Jerzy Szmajdziński: żołnierze polscy w Iraku to 22 miliony złotych
To bardzo ważne, że Sejm taką większością głosów przyjął tę informację rządu w sprawie udziału polskich wojsk w konflikcie irackim. Kosztować będzie ten kontyngent Ministerstwo Obrony Narodowej i polskich podatników 22 miliony złotych, jeśli będą do sześciu miesięcy. To są koszty transportu, pobytu, ubezpieczenia. Natomiast ja nie przewiduję, żebyśmy wypełniali pełny limit tego czasu - powiedział w Sygnałach Dnia szef Ministerstwa Obrony Narodowej Jerzy Szmajdziński.
27.03.2003 | aktual.: 27.03.2003 12:12
Sygnały Dnia:Panie Ministrze, jak nasi Słuchacze wiedzą, Sejm przyjął wczoraj informację rządu w sprawie udziału polskich wojsk w konflikcie irackim. Ile ta wyprawa będzie nas kosztowała?
Jerzy Szmajdziński: To bardzo ważne, że Sejm taką większością głosów przyjął tę informację. 78 posłów było przeciw, a zdecydowana większość – ponad 300 – było za. Kosztować będzie ten kontyngent Ministerstwo Obrony Narodowej i polskich podatników 22 miliony złotych, jeśli będą do sześciu miesięcy. To są koszty transportu, pobytu, ubezpieczenia. Natomiast jeśli w zależności od rozwoju sytuacji, ja nie przewiduję, żebyśmy wypełniali pełny limit tego czasu...
Sygnały Dnia: Czyli sądzi Pan, że wrócą wcześniej niż po pół roku, tak?
Jerzy Szmajdziński: Sądzę, że ta operacja jeszcze trwa, więc trudno powiedzieć, kiedy się skończy, ale jestem przekonany, że skończy się możliwie najszybciej i że obecność polskich żołnierzy nie będzie niezbędna aż przez 6 miesięcy. Do tego jeszcze dochodzą koszty związane z doposażeniem tych jednostek. One w ciągu ubiegłego roku, tego roku były doposażone w środki łączności, w środki ochrony osobistej, w środki ochrony przed bronią masowego rażenia, środki i systemy wykrywania skażeń. To była kwota 8 milionów złotych, więc to niemało kosztuje.
Sygnały Dnia: Prezydent dał zgodę na udział do 200 żołnierzy w wojnie z Irakiem. A jeśli ze strony koalicjantów, ze strony amerykańskiej, pojawi się sugestia, by wzmocnić nasz kontyngent, wchodzi w grę takie rozwiązanie?
Jerzy Szmajdziński: Nie stać Ministerstwo Obrony Narodowej na większy kontyngent, na większe wydatki. W tym roku te środki zdobyliśmy z oszczędności wewnętrznych, ze zbycia nadmiernej infrastruktury. Nie ma możliwości już w tym budżecie znaleźć dodatkowych wydatków.
Sygnały Dnia: Czyli to nie są pieniądze dodatkowe z rezerwy państwowej?
Jerzy Szmajdziński: Nie. Tak było w przypadku Afganistanu. Kiedy wysyłaliśmy kontyngent, wtedy aż połowę rezerwy ogólnej Rady Ministrów zużył ten kontyngent, ale wtedy i ja zobowiązałem się, i rząd powiedział, że nie będzie już więcej udzielał pomocy z tych środków.
Sygnały Dnia: Wczorajsza dyskusja w Sejmie, Panie Ministrze, była ostra niejednokrotnie. Czy nie miał Pan takiego wrażenia, że całą tę sprawę rozegrano od strony informacyjnej (mam na myśli informacje przekazywane opinii publicznej, także posłom) w nienajlepszy sposób?
Jerzy Szmajdziński: Myślę, że dopiero dzisiaj w gazetach więcej się dowiemy o przebiegu tej debaty z mediów elektronicznych, z telewizji. Z wszystkich telewizji dowiedzieliśmy się, że było Oslo, dowiedzieliśmy się, że był transparent, że był jakiś plakat, że były sformułowania typu „najemnicy” o polskich żołnierzach. Sygnały Dnia: „Żołnierze do domu! Kwaśniewski, Miller, bracia Kaczyńscy do Iraku!” Jerzy Szmajdziński: Tak, są to takie właśnie... Symbolika tej dyskusji. Ona była poważna i merytoryczna, w której głosy opozycji były bardzo ważne, bardzo rozważne i odpowiedzialne. Nie tylko Klub SLD i Unii Pracy, ale opozycyjne kluby, czyli Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości – ich opinia, ich pogląd w tej sprawie był bardzo ważny, bardzo stanowczy.
Sygnały Dnia: Ale czy nie powinno być tak, że po podjęciu decyzji przez prezydenta o wysłaniu naszych wojsk prezydent powinien wystąpić z argumentacją, dlaczego zdecydował, by naszych żołnierzy wysłać? Czy ta debata, która miała miejsce wczoraj, nie powinna odbyć się jeszcze przed podjęciem tej decyzji?
Jerzy Szmajdziński: Pół roku... Pierwszy raz, kiedy wysyłaliśmy naszych żołnierzy do Afganistanu, również rząd, z inicjatywy rządu doszło natychmiast po podjęciu tej decyzji do debaty w Sejmie. Teraz stało się tak samo – z inicjatywy rządu ta debata się odbyła. Polskie prawo jest takie, że decyzje w tej sprawie podejmuje rząd, zwracając się do Prezydenta o wydanie postanowienia. Postanowienie jest drukowane w Monitorze Polskim i natychmiast informowany Marszałek Sejmu i Marszałek Senatu. Kiedy przyjmowano to prawo w ’98 roku, to Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej wnosił poprawki, aby po decyzji rządu, a przed postanowieniem Prezydenta zasięgnąć opinii Parlamentu. Dzisiaj ci, którzy najgłośniej w tej sprawie krzyczą, wtedy byli przeciwko tej procedurze – że to wydłuża, że to utrudnia... Ważne, że debata się odbyła. Ważne również...
Sygnały Dnia: To nawet gdyby to prawo, o którym Pan mówi, złamano – to, o którym Pan mówi – nie stałoby się nic nadzwyczajnego.
Jerzy Szmajdziński: Tu chodziło czas, bo myśmy czekali maksymalnie długo na wyczerpanie wszystkich możliwości dyplomatycznych. Nie chcieliśmy podejmować decyzji przed rozstrzygnięciem w Radzie Bezpieczeństwa, nie chcieliśmy podejmować decyzji o wysłaniu żołnierzy. Mogliśmy, oczywiście, uzasadniać, że to chodzi o planowanie, że tu chodzi o coś innego. Nie, to byłaby decyzja, że Polska już zdecydowała, w związku z tym to był ubiegły poniedziałek, kiedy w Radzie Bezpieczeństwa nie doszło do porozumienia, we wtorek rząd podjął decyzję. Pierwszy możliwy termin, kiedy się mogła odbyć taka debata, to był dzień wczorajszy. Gdybyśmy to zrobili w innym trybie, to właśnie bylibyśmy oskarżeni o to, że wywołujemy wojnę, że wywołujemy konflikt, że przesądzamy o niemożności dyplomatycznego i politycznego porozumienia się w tej sprawie. (iza)