PublicystykaJoseph Nye: Powrót potężnych przywódców

Joseph Nye: Powrót potężnych przywódców

Skłonność do autorytaryzmu zdaje się upowszechniać na całym świecie. Władimir Putin pomyślnie wykorzystał tradycje nacjonalistyczne, żeby zwiększyć swoje panowanie nad Rosją i najwyraźniej cieszy się wielką popularnością. Przewodzący coraz większej liczbie kluczowych komitetów wykonawczych, Xi Jinping uważany jest w Chinach za najsilniejszego lidera od czasów Mao Zedonga. Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan wymienił niedawno swojego premiera na takiego, który łatwiej poddaje się jego zapędom do koncentrowania władzy wykonawczej. Z kolei część komentatorów obawia się, że jeżeli Donald Trump zwycięży w wyborach prezydenckich w USA, może okazać się "amerykańskim Mussolinim" - pisze Joseph Nye. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach, w ramach współpracy z Project Syndicate.

Joseph Nye: Powrót potężnych przywódców
Źródło zdjęć: © AFP | Mikchail Kliementyev

20.06.2016 | aktual.: 25.07.2016 15:48

Nadużywanie władzy to historia stara jak świat. W Biblii możemy wyczytać jak po walce z Goliatem i objęciu tronu Dawid uwiódł Batszebę i wysłał jej męża na pewną śmierć w bitwie. Przywództwo łączy się z używaniem władzy, a jak przestrzegał słynny Lord John Acton (1834–1902), "władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie". Jednak przywódcy bez władzy - zdolności motywowania innych do konkretnych działań - nie są w stanie przewodzić.

Harvardzki psycholog David C. McClelland wyróżnił trzy grupy ludzi zależnie od ich motywacji. Ci, którzy najbardziej pragną robić coś lepiej, kierowani są "potrzebą osiągnięć". Ci, którzy najwięcej myślą o przyjacielskich relacjach z innymi, kierowani są "potrzebą stowarzyszania się". A ci, którym najbardziej zależy na posiadaniu wpływu na innych, ujawniają "potrzebę władzy".

Ta trzecia grupa gromadzi najbardziej efektywnych przywódców, co odnosi się znowu do słów Lorda Actona. Jednak sama z siebie władza nie jest dobra ani zła. Podobnie jak kalorie w diecie, zbyt mała ilość powoduje wycieńczenie, a zbyt wielka prowadzi do otyłości. Dlatego środki potrzebne do ograniczania narcystycznej żądzy władzy to dojrzałość emocjonalna i ćwiczenia. Niezbędne są zatem instytucje utrzymujące odpowiednią równowagę. Etyka i władza mogą siebie więc wzajemnie wzmacniać.

Ale etykę można także wykorzystać instrumentalnie w celu zwiększenia władzy. Niccolò Machiavelli (1469-1527) przywiązywał wielką wagę do etyki przywódców, jednak przede wszystkim ze względu na wrażenie, jakie ekspozycja cnót miała wywierać na zwolenników. Pozór cnoty to ważne źródło miękkiej władzy przywódców, ale też zdolność otrzymania tego, czego się potrzebuje, przez przyciąganie zamiast przymusu lub pieniędzy. Dla Machiavellego cnoty księcia powinny być jedynie pozorem, a nigdy rzeczywistością. "Niejedna rzecz, która wyda się cnotą, w zastosowaniu spowodowałaby jego upadek, a niejedna znowu, która wyda się wadą, w zastosowaniu przyniesie mu bezpieczeństwo i pomyślność".

W sytuacji wyboru między twardą władzą przymusu i pieniędzy a miękką władzą przyciągania Machiavelli podkreślał wagę tej pierwszej: "ponieważ ludzie kochają, gdy im się podoba, a boją się, gdy podoba się księciu, przeto mądry książę powinien oprzeć się na tym, co od niego zależy, a nie na tym, co zależy od drugich". Machiavelli wierzył, że jeżeli trzeba wybrać między miłością a strachem, lepiej żeby władca budził bojaźń. Lecz rozumiał także, że strach i miłość nie są przeciwieństwami oraz że prawdziwe przeciwieństwo miłości - nienawiść - jest dla przywódców wyjątkowo groźna.

Anarchistyczny świat miast-państw włoskiego renesansu był bardziej brutalny i niebezpieczny od dzisiejszych demokracji, ale pewne porady Machiavellego pozostają istotne dla współczesnych czytelników.

Prócz odwagi lwa, Machiavelli głosił także strategiczną chytrość lisa. Idealizm bez realizmu zmienia świat rzadko, ale kiedy osądzamy przywódców nowoczesnych demokracji, powinniśmy mieć w pamięci zarówno słowa Lorda Actona, jak i Machiavellego. Powinniśmy szukać i wspierać liderów, którzy posiadają etyczny pierwiastek powściągliwości, jak również potrzeby osiągnięć i stowarzyszania się po równo z potrzebą władzy.

Ale prócz etyki przywódców, istnieje także inne oblicze dylematu Actona: oczekiwania zwolenników. Przywództwo to kombinacja zdolności liderów, oczekiwań zwolenników i kontekstu, w jakim na siebie oddziałują. Społeczność rosyjska zmartwiona utratą pozycji na świecie; ludność Chin przejęta powszechną korupcją; mieszkańcy Turcji podzieleni spojrzeniem na różnice etniczne i religijne. Oni wszyscy zapewniają warunki dla działalności liderów, którzy odczuwają psychologiczną potrzebę władzy. Podobnie Trump, żeby wypełnić narcystyczną potrzebę władzy, wyolbrzymia niezadowolenie części społeczeństwa przez sprytne manipulowanie telewizyjnymi programami informacyjnymi czy mediami społecznościowymi.

Właśnie w tym punkcie kluczową rolę odgrywają instytucje. Na początku istnienia Stanów Zjednoczonych James Madison i pozostali twórcy nowego kraju zdawali sobie sprawę, że ani liderzy, ani ich zwolennicy nie są aniołami. Dlatego zaprojektowali instytucje, które umocniły ograniczenia. Porównując to ze starożytną republiką rzymską, żeby uchronić kraj przed zagarnięciem władzy przez aroganckiego przywódcę jak Juliusz Cezar, potrzebne są ramy instytucjonalnego podziału władz, gdzie jedna frakcja równoważy drugą. Stworzony przez Madisona system instytucjonalnych mechanizmów kontroli i równowagi był zabezpieczeniem przed potencjalnym "amerykańskim Mussolinim", dzięki czemu USA nigdy nie przypominały Włoch z 1922 roku albo dzisiejszej Rosji, Chin czy Turcji.

Twórcy Stanów Zjednoczonych borykali się jednak z problemem, jak silnych przywódców chcielibyśmy mieć. Ich odpowiedź miała na celu ochronić wolność kosztem efektywności rządu. Wielu komentatorów narzeka na rozpad instytucji, podczas gdy inni wskazują na zmiany, które przyczyniły się do brutalizacji dyskursu publicznego, chociażby przez reality TV czy media społecznościowe. Być może jeszcze w tym roku dowiemy się, w jakim stopniu ramy instytucjonalne USA są tak naprawdę odporne na władzę i przywództwo.

Joseph Nye - były zastępca sekretarza w Departamencie Obrony USA i przewodniczący Narodowej Rady Wywiadowczej USA, jest profesorem na Uniwersytecie Harvarda. Autor książki "Is the American Century Over?".

Tłumaczenie: Mikołaj Golubiewski

Copyright: Project Syndicate, 2016

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (105)