zgodnie z prawem. Ale okazuje się, że to nie ma znaczenia, bo jak ktoś broni życia, to się go i tak linczuje - mówi Wirtualnej Polsce.
26.03.2018 | aktual.: 26.03.2018 11:30
Jak znalazła się pani w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych?
Zostałam powołana przez walne zgromadzenie akcjonariuszy, tak jak i inni jej członkowie. Fakt, że pisze się o tym, że ja pracuję zawodowo w jakiejś firmie to element nagonki na mnie. Jest nawet na Facebooku wątek nawołujący do "urządzenia mi piekła" gdziekolwiek pójdę - na ulicy, w sklepie, wszędzie. Dostaje hejt mailem i na profile społecznościowe, głuche telefony i niemiłe SMSy o dziwnych porach. To nagonka aborcjonistów na mnie. No i teraz nagle "Gazeta Wyborcza" po 2,5 roku wytropiła, że jestem w Radzie Nadzorczej WZM. No, gratuluję refleksu.
Wszystko jest zgodne z prawem, wyniki firmy idą w górę, a ostatnio spółka dostała Nagrodę Gospodarczą Prezydenta. Poza jednym posiedzeniem rady, które wypadło dokładnie w terminie porodu mojego trzeciego dziecka, mam sto procent obecności na spotkaniach, nawet nie brałam macierzyńskiego, choć mogłam, wykonuję swoje obowiązki sumiennie i zgodnie z prawem. Ale okazuje się, że to nie ma znaczenia, bo jak ktoś broni życia, to się go i tak linczuje.
Czy pani zatrudnienie miało związek z pani aktywnością publiczną i polityczną?
W ogóle tego nie łączę. Prowadzę inicjatywę w obronie życia i z jednej strony próbuje się mnie ustawić w kontrze do PiS, a z drugiej strony jako opłacanego "PiSowca". Może by się aborcjoniści zdecydowali na jakąś wersję, bo na razie bredzą jak we mgle. Nie jestem i nigdy nie byłam w żadnej partii. Zdaję sobie sprawę, że prowadząc inicjatywę mogę stracić pracę, ale jeśli taka jest cena za uratowanie dzieci, ja ją zapłacę, tylko niech politycy ruszą wreszcie do działania w sprawie #ZatrzymajAborcję.
Jakie ma pani kompetencje w branży elementów wtryskowych do silników wysokoprężnych?
A pyta pan o to tylko mnie czy też innych? Proszę spytać także pozostałych członków Rady Nadzorczej i Zarządu? Jedna kwestia to są sprawy branży, od tego w firmie specjalistów nie brakuje, a druga kwestia to jest działalność biznesowa. I zadaniem organu nadzoru jest jej kontrolowanie. Ja pracowałam w zarządzie Fundacji Pro gdzie zarządzałam w szczytowym okresie grupą 500 ludzi, to było kilka lat temu, wtedy to były czasy rozkwitu tej organizacji, podobnie teraz prowadzę liczny zespół Fundacji Życie i Rodzina i robimy duże projekty. Mam pojęcie o organizacji i sukcesy na tym polu.
Zdecyduje się pani ujawnić ile pani zarabia w WZM?
Nie jest to wiedza tajemna, ale nie zamierzam się spowiadać. Media próbują się dowiedzieć jak żyję i za ile żyję. Byli dziennikarze, którzy wręcz domagali się żeby przyjechać do mnie do domu i zobaczyć moje życie prywatne. Odbieram to jako atak na działalność w obronie życia nienarodzonego.
Zaskoczyła panią skala Czarnego Protestu? Sporo ludzi wyszło na ulice miast.
Wcale nie sporo - warszawski ratusz kłamie, mówiąc o 50 tys. ludzi - policja podaje że to 20 tys., a autokary jechały z całej Polski przy maksymalnej mobilizacji. A poza tym, co z tego, że wyszły na ulice feministki nawołujące, żeby zabijać ludzi? Czy jeśli przyjdzie 10 mln rozhisteryzowanych lewaków przed Sejm, to należy się zgadzać na zabijanie bezbronnych dzieci? To trzeba zignorować i uchwalić zakaz aborcji. I to jak najszybciej, bo aborcjoniści nie przebierają w środkach, będą kolejne odsłony agresji wobec osób broniących życia, a w szpitalach ciągle w majestacie prawa zabija się niewinne bezbronne maleństwa. Ja się przejmuję losem tych dzieci, do tego ostatnio zaczęłam się bać także o siebie i swoją rodzinę. Także o nasze bezpieczeństwo fizyczne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl