Kaczyński dewastuje przekaz PiS. Politycy PO sprawdzają, czy sami nie byli inwigilowani
Czołowi politycy PO wystąpili do kanadyjskiego ośrodka Citizen Lab o zbadanie, czy - podobnie jak szef sztabu PO Krzysztof Brejza - byli inwigilowani przez polskie służby systemem Pegasus. Wedle informacji WP każdy z polityków PO działania w tej sprawie podejmował indywidualnie. Dziś opozycja przekonuje, że przyznanie się wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego do stosowania systemu Pegasus zwiastuje kolejne niewygodne dla rządu informacje.
07.01.2022 14:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- To pokazuje fasadowość polskiego państwa. Mimo usilnych starań, żeby wiedzy o Pegasusie nie ujawniać, wychodzi Jarosław Kaczyński i mówi, jak jest. Prezes zdewastował całą linię obrony PiS. Powinniśmy się cieszyć z tego, że Kaczyński potwierdził to, o czym specjaliści mówią od dawna - mówi Wirtualnej Polsce wiceszef PO Cezary Tomczyk.
Przypomnijmy: w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" Jarosław Kaczyński po raz pierwszy oficjalnie potwierdził, że polskie służby dysponują systemem Pegasus.
- Czy Kaczyński zrobił to celowo i z premedytacją, by przeciąć spekulacje, czy chciał ośmieszyć swoich współpracowników? W tej chwili jest to drugorzędne. Najważniejsze jest to, że wiemy już, że Pegasus był i służył m.in. do inwigilowania opozycji, w tym szefa sztabu największej partii opozycyjnej - przekonuje Cezary Tomczyk.
Koń na strychu
Jarosław Kaczyński w swoim ostatnim wywiadzie nie tylko potwierdził, że Polska zakupiła izraelskie oprogramowanie, ale i wystawił polityków swojej formacji na kpiny i ostrzał ze strony opozycji.
A humory w partii jeszcze do wczoraj dopisywały. Zaczęło się od dowcipów na temat doniesień o Pegasusie "Gazety Wyborczej": - Skąd mogę mieć pewność, że któryś z autorów nie odnalazł na strychu starej konsoli pegasus z komunii i mu się pomyliło? - zapytał jeden z ważniejszych polityków PiS.
Wiceminister sprawiedliwości, 3 stycznia: - To pegasus, który kupiłem. W latach 90. [uśmiechnięta emotikona i zdjęcie starej konsoli do gier wideo]. Tyle warte są kapiszony "Wyborczej".
Minister sprawiedliwości, 5 stycznia: - Pegasus? To taki koń ze skrzydłami.
Jarosław Kaczyński, 27 grudnia: - Nie wiem, co z tym Pegasusem (…). Mogę tylko doradzić używanie takiego telefonu, jaki mam ja. Stary, wysłużony, choć chyba może filmować, jak się naciśnie odpowiedni przycisk.
Wyśmiewanie informacji o zakupie przez rząd PiS systemu Pegasus było zgodne z partyjnymi wytycznymi, które opisaliśmy w Wirtualnej Polsce. A wytyczne były takie: uderzać w wiarygodność mediów (na czele z "Gazetą Wyborczą", bo to "podoba się wyborcom PiS"), podważać wszelkie informacje o Pegasusie, wyśmiewać je, a na odchodne odsyłać do oświadczenia rzecznika ministra-koordynatora służb specjalnych.
- Śmiech to pierwsza linia naszej defensywy - mówili nieoficjalnie politycy PiS. Dziennikarzowi gazety.pl jeden z polityków partii rządzącej powiedział: - Jak się uda ofensywę opozycji zabić śmiechem, to będzie po sprawie. A jak temat będzie 'żarł' dalej, to trzeba będzie sięgnąć po inną linię obrony i wykopać nowe okopy.
Czy wywiad Jarosława Kaczyńskiego, który sam dopiero co próbował "opozycję zabijać śmiechem", to właśnie taka zmiana strategii? Prezes bowiem nie tylko potwierdził posiadanie Pegasusa przez rząd, ale potwierdził też - mimo że zaprzeczali temu cytowani wyżej politycy z Ministerstwa Sprawiedliwości, ze Zbigniewem Ziobrą i Michałem Wosiem na czele - że system Pegasus kupiono ze środków Funduszu Sprawiedliwości, który w założeniu miał wspierać ofiary przestępstw.
Zwrot narracji
Prezes PiS - świadomie lub nie - swoim wywiadem dla tygodnika "Sieci" bezlitośnie zdewastował całą skrzętnie suflowaną narrację polityków własnego obozu. Jeszcze kilka dni temu sam premier Morawiecki zaprzeczał doniesieniom o Pegasusie w Polsce: - To typowy sposób działania niektórych mediów, że tworzą fakt nieprawdziwy. Powinniśmy mieć zdrowe wątpliwości, żeby nie wejść w spiralę fake newsów - mówił.
Politycy opozycji i dziennikarze zajmujący się sprawą stwierdzają dosadniej: Jarosław Kaczyński po prostu obnażył nieprawdziwe przekazy przedstawicieli PiS. Bo w końcu przyznał, że Pegasus to nie konsola i koń ze skrzydłami, za którym stoją reptilianie, a system inwigilacji, którego można użyć wobec każdej podejrzanej przez służby PiS o niecne czyny osobę (choć Kaczyński zaprzecza, że inwigilowano polityków opozycji).
Jak tę diametralną zmianę przekazu oceniają eksperci? - Zwrot narracji ws. Pegasusa: "jednak mamy, ale politycznie nie używamy", może demobilizować tych, którzy z poświęceniem sprawę wypierali i pogłębić napięcia między PiS a Solidarną Polską. Zwrot ten otwiera także drzwi w sprawie komisji śledczej. Będzie także drążył zainteresowanie tematem - uważa politolog dr Sławomir Sowiński.
Nieoficjalnie: będą nowe informacje o podsłuchach
Politycy (także obozu władzy), dziennikarze, analitycy polityki zadają sobie pytanie: dlaczego Jarosław Kaczyński zdecydował się ujawnić prawdę o systemie Pegasus w Polsce właśnie teraz? Dlaczego w tym momencie? I wreszcie: dlaczego postanowił wywrócić narrację własnej partii do góry nogami?
Odpowiedź przewijająca się w ostatnich dniach: bo liderzy PiS wiedzą już, że informacji o stosowaniu systemu Pegasus w Polsce w kolejnych tygodniach i miesiącach będzie więcej. Jest to oczywiście przypuszczenie subiektywne, a politycy partii rządzącej oficjalnie nic na ten temat nie wiedzą. Ale tego typu doniesienia krążą po Warszawie od dobrych kilku dni.
Wedle naszych informacji - które potwierdził nam rzecznik PO Jan Grabiec - z wnioskiem do Citizen Lab o kontrolę swoich telefonów w kontekście używania Pegasusa przez polskie służby zgłosili się czołowi politycy Platformy Obywatelskiej. - Nazwisk nie mogę zdradzić, bo to indywidualne inicjatywy naszych polityków - mówi Wirtualnej Polsce Jan Grabiec. Jak ustaliliśmy, chodzi o co najmniej kilka osób.
Jak rzecznik PO komentuje zmianę narracji Kaczyńskiego ws. systemu Pegasus? - Ona wynika z tego, że PiS nie spodziewało się, że ta sprawa ujrzy kiedyś światło dzienne. I że ktoś trafi na ślady tego procederu. Na szczęście życie pokazało, że to tylko teoria i nowoczesne technologie pozwalają wykryć tego rodzaju inwigilację - mówi Jan Grabiec.
Do słów prezesa PiS z wywiadu dla "Sieci" odniósł się już w piątek senator Krzysztof Brejza, który według specjalistów z Citizen Lab był jedną z inwigilowanych w Polsce osób.
- Kaczyński histeryzuje, stąd ten pilny wywiad, wrzutka fragmentu, ponieważ wczoraj nastąpiło potwierdzenie włamania do mojego telefonu w drugim badaniu, tym razem specjaliści Amnesty International zbadali dwa telefony i potwierdzili ustalenia Citizen Lab - stwierdził senator w TVN24. - Sprawa jest bardzo poważna, stąd nerwowa reakcja Kaczyńskiego - zaznaczył.
Prezes PiS, pytany o doniesienia dotyczące możliwości szpiegowania prokurator Ewy Wrzosek, Romana Giertycha i senatora Krzysztofa Brejzy, stwierdził, że opozycja znów tworzy "aferę z niczego". - Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach - zapewnił prezes PiS i wicepremier ds. bezpieczeństwa. Dodał, że oprogramowanie to jest wykorzystywane ze względu na "zmianę technologiczną". - Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia - stwierdził prezes PiS, przekonując, że na całym świecie używa się tego typu sprzętu do inwigilacji.