Kaganiec dla wolnych mediów
Każda władza chciała wiedzieć, kto jest
informatorem dziennikarzy - przypomina "Życie Warszawy".
Jan Rokita chce, by prezydent Lech Kaczyński wyjaśnił Sejmowej
Komisji Sprawiedliwości, dlaczego jako minister sprawiedliwości
podjął decyzję o inwigilacji dziennikarzy "Rzeczpospolitej".
Zdaniem lidera PO, przyznała to zastępca prokuratora generalnego Irena Okrągła, odpowiadając w środę w Sejmie na pytanie Bronisława Komorowskiego (PO). Okrągła wskazała, że w celu ustalenia źródła pochodzenia ujawnionych w 2000 r. przez dziennikarzy informacji, przesłuchano w charakterze świadków kilkadziesiąt osób, m.in. funkcjonariuszy administracji rządowej, policji i UOP, a także dziennikarzy i posłów.
Niezależność mediów przeszkadzała w ciągu minionych 16 lat nie tylko politykom prawicy. Dowodem może być kilkaset postępowań prokuratorskich przeciwko dziennikarzom.
- Ale największe i najgroźniejsze ograniczenie wolności słowa nastąpiło wraz z uchwaleniem z inicjatywy SLD ustawy o dostępie do informacji niejawnej. Tak sformułowano przepisy, że praktycznie każdy urzędnik może odmówić udzielenia informacji powołując się na tę ustawę - mówi gazecie Krystyna Mokrosińska, szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Jej zdaniem, jeżeli rządzący chcą rzeczywiście wolnych mediów, to powinni jak najszybciej zmienić ten przepis.
"Życie Warszawy" dotarło do pisma Ministerstwa Sprawiedliwości z 15 grudnia 2003 roku, które trafiło do ówczesnego premiera Leszka Millera. Z dokumentu jasno wynika, że większość toczących się wtedy 21 prokuratorskich postępowań dotyczyło ujawniania przez media tajemnicy służbowej.
Śledczych interesowały materiały m.in. z telewizji TVN, "Rzeczpospolitej", "Wprost" i "Życia Warszawy". W niektórych śledztwach prokuraturę wspierała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Większość spraw była prowadzona na polecenie Ministerstwa Sprawiedliwości.
Spraw było tak dużo, że w listopadzie 2003 roku w Sejmie odbyła się specjalna debata dotycząca śledztw przeciwko mediom. Na celowniku posłów znalazły się m.in. śledztwo dotyczące opublikowania billingów: ówczesnego szefa TVP Roberta Kwiatkowskiego w "Rzeczpospolitej" i Włodzimierza Czarzastego, ówczesnego sekretarza KRRiT w "Życiu Warszawy".
Po raz kolejny wypłynęła także afera z rzekomym inspirowaniem przez służby specjalne kilku artykułów w dzienniku "Rzeczpospolita". Prokuratura nie tylko wszczynała śledztwa, ale też stawiała zarzuty. (PAP)