Julia Pitera: nie gadamy komunałów
W PO są rzecznicy, którzy wypowiadają się na poszczególne tematy, co jest bardzo istotne dlatego, że my się zajmujemy poszczególnymi fragmentami życia publicznego, przez to nie gadamy komunałów - powiedziała posłanka Platformy Obywatelskiej Julia Pitera w audycji "Salon polityczny Trójki".
21.02.2006 14:39
Od wczoraj gazety piszą o pęknięciach i podziałach w Platformie. O tym, że Donald Tusk na majowym zjeździe powinien odejść, że potrzeba zmian w kierownictwie. Tusk powinien odejść, czy nie?
- Nie uważam, że nie powinien odchodzić. Uważam, że partia jest w dobrej kondycji. Zupełnie niepotrzebnie się interpretuje małą aktywność polityczną Tuska tym, że on się wypalił. Platforma ma zupełnie inną...
No, a jak to interpretować, że po wyborach przywódca, który te wybory przegrał, zniknął?
- Tym, że mamy zupełnie inną strategię komunikowania się, strategię o wiele bardziej cywilizowaną. Proszę mi pokazać kraj, gdzie w imieniu partii wypowiada się tylko przywódca partii i dwoje ludzi.
No, ale wolałabym czasem usłyszeć przywódcę partii, a nie tylko szefa klubu parlamentarnego.
- Tak, ale wypowiadają się osoby, które zostały wyznaczone do pilotowania i omawiania pewnych działań...
Ale te osoby nazywają się głównie Jan Rokita.
- Nie, nie prawda. Ja mam drugą konferencję prasową dzisiaj właśnie, która będzie mówiła o reformie w wymiarze sprawiedliwości. Wczoraj mówiono o zasadach funkcjonowania urzędników. Są rzecznicy, którzy wypowiadają się na poszczególne tematy, co jest bardzo istotne dlatego, że my się zajmujemy poszczególnymi fragmentami życia publicznego, przez to nie gadamy komunałów.
No tak, ale można się spierać o to, czy państwa widać trochę, czy trochę bardziej. Najbardziej widać Jana Rokitę. Donalda Tuska nie widać w ogóle.
- Bo Jan Rokita jest szefem rzeczników.
A kim jest Donald Tusk?
- Donald Tusk jest szefem partii. Myśmy się przyzwyczaili do tego, że szef partii to jest ktoś, kto wiecznie zabiera głos. Nie ma tak w zachodnich demokracjach. Wcale szefowie partii nie zabierają nieustająco głosu.
No, nie przyzwyczailiśmy się do tego, że Jarosław Kaczyński w Sejmie, prawda, a nie Przemysław Gosiewski, mimo że jest szefem klubu, że mówi Roman Giertych więcej niż Marek Kotlinowski, że mówi Wojciech Olejniczak więcej niż Jerzy Szmajdziński, czy Ryszard Kalisz.
- No tak, ale również znawcy twierdzą, że na przykład proszę podać nazwisko szefa partii republikańskiej w Stanach Zjednoczonych, albo nazwisko szefa partii demokratycznej w Stanach Zjednoczonych. Nie można sprowadzać działalności partyjnej wyłącznie do szefa i koniec, a my w Polsce rzeczywiście tak mamy. Przez to nie ma żadnych innych liderów i jeżeli dochodzi do tego, że na przykład formuje się rząd albo wyznacza się ludzi do kandydowania na jakieś stanowiska, na przykład wójtów, burmistrzów albo prezydentów, to się raptem okazuje, że nie ma w ogóle osób funkcjonujących publicznie. Wystawia się osoby, które już zaistniały na innym polu, to jest tak jak propozycja prezydenta Krakowa dla ministra Ziobro. Nie ma nikogo, kogo PiS może wystawić na prezydenta Krakowa, więc będzie przesuwało na inne strategiczne stanowisko. I tym systemem partie pozostają w ogóle bez żadnych znanych nazwisk i tak naprawdę nie mają kim obsadzać rozmaitych funkcji. A jeżeli ktoś się znajduje, to wszyscy mówią: a kto to jest?, a
skąd on się wziął?
To skąd się biorą informacje o tym, że dojdzie do rywalizacji na majowym zjeździe? Jan Rokita mówi, że dobrze się dzieje, że taka rywalizacja jest.
- Ja myślę, że to jest całkiem co innego. Ja myślę, że Paweł Piskorski bardzo chce powrócić do polityki krajowej, myślę, że to o to chodzi.
Mówi, że nie chce, bo dobrze mu w Europarlamencie, aczkolwiek "nie czuje się wyjechany" - to jest cytat.
- To jest taka rzecz, która jest sprawdzalna, politycy mówią różne rzeczy, one mają to do siebie, że są weryfikowalne poprzez rzeczywistość. Rzeczywistość pokaże, na ile mówił prawdę. Prawda będzie taka, że albo się wystawi, albo wystawi kogoś, kim będzie mógł w jakiś sposób kierować, na kogo będzie miał wpływ.
Na przykład Bronisława Komorowskiego?
- Być może, ponieważ ostatnio słyszę, aczkolwiek twierdzę, że jeżeli by to nazwisko padało, a między innymi pan Piskorski to nazwisko wymieniał, to zrobił dość dużą krzywdę Bronisławowi Komorowskiemu, ponieważ środowisko, z którym związany jest pan Piskorski jest niepopularne, przynajmniej w Warszawie i mocno krytykowane. Mieszkańcy Warszawy najlepiej wiedzą, dlaczego i w tej chwili nie ma sensu nawet tego uzasadniać. Identyfikowanie Bronisława Komorowskiego robi mu dość dużą krzywdę, to jest jednak aktywny polityk.
Przeczytaj cały wywiad