PublicystykaKaczyński wybrał najlepszy dla PiS termin wyborów samorządowych. Słowo klucz: "mobilizacja"

Kaczyński wybrał najlepszy dla PiS termin wyborów samorządowych. Słowo klucz: "mobilizacja"

To będzie najkrótsza - ze wszystkich możliwych wariantów - kampania wyborcza. I jednocześnie najbardziej intensywna. Szef rządu spełnił prośbę Jarosława Kaczyńskiego. Dla PiS wybrana data jest korzystna, ale niesie za sobą pewne zagrożenia.

Kaczyński wybrał najlepszy dla PiS termin wyborów samorządowych. Słowo klucz: "mobilizacja"
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Michał Wróblewski

14.08.2018 | aktual.: 14.08.2018 11:55

Prawu i Sprawiedliwości zależy na wysokiej frekwencji w wyborach samorządowych, pełnej mobilizacji wyborców w całej Polsce. Najwyższą frekwencję zapewnia jedynie data 21 października.

Powód? 28 październia to ostatnia niedziela miesiąca. A więc niedziela handlowa. Rządzący obawiają się, że gdyby zarządzili wybory właśnie na ten dzień, do urn poszłoby mniej wyborców - bo wielu z nich wybrałoby zakupy i wyjście do galerii handlowej, a nie pójście do lokali wyborczych.

Poza tym, 28 października zmieniać będziemy czas letni na zimowy. To może wywołać pewne problemy organizacyjne w lokalach wyborczych. No i gdyby wybory zarządzono w ten dzień, to druga tura musiałaby być przeprowadzona 11 listopada. W Święto Niepodległości. Nie jest to dobry czas na wybory.

Kurs na wysoką frekwencję

Jak mówi się nieoficjalnie w PiS, centrali partii na Nowogrodzkiej zależy na wysokiej frekwencji w pierwszej turze wyborów z prostego powodu - wówczas namaszczeni przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego kandydaci będą mieli większe szanse, by wejść do tury drugiej.

A druga tura to już będzie prawdziwy bój i wielkie wyzwanie dla PiS, które przecież dziś w miastach prezydenckich jest po prostu słabe.

Obraz
© WP.PL | WP.PL

PiS liczy na swoich wyborców w długii weekend

W drugiej turze - która przypadnie 4 listopada - siłą rzeczy frekwencja będzie niższa niż w turze pierwszej.

4 listopada bowiem - nietrudno zauważyć - łączy się z długim weekendem po Wszystkich Świętych. Wielu ludzi będzie po prostu w domach, z rodziną, na wyjazdach, stojąc w korkach. Nie jest to dzień idealny "pod wybory".

Ale wyborcy PiS uchodzą za bardzo zmobilizowanych (98 proc. z nich wg sondażu WP deklaruje udział w wyborach). I prezes Kaczyński liczy na to, że zakończą oni swój długi weekend wcześniej. Poświęcą dzień i wrócą wspierać swoją partię (głosowanie "na odległość" z oczywistych powodów w wyborach samorządowych jest niedopuszczalne).

Niższa frekwencja szansą dla obecnych włodarzy

Niższa frekwencja oznacza z kolei większe szanse dla obecnie urzędujących prezydentów i burmistrzów miast (a większość z nich jest przedstawicielami opozycji spod sztandaru Platformy Obywatelskiej i lewicy lub włodarzami niepartyjnymi). A żeby dokonać zmiany w danym mieście, do urn musi udać się tzw. elektorat zmiany. Czyli ten najbardziej zmobilizowany, by wymienić nielubianego prezydenta lub burmistrza.

Ci prezydenci i burmistrzowie, którzy rządzą obecnie, mogą cieszyć się z krótkiej, bo około dwumiesięcznej kampanii. W tej sytuacji duże większe szanse mają ci, którzy od kilku miesięcy (zresztą niezgodnie z prawem) prowadzą kampanię. W tym przypadku dobrze obrazuje to przykład Warszawy - tu rywalizacja toczy się już od wiosny, a kandydaci na prezydenta zaprezentowali już większość swojego programu. Długa kampania w stolicy zwiększa jak na razie szanse Patryka Jakiego.

Słowem kluczem dla Jarosława Kaczyńskiego w wyborach samorządowych będzie "mobilizacja". Dotyczy to i polityków jego partii, i wyborców. Stawka jest ogromna.

Michał Wróblewski dla WP Opinie

Zobacz także: Rytel, rok po tragicznej nawałnicy

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)