Z doby, na kilka miesięcy. Trump nie wie, jak zakończyć wojnę? [RELACJA NA ŻYWO]
Czwartek to 1050. dzień wojny w Ukrainie. Przedstawiciele Donalda Trumpa w rozmowach z europejskimi partnerami przyznają, że nie będą w stanie szybko zakończyć wojny w Ukrainie - donosi "Financial Times". Według urzędników, rozmowy z nowym zespołem prezydenta elekta ujawniły, że nie zdecydowano jeszcze, jak zakończyć wojnę, ale "wsparcie dla Ukrainy będzie kontynuowane". - Cały zespół Trumpa jest obsesyjnie skoncentrowany na sile, dlatego dostosowują swoje podejście do Ukrainy - powiedział jeden z polityków. W materiale zaznaczono również, że zespół zmienił czasowe ramy rozwiązania konfliktu w Ukrainie z "24 godzin" na kilka miesięcy, co europejscy partnerzy uznali za znak, że jego administracja nie zrezygnuje od razu ze wspierania Kijowa. Śledź relację na żywo w Wirtualnej Polsce.
- Władze Kremla mogą powrócić do planu przyłączenia Białorusi do Rosji po zakończeniu wojny w Ukrainie – poinformowały źródła bliskie administracji prezydenta w rozmowie z Meduzą. Według ich relacji, proces ten może zostać przedstawiony jako "głębsza integracja" obu państw.
- Ukraińska gospodarka, a zwłaszcza przemysł zbrojeniowy, cierpi na niedobór wysoko wykwalifikowanych pracowników. Minister jedności narodowej Ukrainy, Ołeksij Czernyszow, zadeklarował, że specjaliści, którzy zdecydują się powrócić do Ukrainy, nie zostaną zmobilizowani do służby w armii.
- Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymała w czwartek małżeństwo, które zbudowało bombę użytą w ataku terrorystycznym inspirowanym przez Rosję. Zatrzymany 37-latek to dezerter, który służył wcześniej w ukraińskiej armii.
MSZ Ukrainy wydało oświadczenie odnoszące się do słów kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego, który powiedział, że "na dzień dzisiejszy nie widzi Ukrainy w żadnej strukturze, ani w Unii Europejskiej, ani w NATO". Jego stanowisko wiąże się z kwestią zbrodni wołyńskiej.
Do MSZ Mołdawii wezwano w czwartek szefa rosyjskiej ambasady w Kiszyniowie w związku z rosyjską dezinformacją na temat kryzysu energetycznego w separatystycznym Naddniestrzu.
Jak przypomniał portal NewsMaker, ambasada Rosji w Mołdawii w poniedziałek oskarżyła władze w Kiszyniowie o "celowe ignorowanie problemów w stosunkach z Gazpromem", co według Moskwy rzekomo ma być przyczyną kryzysu w Naddniestrzu. Z kolei Ukrainie rosyjscy dyplomaci zarzucili, że "cyniczne wstrzymano (przepływ) rosyjskiego gazu w okresie zimowym, skazując mieszkańców Naddniestrza na cierpienie".
MSZ Mołdawii podkreśliło w czwartek, że fałszywe oświadczenia ze strony rosyjskiej ambasady mają na celu zdestabilizowanie politycznej i gospodarczej stabilności państwa mołdawskiego.
Zaznaczono, że odpowiedzialność za kryzys energetyczny w separatystycznej republice ponoszą w pełni Rosja i rosyjski koncern Gazprom, który naruszył kontrakt i zakończył dostawy surowca. Wcześniej w czwartek również prezydentka Mołdawii Maia Sandu oskarżyła Gazprom o to, że odpowiada za obecny kryzys.
Ministerstwo wezwało ambasadę do natychmiastowego zakończenia "kampanii dezinformacji, manipulowania faktami i tworzenia fałszywych narracji, które szkodzą dwustronnym stosunkom i przyczyniają się do wzrostu napięć w regionie".
Naddniestrze do tej pory zaopatrywane było w gaz przez rosyjski Gazprom za pośrednictwem lokalnego dostawcy Tyraspoltransgaz. 1 stycznia Rosja wstrzymała dostawy gazu do Naddniestrza po tym, gdy Ukraina nie przedłużyła umowy z Moskwą na tranzyt gazu przez swoje terytorium.
Separatystyczne władze oświadczyły, że tydzień po wstrzymaniu dostaw rosyjskiego gazu region mierzy się z "kryzysem energetycznym i humanitarnym". Wprowadzono przerwy w dostawie prądu i zamknięto wiele przedsiębiorstw przemysłowych.
Prezydent Zełenski spotkał się z premier Włoch Georgią Meloni.
Prezydent elekt USA Donald Trump na razie nie wie, jak zakończyć wojnę w Ukrainie, i nie zamierza natychmiast kończyć z pomocą dla Kijowa - napisał w czwartek brytyjski "Financial Times", powołując się na anonimowe źródła.
Podczas kampanii wyborczej Trump zapowiadał, że doprowadzi do zakończenia wojny w Ukrainie w ciągu 24 godzin. Teraz przesunął ten termin o kilka miesięcy, co europejscy partnerzy odebrali jako znak, że Waszyngton nie wstrzyma natychmiastowo wsparcia dla Kijowa - podkreślił "Financial Times".
Z niedawnych rozmów ze współpracownikami Trumpa wynika, że na razie nowa administracja nie zdecydowała, w jaki sposób zakończyć wojnę między Ukrainą i Rosją - przekazali "FT" dwaj przedstawiciele europejskich władz, których tożsamości nie ujawniono. USA mają też kontynuować pomoc dla Kijowa po inauguracji Trumpa, która odbędzie się 20 stycznia.
"Cały zespół (Trumpa) ma obsesję na punkcie siły i wyglądania na silnych, więc przestrajają podejście do Ukrainy" - powiedział jeden z rozmówców gazety.
Wcześniej w tym tygodniu Trump oświadczył, że bardziej realny termin zakończenia wojny to sześć miesięcy - przypomniał "FT".
W środę specjalny wysłannik Trumpa ds. Ukrainy i Rosji emerytowany generał Keith Kellogg powiedział, że Trump chce "jak najszybciej" doprowadzić do zakończenia wojny w Ukrainie, ale nie zamierza ustępować Władimirowi Putinowi. Kellogg dodał, że jego celem "osobistym i zawodowym" jest znalezienie rozwiązania konfliktu w ciągu 100 dni od 20 stycznia, kiedy ma nastąpić inauguracja Trumpa.
Premier Donald Tusk ocenił w czwartek, że słowa popieranego przez PiS kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego dotyczące Ukrainy, były niemądre i niebezpieczne. Do tej pory nikt nie kwestionował, że w interesie Polski jest maksymalne zaangażowanie NATO i otwarte drzwi dla Ukrainy - podkreślił
W środę Nawrocki w Polsat News zapytany czy widzi Ukrainę w NATO odpowiedział, że ma stałe zdanie w tej kwestii i wyrażał je już jako prezes IPN - wiąże się ono z kwestią zbrodni wołyńskiej.
"Na dzień dzisiejszy nie widzę Ukrainy w żadnej strukturze, ani w Unii Europejskiej, ani w NATO, do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków także spraw cywilizacyjnych" - powiedział kandydat na prezydenta. Dodał, że "nie może być częścią międzynarodowych sojuszy państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z bardzo brutalnej zbrodni na 120 tys. swoich sąsiadów" i które "robi kolejne uniki".
W czwartek Nawrocki powtórzył, że nie wyobraża sobie, by Ukraina, państwo, które - jak mówił - nie rozlicza się ze swojej przeszłości, współtworzyło międzynarodowe instytucje jak Unia Europejska czy NATO.
Donald Tusk przypomniał podczas briefingu w Sejmie, że to prezydent Lech Kaczyński był jednym z pierwszych polityków w Europie, którzy twardo domagali się członkostwa Ukrainy w NATO. "To był stały paradygmat polityki do wczoraj. Do tej pory nikt nie kwestionował, że w interesie Polski i naszego bezpieczeństwa jest maksymalne zaangażowanie NATO i otwarte drzwi dla Ukrainy" - podkreślił szef rządu.
"Niech naprawdę powie (Nawrocki - PAP) o co chodzi w tej niemądrej i bardzo niebezpiecznej wypowiedzi" - dodał Tusk. Podkreślił, że jest to szczególnie ważne teraz kiedy polityczny świat i cała geopolityka drży w posadach.
Zaznaczył, że bardzo by chciał, żeby to co jest absolutną wartością w polskiej polityce od wielu, wielu lat, czyli wspólny paradygmat dotyczący geopolityki w stosunku do Rosji, Ukrainy, żeby nie był on kwestionowany. "Szczególnie jeśli jest to kwestionowane przez kandydata na prezydenta. Mówimy tu o naszym bezpieczeństwie i tacy ludzie jak pan Karol Nawrocki naruszają fundamenty naszego bezpieczeństwa" - dodał premier.
Po wypowiedzi Nawrockiego, premier Donald Tusk w czwartkowym wpisie na platformie X spytał prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego czy pamięta, który prezydent najmocniej wspierał ukraińskie aspiracje do członkostwa w NATO i czy nie wstyd mu, gdy jego kandydat na prezydenta, nie widzi dla Ukrainy miejsca w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Włoch.
Ministerstwo obrony Norwegii zapowiedziało w czwartek zakup dronów bojowych za 700 mln koron (około 70 mln złotych). Trafią one do Sił Zbrojnych Ukrainy.
To odpowiedź rządu w Oslo na prośbę Władimira Zełenskiego. W trakcie czwartkowego spotkania w Rammstein, w Niemczech, ukraiński prezydent podkreślił, że właśnie taki sprzęt jest jego siłom zbrojnym w tej chwili szczególnie potrzebny.
Do końca 2025 roku na Ukrainę ma trafić 30 tys. bezzałogowców, za które Norwegia zapłaci wspólnie z Wielką Brytanią, która razem z Łotwą kieruje koalicją "Drone Capability Coalition", koordynującą dostawy sprzętu bezzałogowego dla Ukrainy. Łączna wartość wsparcia ma przekroczyć 190 mln funtów (prawie 970 mln zł).
"Ukraina w dalszym ciągu pilnie potrzebuje większej ilości sprzętu wojskowego, aby odpowiedzieć na rosyjską agresję. Drony odgrywają w tym ważną rolę - służa zarówno do ochrony infrastruktury krytycznej, jak też są wykorzystywane na pierwszej linii frontu. Dzięki dostawom nowego sprzętu ukraińskie wojsko w dłuższej perspektywie stanie się w pełni operacyjne z siłami NATO" - ocenił w komunikacie swojego resortu Bjoern Arild Gram, norweski minister obrony.
Pytanie o dalsze funkcjonowanie Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy jest kluczowe - powiedział w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który uczestniczy w spotkaniu tej Grupy w Ramstein. Ocenił, że format Grupy dotąd się sprawdził.
Kosiniak-Kamysz bierze udział w czwartek w spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy w bazie lotniczej w niemieckim Ramstein.
Decyzję o ewentualnej kontynuacji posiedzeń Grupy Ramstein, która spotyka się, by koordynować pomoc zbrojeniową dla Ukrainy, podejmie administracja obecnego prezydenta-elekta USA Donalda Trumpa, który zaprzysiężony zostanie 20 stycznia. Stąd także podejrzenia, iż czwartkowa sesja może okazać się zarazem ostatnią w historii tejże grupy.
Szef MON, który zabrał głos w przerwie obrad zaznaczył, że pytanie o ewentualne dalsze funkcjonowanie grupy jest kluczowe. Jak poinformował, swoją wizytę w Ramstein rozpoczął od spotkania z ministrami obrony Niemiec, Włoch i Wielkiej Brytanii, którzy - jak mówił - chcą kontynuacji formatu grupy z udziałem i kluczową rolą USA.
Kosiniak-Kamysz podkreślił, że grupa jest "poważnym ciałem, w którym Polska od dawna odgrywa ważną rolę", a jej format się sprawdził. Czwartkowe, 25. spotkanie nazwał jednym z najważniejszych, gdyż podsumowuje ono pewien etap pomocy dla Ukrainy.
Szef MON przypomniał, że Polska u boku Niemiec jest liderem koalicji zdolności opancerzonych na rzecz Ukrainy. "Przedstawiłem dla naszej koalicji mapę drogową budowania zdolności opancerzonych dla Ukrainy i kolejnych donacji" - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Przed czwartkowym spotkaniem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył, że w posiedzeniu wezmą udział "kraje partnerskie (...), które mogą zwiększyć nasz potencjał nie tylko w obronie przed rakietami, ale także przed bombami kierowanymi, przed rosyjskim lotnictwem". "Porozmawiamy z nimi o tym, przekonamy ich. Życie na Ukrainie potrzebuje ochrony tu i teraz" - podkreślił.
Grupa kontaktowa ds. Obrony Ukrainy, zwana w skrócie Grupą Ramstein, zawiązana została 26 kwietnia 2022 r. w znajdującej się w Niemczech amerykańskiej bazie lotniczej o tej samej nazwie. To międzynarodowa platforma współpracy, która spotyka się, by koordynować pomoc zbrojeniową dla Ukrainy. W jej skład wchodzi przeszło 50 krajów, w tym Polska.
Liczba rannych w wyniku wczorajszego ataku Rosji na Zaporoże wzrosła do 120 osób.
Rosjanie przeprowadzili nalot na Zaporoże w środę późnym popołudniem. Zniszczone zostały wielopiętrowe budynki, obiekt przemysłowy i inne obiekty infrastruktury miasta. Odłamki pocisków trafiły w tramwaj i minibus z pasażerami. Uszkodzone zostały zaparkowane w pobliżu samochody.
Ukraińska grupa "Magura" wraz z jednostkami Sił Obronnych Ukrainy odparła wielki szturm Rosjan w obwodzie kurskim. "Wróg zaangażował ogromne ilości sprzętu i żołnierzy" - czytamy.
Jesteśmy gotowi przejąć rolę USA we wspieraniu Ukrainy, jeśli Waszyngton nie będzie mógł dalej tego robić - powiedziała w czwartek szefowa dyplomacji UE Kaja Kallas francuskim mediom. Jak zaznaczyła, nie sądzi, aby jakikolwiek przywódca USA chciał, by "Rosja stała się najsilniejszym mocarstwem świata".
W rozmowie z dziennikiem "Le Monde" Kallas odniosła się do wpisów miliardera technologicznego Elona Muska, który w ostatnich dniach na swojej platformie X starał się ingerować w debatę publiczną różnych państw. Jej zdaniem należy rozróżnić między prywatnymi opiniami Muska i aktywnością jego firmy X, która według wielu osób łamie unijne prawa dotyczące platform internetowych. Kallas dodała, że jeśli platformy pokroju X nie będą respektować unijnych przepisów o usługach cyfrowych (DSA), to poniosą tego konsekwencje.
Dziennikarze "Le Monde'a" i agencji AFP zapytali szefową unijnej dyplomacji o jej stanowisko wobec deklaracji prezydenta elekta USA Donalda Trumpa, który uważa, że Grenlandia powinna oddzielić się od Danii i przyłączyć do Stanów Zjednoczonych, nie wykluczył też użycia siły, aby przejąć nad nią kontrolę.
Kallas powiedziała, że cieszy się, iż Trump jest zainteresowany Arktyką, która jest ważnym z perspektywy strategicznej miejscem. Zapewniła też, że USA są sygnatariuszem Karty Narodów Zjednoczonych i tym samym szanują suwerenność Danii.
Zapytana o sugestię Trumpa, że kraje UE powinny zwiększyć swoje wydatki na obronność do 5 proc. PKB (do tej pory większość z nich nie osiągnęła nawet poziomu 2 proc.), Kallas zgodziła się z prezydentem elektem USA. Oceniła, że kraje UE muszą "jeszcze więcej zainwestować w obronność".
Jednocześnie była premierka Estonii jasno podkreśliła, że pomaganie Ukrainie "jest inwestycją w nasze własne bezpieczeństwo, nie tylko w bezpieczeństwo Europy, ale to globalne". Trump zadeklarował we wtorek, że chce doprowadzić do pokoju Rosji z Ukrainą w ciągu sześciu miesięcy. Kallas zwróciła uwagę, że jeśli Rosja wygra wojnę, to inne kraje z aspiracjami imperialnymi pójdą w jej ślady, a Chiny zrobią to jako pierwsze, dlatego USA muszą przeciwstawić się Rosji.
Wielka Brytania wraz ze swoimi sojusznikami z NATO przekaże Ukrainie 30 tys. nowych dronów.
Premier Włoch Giorgia Meloni wyraziła w czwartek opinię, że Donald Trump jako prezydent USA nie porzuci Ukrainy. Podczas konferencji prasowej broniła miliardera i współpracownika Trumpa, Elona Muska, przed zarzutami ingerencji w politykę innych państw. Jej zdaniem nie jest on "zagrożeniem dla demokracji".
"Nie przewiduję rezygnacji z zaangażowania" na rzecz Ukrainy - oświadczyła Meloni w czasie spotkania z dziennikarzami w parlamencie w Rzymie z okazji nowego roku. "Nie dostrzegam tego w deklaracjach" Donalda Trumpa - dodała.
Premier przypomniała, że przyszły prezydent USA mówi o pokoju poprzez siłę. "Zawsze twierdziłam, że jedynym sposobem zmuszenia Rosji do tego, by zasiadła do stołu negocjacyjnego jest doprowadzenie do trudnej sytuacji w terenie" - wyjaśniła.
Następnie Meloni zaznaczyła: "Trump ma zdolność dawkować dyplomację i czynnik odstraszania i przewiduję, że także w tym przypadku tak będzie. On może iść dalej ku rozwiązaniu, ale nie przewiduję, że to miałoby oznaczać porzucenie Ukrainy" odpierającej rosyjską inwazję. Wyraziła następnie opinię, że byłby to błąd.
"Ta wojna miała trwać trzy dni. 24 lutego miną trzy lata. Zostaną zapamiętane jako trzy najdłuższe dni w historii Rosji" - oświadczyła.
Meloni odnotowała: "W grudniu 2022 roku Rosja kontrolowała 17,4 procent terytorium Ukrainy. Po dwóch latach, przy olbrzymich stratach, kontroluje 18 procent; o 0,6 procent więcej. Mówię to, by obalić narrację o tym, że Rosja wygrała".
"Jeśli dziś mówi się o pokoju, to dlatego, że Rosja trochę ugrzęzła na Ukrainie dzięki odwadze Ukraińców i naszemu wsparciu" - uważa premier Włoch.
Nawiązując do możliwych scenariuszy rozwiązania tego konfliktu Meloni zadeklarowała: "Jestem gotowa poprzeć warunki, jakie gotowa jest poprzeć Ukraina". Jak oceniła, "pokój będzie sprawiedliwy, jeśli Ukraina zgodzi się na niego".
"Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy są kluczowe, by móc zmierzać ku sprawiedliwemu pokojowi. Wiemy, że w przeszłości Rosja łamała porozumienia" - przypomniała włoska premier.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski:
W ubiegłym roku Francja wyszła z inicjatywą rozmieszczenia w Ukrainie kontyngentów partnerskich – i wiecie o tym – w celu przybliżenia pokoju. Uważam, że rozmieszczenie takich kontyngentów jest jednym z najlepszych narzędzi. Podejdźmy do tego bardziej praktycznie, aby stało się to możliwe.
Usłyszeliśmy także sygnały od niektórych naszych partnerów – między innymi od Wielkiej Brytanii – popierające ten pomysł. Musimy być odważni i proponować naprawdę skuteczne rozwiązania.
Weźmy na przykład operację kurską – to jedno z naszych największych zwycięstw, nie tylko w ubiegłym roku, ale w całej tej wojnie. Rosja była zmuszona wycofać z ukraińskiego frontu prawie 60 tysięcy żołnierzy, aby stawić jej czoła. W miniony poniedziałek minęło już pięć miesięcy, odkąd nasze siły utrzymują strefę buforową na rosyjskim terytorium.
Wiele rosyjskich gróźb i odważnych deklaracji okazało się blefem, szczególnie po tym, jak Ukraińcy wkroczyli do obwodu kurskiego. Jestem przekonany, że jeszcze więcej ich gróźb okaże się blefem, jeśli wszyscy razem będziemy jeszcze bardziej zdecydowanie działać na rzecz zmuszenia Rosji do pokoju.
Rozmieszczenie partnerskiego (zachodniego) kontyngentu wojskowego na terytorium Ukrainy to jedno z najlepszych narzędzi przybliżania pokoju – Zełenski.
Arktyka jest w strefie interesów narodowych Rosji - powiedział w czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, odnosząc się do słów prezydenta elekta USA Donalda Trumpa o Grenlandii.
Pieskow dodał, że Moskwa blisko śledzi "dramatyczny rozwój wydarzeń", a Rosja - jego zdaniem - pragnie tam pokoju i stabilności.
We wtorek Trump powiedział, że Stany Zjednoczone potrzebują Grenlandii "ze względu na swe bezpieczeństwo narodowe". Dodał, że nie jest wcale pewne, czy Dania posiada prawa do największej wyspy świata.
Od 600 lat Grenlandia jest częścią królestwa Danii. Od 1979 r. wyspa cieszy się szeroką autonomią względem władz w Kopenhadze.
Grenlandia budzi międzynarodowe zainteresowanie z racji strategicznego położenia w Arktyce. Obszar Grenlandii może być wykorzystywany do śledzenia rakiet wystrzeliwanych w kierunku USA np. przez Rosję. W północno-zachodniej Grenlandii Stany Zjednoczone posiadają bazę kosmiczną Pituffik, która dawniej, pod nazwą Thule, służyła amerykańskim siłom powietrznym.
W opublikowanym w środę raporcie duński wywiad ocenił, że Rosja stanowi największe zagrożenie w Arktyce, m.in. ze względu na rosnący w siłę sojusz z Chinami. Moskwa i Pekin regularnie prowadzą w tym regionie wspólne patrole.
Wraz ze zmianami klimatycznymi i topnieniem lodowców wyspa nabiera też coraz większego znaczenia gospodarczego ze względu na tamtejsze pokłady ropy, gazu i metali ziem rzadkich.
Władze Kremla mogą powrócić do planu przyłączenia Białorusi do Rosji po zakończeniu wojny w Ukrainie – poinformowały źródła bliskie administracji prezydenta w rozmowie z Meduzą. Według ich relacji, proces ten może zostać przedstawiony jako "głębsza integracja" obu państw.
Ukraina robi wszystko, by zakończyć wojnę w tym roku z godnością – Zełenski.
- Robię wszystko, co możliwe, aby ta wojna zakończyła się w tym roku z godnością dla Ukrainy i całej Europy. I wiem, że mogę liczyć na wasze wsparcie. Wszyscy musimy pamiętać, że zakończenie wojny jest naszym wspólnym celem – naszym, a nie rosyjskim. Tego chcą Ukraińcy, Europejczycy, Amerykanie oraz wielu naszych globalnych partnerów - powiedział Zełenski.
Podkreślił, że kraje takie jak Japonia, Arabia Saudyjska i Argentyna również życzą Ukrainie pokoju. Jednak, jak zauważył Zełenski, Władimir Putin nadal inwestuje w agresję, między innymi za pomocą wsparcia z Korei Północnej.
- Nie cenią własnego narodu, tracą go – do dziś to już 4 tysiące. Ale Pjongjang zdobywa tanią lekcję doświadczenia na potrzeby reeksportu wojny, być może w region Indo-Pacyfiku - zaznaczył prezydent Ukrainy.
Aktualna mapa alarmów w Ukrainie: