"Jesteśmy tu, by zrealizować pragnienie bliskich"
Polska pierwsza dama, Anna Komorowska, oraz rosyjska, Swietłana Miedwiediewa, złożyły kwiaty na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu. Po wspólnej modlitwie w tym miejscu uderzono w Dzwon Pamięci. - Jesteśmy tu, by zrealizować pragnienie naszych bliskich, którzy zginęli 10 kwietnia - mówiła na Cmentarzu Katyńskim Izabella Sariusz-Skąpska, córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, Andrzeja Sariusz-Skąpskiego.
Lotnisko Siewiernyj
Pół roku po katastrofie prezydenckiego samolotu ponad 170 bliskich ofiar udało się z pielgrzymką na miejsce wypadku.
Najpierw przedstawiciele rodzin odwiedzili miejsce złożenia wraku samolotu Tu-154 na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku.
Na płycie lotniska Siewiernyj rodziny złożyły kwiaty, zapaliły znicze. Ta część uroczystości miała charakter prywatny i odbyła się bez udziału mediów. Bliscy ofiar katastrofy, wraz z Anną Komorowską, udali się teraz pieszo na miejsce wypadku.
Na uroczystości przybyła około 20-osobowa grupa młodzieży ze Smoleńska, a także 10 przedstawicieli miejscowej Polonii.
Jeden ze studentów państwowego Uniwersytetu w Smoleńsku, Sasza, powiedział, że przyszli, aby wyrazić swoje wsparcie. - To tragiczny wypadek i każdemu człowiekowi w takiej sytuacji potrzebne jest wsparcie. Jeśli ludzie będą razem się wspierać to myślę, że stosunki miedzy krajami, postawa ludzi wobec nas, będą lepsze - powiedział.
Jak wyjaśnił, władze uczelni wybrały kilkadziesiąt osób ze względu na ograniczenia w liczbie możliwych uczestników. Informacje o uroczystościach rozpowszechniał na uczelniach komitet do spraw młodzieży obwodu smoleńskiego.
Serca i życia rozbite na tysiąc kawałków
Pielgrzymka, nad którą patronat objęła polska pierwsza dama, rozpoczęła się w niedzielę rano przy wraku Tu-154M, złożonym na smoleńskim lotnisku. Bliscy ofiar modlili się tam, składali kwiaty, zapalali znicze; wielu z nich płakało. Ta część uroczystości miała charakter prywatny i odbyła się bez udziału mediów.
Następnie pielgrzymi wraz z polską pierwszą damą udali się pieszo płytą lotniska na miejsce katastrofy; do przejścia mieli 2,5 kilometra. Miejsce katastrofy zostało przygotowane na przyjęcie pielgrzymów; ułożono chodniki i białą kostką wybrukowano niewielki placyk, który został zadaszony na wypadek deszczu.
- 10 kwietnia w tym miejscu upadł na ziemię samolot prezydencki z naszymi rodzinami na pokładzie. Rozbił się na tysiące kawałków. W tym samym momencie na tysiące kawałków rozbiło się nasze życie i na tysiące kawałków rozbiły się nasze serca - mówiła Ewa Komorowska.
- Wracamy właśnie od wraku, widzieliśmy te szczątki, te pokręcone kable, połamane resztki. Widzieliśmy tylko fragment wraku, może to i dobrze, bo i tak to było bardzo, bardzo wstrząsające przeżycie. I tak myślę, że tego samolotu nie dałoby się złożyć, żeby było jak dawniej i żeby można było nim latać - mówiła.
- Nasze serca, jeśli nawet są w takich szczątkach, to są serca żywych ludzi, są z żywej tkanki, która się odnawia. Ważne jest tylko, czym tę tkankę karmimy. Jeżeli będziemy karmili ją miłością i dobrą pamięcią o naszych bliskich, to nasze serca będą się odnawiać.
- Śmierć Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki Marii i wszystkich osób, które były na pokładzie samolotu, była straszną, niepowetowaną stratą - mówiła małżonka prezydenta Rosji Swietłana Miedwiediewa. - W tych strasznych dniach byliśmy z wami, modliliśmy się - dodała.
- Drodzy przyjaciele, ubolewamy razem z Wami, głębia naszego współczucia jest bezgraniczna. Proszę przyjąć wyrazy współczucia ode mnie osobiście, od prezydenta Rosji pana Dmitrija Miedwiediewa, od całego narodu rosyjskiego - podkreśliła Miedwiediewa.
Jak zaznaczyła, "ból i żal razem z Polską odczuwają szczerze w głębi swych serc miliony Rosjan". - W tych trudnych godzinach byliśmy razem z Wami, modliliśmy się w intencji ofiar, by pan Bóg dał Wam siłę przeżyć taką straszną stratę - podkreśliła.
- Pamięć o tragedii, która wydarzyła się tutaj, pamięć o jej ofiarach, o Waszych bliskich na zawsze pozostanie w naszych sercach, cześć ich pamięci - oświadczyła żona rosyjskiego prezydenta.
Miedwiediewa powiedziała też, że nasze kraje w historii były zawsze ściśle ze sobą powiązane. - Owszem, były w tej historii skomplikowane karty, jednak narody Polski i Rosji od zawsze odnajdywały drogę do wzajemnego poszanowania i zaufania, popierały siebie nawzajem - podkreśliła żona prezydenta Rosji.
Jej zdaniem, to, jak razem odczuwaliśmy tę tragedię smoleńską, jak również to, że dzisiaj razem wspominamy jej ofiary, właśnie o tym świadczy.
Miedwiediewa zaznaczyła, że łączą nas wszystkich te same wartości, miłość do bliźniego, do ojczyzny, wspólne dążenie ku pokojowi, troska o dzieci i ich przyszłość. Jak dodała, zbliżają nas wzajemna pomoc i miłosierdzie oraz pragnienie wzajemnego wsparcia w trudnych chwilach. - I te ogólnoludzkie wartości będą nas zawsze łączyły - powiedziała.
- W tym szczególnym miejscu nawet nie próbuję ukryć ogromnego wzruszenia - mówiła w swoim wystąpieniu Anna Komorowska, która dziękowała też za zaproszenie do pielgrzymki i za to, że może jej patronować.
- Pielgrzymka zrodziła się z miłości, z potrzeby serca, jest świadectwem pamięci i wspólnego odczuwania bólu, mam nadzieję, że te serdeczne myśli, modlitwy przynoszą nam wszystkim ukojenie - powiedziała pierwsza dama.
Mówiąc o pielgrzymce, Komorowska podkreśliła, że ta "piękna inicjatywa mogła powstać tylko w gronie rodzin, które myślą i odczuwają podobnie i uznały, że mimo bólu są gotowe i chcą dokończyć tragicznie przerwaną podróż".
Komorowska podziękowała rosyjskiej pierwszej damie Swietłanie Miedwiediewej za obecność w Smoleńsku, by uczcić pamięć ofiar. Podziękowała także za to, że Miedwiediewa weźmie udział również w drugiej części uroczystości - pielgrzymce do Katynia.
Małżonka prezydenta Komorowskiego odczytała listę wszystkich 96 ofiar katastrofy, rozpoczynając od nazwiska prezydenta Kaczyńskiego i jego małżonki, nazwiska innych ofiar wymieniając w kolejności alfabetycznej.
Po wystąpieniach zebrani wzięli udział w nabożeństwie ekumenicznym, które koncelebrowali ks. Wojciech Drozdowicz, ks. Witold Twardzik i biskup Smoleńska Teofilakt.
- Ta tragedia napełniła nas samotnością; tragedia, która zabrała bliskich i drogich nam ludzi. Zbieramy się tutaj, by przez przekazanie swojej nadziei, modlitwę, zobaczyć wschód, który nadejdzie. Wschodem następnego dnia jest nasza pamięć o zmarłych. Wierzymy, że modlitwa za ich duszę pomoże nam i sprawi, że Bóg ucieszy nasze serca - mówił prawosławny biskup Smoleńska Teofilakt, przekazując także wyrazy współczucia prawosławnego patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla I. - Nie umieliśmy znaleźć słów, żeby opisać to wszystko, co wydarzyło się 10 kwietnia. Znaleźliśmy tylko psalm, który wyraża to, co czujemy. "Do ciebie Panie wznoszę moją duszę. Tobie ufam, Boże, niech zawód mnie nie spotka" - rozpoczął czytanie psalmu ks. Wojciech Drozdowicz, któremu towarzyszył żałobny śpiew Ewy Komorowskiej.
W czasie nabożeństwa głos zabrała także Kornelia Pilch, wdowa po ks. Adamie Pilchu, pełniącym obowiązki Naczelnego Kapelana Wojskowego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce.
- Panie Boże, dzisiaj my stajemy na tej ziemi, na której możemy tylko milczeć i płakać, bo żadne słowa nie wyrażą tego, co czujemy. Stajemy na ziemi, która przyjęła ostatni oddech naszych bliskich, ale też głęboko ufamy w ich ostatnią myśl o nas i myśl do ciebie Boże. Wierzymy, że w tej ostatniej chwili nie byli sami, że przy każdej i każdym z naszych najbliższych byli Twoi aniołowie, którzy na swych rękach ponieśli ich do ciebie. To jest naszą nadzieją - mówiła łamiącym się głosem.
Po złożeniu kwiatów bliscy ofiar mieli czas na chwilę refleksji, zapalenie zniczy i modlitwę na miejscu katastrofy. Udali się też w miejsce, w którym rośnie brzoza; w to drzewo 10 kwietnia uderzyło skrzydło prezydenckiego samolotu.
Paweł Deresz, mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz mówił po zakończeniu uroczystości dziennikarzom, że byłoby dobrze, aby niektórzy politycy w Polsce zaprzestali waśni pomiędzy Polską a Rosją.
- Uczestniczyliśmy w przepięknym nabożeństwie, wysłuchaliśmy czułych i serdecznych słów pani prezydentowej. Byłoby dobrze, aby niektórzy politycy w Polsce wzięli sobie te słowa do serca, aby zaprzestali waśni pomiędzy Polska a Rosją - powiedział.
Cmentarz Katyński
Drugą częścią pielgrzymki rodzin do Rosji były uroczystości na Cmentarzu Katyńskim. Rozpoczęły się od modlitwy przy prawosławnym Krzyżu. Żony prezydentów Polski i Rosji, a także przedstawiciele rodzin złożyli pod nim kwiaty. Zapalono również znicze.
Potem uczestnicy pielgrzymki przeszli do polskiej część Cmentarza Katyńskiego. Polska pierwsza dama, Anna Komorowska, oraz rosyjska, Swietłana Miedwiediewa, złożyły kwiaty na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu.
- Jesteśmy tu, by zrealizować pragnienie naszych bliskich, którzy zginęli 10 kwietnia - mówiła na Cmentarzu Katyńskim Izabella Sariusz-Skąpska, córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, Andrzeja Sariusz-Skąpskiego.
- Pragnienie, które przywiodło nas tutaj to pragnienie dotknięcia ziemi, na którą 10 kwietnia tego roku upadł samolot, gdzie zginęli nasi najbliżsi. Pragnienie, które było naszym pragnieniem i udało nam się je zrealizować. Jesteśmy teraz tutaj, aby zrealizować ich pragnienie. Oni jechali do Katynia, na Polski Cmentarz Wojenny, aby w 70. rocznicę mordu na polskich jeńcach września oddać hołd tym, którzy spoczywali w tej ziemi - powiedziała Sariusz-Skąpska.
- To jest cmentarz-pomnik. To jest cmentarz-otwarta kaplica. To las, który niczym świątynia rozciąga się nad miejscami, gdzie oni ginęli i gdzie spoczywają w pokoju na cmentarzu - mówiła Sariusz-Skąpska, przedstawiając następnie symbolikę Cmentarza Katyńskiego oraz historię mordu NKWD na polskich jeńcach w 1940 r.
- Pomiędzy drzewami, tam w dolinie, przykryte wielkimi, żeliwnymi tablicami zaznaczone są, tak ja je tutaj odkopano w 1943 r. - podczas ekshumacji niemieckiej, później sowiecką komisję Budrenki, a potem z całą czcią przez polskie komisje ekshumacyjne - doły śmierci. Tam oni ginęli - mówiła córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich.
- Pamiętajcie, każda tabliczka to człowiek. Każda tabliczka to rodzina, która czekała na wieści o tych, którzy zaginęli, niektórzy przez lat kilkadziesiąt. Każda tabliczka zakończyła się pogrzebem w roku 2000, kiedy poświęcono ten cmentarz wojenny - powiedziała Sariusz-Skąpska i poprosiła zgromadzonych o zapalenie zniczy we wszystkich miejscach upamiętniających śmierć polskich jeńców z 1940 r.
Po przemówieniu córki prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, żony prezydentów Polski i Rosji złożyły kwiaty na Polskim Cmentarzu Wojennym. Później uczestnicy pielgrzymki odmówili wspólną modlitwę pod przewodnictwem kapelana Rodzin Katyńskich ks. Janusza Bąka.
- Katyń to nie tylko historia odejścia, ale też historia życia tych pierwszych - z 1940 roku i tych drugich - z 2010 roku. Niech to wszystko, co budzi refleksje bólu, ale też i nadziei zostanie ogarnięte naszą wspólną modlitwą - powiedział duchowny, rozpoczynając modlitwę. Następnie uderzono w Dzwon Pamięci.
Na zakończenie uroczystości uczestnicy pielgrzymki zapalali znicze, kładli kwiaty, modlili się w polskiej części cmentarza.
Katyń był ostatnim punktem niedzielnej pielgrzymki. Bliscy ofiar katastrofy udadzą się teraz autokarami do Witebska na Białorusi, skąd dwoma samolotami wieczorem wrócą do kraju.
W katastrofie Tupolewa pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.