"Jeżeli ktoś się nie zgadza na procedury obowiązujące w szpitalu, niech rodzi w domu". Lekarze zabierają głos w sprawie Białogardu

"Jeżeli ktoś się nie zgadza na procedury obowiązujące w szpitalu, niech rodzi w domu". Lekarze zabierają głos w sprawie Białogardu

"Jeżeli ktoś się nie zgadza na procedury obowiązujące w szpitalu, niech rodzi w domu". Lekarze zabierają głos w sprawie Białogardu
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Nina Harbuz
19.09.2017 11:20, aktualizacja: 25.05.2018 15:06

"Jeśli nie będziemy przestrzegać ustalonych w szpitalu zasad, to może dojść do sytuacji, że za chwilę przyjdzie kolejny rodzic i wymyśli swoje reguły. Będzie chciał na przykład smarować dziecko odchodami, aby jego naturalne bakterie skolonizowały przewód pokarmowy dziecka. Tyko czy inna matka chciałaby, aby jej dziecko, dajmy na to ciężko chory wcześniak, leżało w łóżeczku obok?" Lekarze komentują i wyjaśniają WP, dlaczego decyzja rodziców była nieodpowiedzialna.

- Jeżeli ktoś się nie zgadza na procedury obowiązujące w szpitalu, to nie widzę powodu, dla którego nie miałby skorzystać z porodu domowego – skomentowała sprawę z Białogardu dr n. med. Marzena Dębska, specjalista położnictwa, ginekologii i perinatologii w Szpitalu Bielańskim w Warszawie.

Przypomnijmy sprawę. W piątek ze szpitala w Białogardzie został porwany przez swoich rodziców wcześniak. Matka i ojciec nie chcieli zgodzić się na ogrzanie dziecka pod promiennikiem, choć było wcześniakiem i urodziło się przed ukończeniem 37 tygodnia ciąży. Nie chcieli dziecka zaszczepić, twierdząc, że szczepionka jest groźna dla zdrowia ich córki. Odmówili także wytarcia dziecka z mazi płodowej, podania mu witaminy K a także nie zgodzili się na tak zwany zabieg Credego, który eliminuje zagrożenie zakażenia oczu. Zamiast podania kropli matka chciała zakropić dziecku oczy mlekiem z piersi.

– Szpital to miejsce, w którym przebywa wielu pacjentów i wszystkim trzeba zapewnić bezpieczeństwo, a jeśli pacjent chce wprowadzać swoje zasady, to moim zdaniem, szpital ma prawo się na to nie zgodzić - dodaje dr Dębska.- Trzeba trzymać się pewnych standardów, tak jak w szkole, w której zmienia się buty, przychodzi na umówioną porę i zostaje w domu w przypadku przeziębienia, żeby nie zarazić innych dzieci. Jeśli nie będziemy przestrzegać ustalonych w szpitalu zasad, to może dojść do sytuacji, że za chwilę przyjdzie kolejny rodzic i wymyśli swoje reguły. Będzie chciał na przykład smarować dziecko odchodami, aby jego naturalne bakterie skolonizowały przewód pokarmowy dziecka. Tyko czy inna matka chciałaby, aby jej dziecko, dajmy na to ciężko chory wcześniak, leżało w łóżeczku obok? Z pewnością nie byłoby to dla niego bezpieczne, a przede wszystkim absolutnie niezgodne z zasadami epidemiologicznymi. Nie jestem zwolenniczką pozbawiania noworodków podstawowej opieki po urodzeniu, ale ogólnie uważam, że jeśli pacjenci mają jakieś szczególne preferencje dotyczące opieki medycznej, to poród nie jest na tyle nieprzewidywalnym zjawiskiem, aby nie dało się wcześniej ustalić, czy prośby pacjenta mogą zostać spełnione w danym szpitalu. Zaskakiwanie personelu medycznego na dyżurze takimi decyzjami uważam za skrajnie nieodpowiedzialne – podsumowała dr Marzena Dębska.

Obraz
© East News

Szpital w Białogardzie

Doktor zaistniałą sytuację porównała do odmowy przetoczenia krwi u leżącego w szpitalu dziecka z krwotokiem, bo wcześniej ten proceder nie został uzgodniony z rodzicami czy opiekunami prawnymi. – Czy lekarz ma patrzeć jak umiera dziecko? – pyta dr Marzena Dębska. – A co jeśli rodzice są chorzy psychicznie albo chcą dziecku zrobić krzywdę? Czy lekarz naprawdę ma się na to zgodzić? Przypominam, że nie taką składał treść przysięgi – puentowała ginekolog.

Podobnie zareagowała profesor Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Szpitalu Klinicznym im. Ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie, która za szczególnie groźną w zaistniałej sytuacji uznała odmowę podania wcześniakowi witaminy K. – To może skutkować tym, że u dziecka dojdzie do groźnych krwawień – wyjaśnia profesor. – Noworodki mają niedobór witaminy K, a mleko matki nie dostarcza jej wystarczających ilości i w związku z tym może dojść do krwawień, w tym do mózgu, co zagraża życiu, a przede wszystkim rozwojowi dziecka, więc na to lekarz absolutnie nie może się zgodzić.

Z kolei okulistka dr Beata Kocyła-Karczmarewicz wskazała na bezzasadność odmowy przeprowadzenia zabiegu Credego. – Ten zabieg wykonywany jest po to, żeby zabezpieczyć noworodki przed zakażeniem spojówek i rogówki, które mogą doprowadzić do znacznego upośledzenia widzenia, szczególnie w przypadku zakażenia rzeżączką czy chlamydiami – wyjaśniła doktor. – Zabieg Credego wykonywany jest na całym świecie u dzieci rodzących się drogami natury i jest to jednorazowe, bezbolesne podanie do worka spojówkowego antybiotyku w postaci maści lub kropli lub przepłukanie oka roztworem innej, przeciwbakteryjnej substancji. Od zabiegu można odstąpić wówczas, gdy rodzice dziecka byli badani na kilka dni przed porodem, a wyniki posiewów potwierdziły czystość bakteriologiczną dróg rodnych matki. Wtedy mamy pewność, że dziecko przechodząc przez kanał rodny nie miało szans się zakazić. U dzieci urodzonych przez cięcie cesarskie nie ma konieczności zastosowania zabiegu Credego.

Obraz
© Pixabay.com

Od zabiegu Credego można odstąpić wówczas, gdy rodzice dziecka byli badani na kilka dni przed porodem, a wyniki posiewów potwierdziły czystość bakteriologiczną dróg rodnych matki.

- Jeśli w skutek niewykonania zabiegu czy standardowej procedury medycznej wystąpią jakiekolwiek powikłania, to rodzice koniec końców będą skarżyć szpital, mówiąc, że nie mieli pojęcia jakie mogą być skutki zaniechania, bo przecież są tylko rodzicami i to lekarze powinni byli ich przekonać. Powszechne jest zrzucanie odpowiedzialności w takich sytuacjach.

Profesor Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka stwierdziła, że najprawdopodobniej w zaistniałej sytuacji nie zgłosiłaby sprawy do sądu i nie odbierała praw rodzicielskich. – Zdarzały mi się podobne sytuacje w szpitalu i wtedy przedstawiałam dokładnie wszystkie argumenty i musze przyznać, że kiedy długo rozmawia się z rodzicami, to często udaje się dojść do consensusu i zgadzają się na procedury, wobec których w pierwszej chwili byli sceptycznie nastawieni. Wiadomo, że edukacja w takich przypadkach ma największe znaczenie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (644)
Zobacz także