"Jest szum, bo napisano nie tak jak "trzeba" o Wałęsie"
- Praca magisterska Pawła Zyzaka nie była
pozbawiona pewnych usterek i o nich pisał zarówno jej recenzent
pan dr hab. Zdzisław Zblewski, jak i ja - mówi w wywiadzie dla
"Naszego Dziennika" prof. Andrzej Nowak, promotor tej pracy.
04.04.2009 | aktual.: 04.04.2009 06:02
- Usterki te w zestawieniu z gigantycznym, niespotykanym wręcz nakładem pracy, także pracą interpretacyjną wykonaną przez magistranta, nie mogły w najmniejszym stopniu przeważyć oceny, która w przypadku obu recenzji była bardzo dobra. Takich prac, na tak wysokim poziomie badawczego efektu (mamy w niej ok. 1000 źródeł, w tym 54 relacji i dziesiątki dokumentów archiwalnych) się nie spotyka. Zatem kilka błędów, które w obu recenzjach zostały dostrzeżone, nie można uznać za dyskwalifikujące.
"ND": - Jak Pan ocenia posłużenie się źródłami anonimowymi...?
A. Nowak: - Jak już wspomniałem, obok kilkuset innych źródeł, głównie publikowanych, a częściowo także dokumentów archiwalnych, pan mgr Zyzak uzupełnił swoja pracę o 54 relacje świadków, którzy na różnych etapach życia zetknęli się z Lechem Wałęsą. Wśród tych relacji 13 pozostało anonimowych. Ich autorzy nie chcieli, by ich nazwiska zostały podane do wiadomości publicznej ze względu na zastraszenie, jakiemu podlegali w okresie rządów prezydenta Wałęsy, kiedy UOP przyjeżdżał w tamte strony i - tak to pamiętają świadkowie - miał zabierać stamtąd dokumentacje dotyczącą dzieciństwa Lecha Wałęsy. Zgodnie z moją sugestią autor w tych warunkach zrobił wszystko, co można było - podał dokładnie daty i miejsce pozyskania relacji, jak i imiona tych osób.