PolitykaJemu ufamy bardziej niż Tuskowi; "Gwiazdą nie będę"

Jemu ufamy bardziej niż Tuskowi; "Gwiazdą nie będę"

Nie dzielę SLD na stare i nowe kadry. Uznałem jedynie, że jeśli byli premierzy chcą być aktywni w polityce to proszę bardzo, nie ma problemu, znajdą się na naszych listach. Dziwne, że kogoś może to zaskakiwać - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Grzegorz Napieralski, szef SLD. Pytany, czy na listach Sojuszu znajdzie się również niepokorny Ryszard Kalisz, mówi, że "na Ryszarda się nie gniewa, bo było, minęło". Dodaje, że w swoich szeregach widzi wszystkich, którzy zapisali się do Palikota, ale samemu Januszowi mówi "nie".

Jemu ufamy bardziej niż Tuskowi; "Gwiazdą nie będę"
Źródło zdjęć: © WP.PL

23.02.2011 | aktual.: 24.02.2011 16:40

WP: Agnieszka Niesłuchowska: W najnowszym sondażu badającym zaufanie do polityków wyprzedził pan Donalda Tuska i znalazł się na drugim miejscu – tuż za Bronisławem Komorowskim. To owoc pana pracy czy raczej wynik rozczarowania ostatnimi działaniami rządu?

WP: Grzegorz Napieralski: To dla mnie ogromna nagroda, efekt mojej pracy, konsekwencji, braku buty, próby pokazania, że chce się coś w Polsce zrobić, nie wszczynając awantur.

WP: Ale w czasie kampanii prezydenckiej naigrywano się z pana, że tańczy z bliźniaczkami, rozdaje jabłka, robi fikołki w parku. Teraz czuje pan satysfakcję?

- Ta nagonka była dla mnie momentami bardzo bolesna, ale polityka taka jest. Trzeba być przygotowanym również na niesprawiedliwe oceny. Polacy jednak wolą tych, którzy potrafią bronić swoich przekonań a jednocześnie mają ludzką twarz.

WP: Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. To o panu?

- No właśnie. PiS i PO, które wywodzą się z jednego korzenia politycznego, walczą o to samo – liczy się personalny atak, agresja. Ja jestem człowiekiem nowego pokolenia i największą wartością w polityce jest dla mnie dialog. Nawet gdy ktoś mnie denerwuje, ma inne poglądy, nie obrzucam go błotem. Jestem za tym, aby merytorycznie spierać się o wizję Polski, naszego uczestnictwa w UE czy pomysłów na reformę finansów publicznych..

WP: Marcin Dubieniecki mówił ostatnio w wywiadzie dla Wirtualnej Polski o tym, że są zakusy, by pana „wyautować” a na czele nowego rządu – jeśli dojdzie do koalicji PO-SLD - obsadzić Aleksandra Kwaśniewskiego. Twierdził, że ani Bronisław Komorowski ani Grzegorz Schetyna nie zgodzą się na to, aby pan miał zostać szefem rządu. Co pan na to?

- Nie wiem, skąd panu Dubienieckiemu przychodzą takie pomysły do głowy. Lewica bardzo się umocniła, SLD jest formacją suwerenną zapraszającą do współpracy różne środowiska np. Zielonych, Partię Kobiet, Unię Pracy, różne związki zawodowe i to my będziemy decydować czy z kimś wchodzić w koalicję, czy nie, a, jeśli tak, to kogo desygnować na ważne stanowiska. Ciężko pracujemy na swój wizerunek, na kolejne pomysły, które pokażemy w najbliższym czasie. Jeśli ktoś na zewnątrz SLD robi jakąś „kadróweczkę” to działa na swoje konto. Nam na pewno nie zaszkodzi.

WP: A pan widziałby Marcina Dubienieckiego w swoich szeregach? Wspominał, że rozważa start do senatu, ale niekoniecznie w barwach PiS.

- Może dostaje różne propozycje, ale zapewniam panią, że od nas nie dostał i nie dostanie.

WP: Na czołowych miejscach na listach SLD znajdą się Józef Oleksy i Leszek Miller. Jeszcze niedawno lewica wyraźnie odgradzała się od partyjnego betonu. Przed wyborami zmienił pan front?

- Nie dzielę SLD na stare i nowe kadry. Uznałem jedynie, że jeśli byli premierzy chcą być aktywni w polityce to proszę bardzo, nie ma problemu, znajdą się na naszych listach. Dziwne, że kogoś może to zaskakiwać.

WP: Dlaczego pana to dziwi?

- Bo nawet Leszek Miller nie miał tak złych notowań jak kiedyś Jerzy Buzek, który wrócił na salony i dziś jest przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Podobnie było z innymi byłymi szefami rządów. Jak Jarosław Kaczyński wracał do premiera Olszewskiego a Donald Tusk uczynił premiera Bieleckiego swoim doradcą, to nikt nie mówił o betonie prawicowym i nikogo to nie dziwiło. Denerwuje mnie, że to nam w kółko się narzuca kogo przyjąć i mówi się, że lewicowi premierzy są źli, a prawicowi – dobrzy.

WP: Ale żaden z nich nie szedł pod rękę z Andrzejem Lepperem, jak Leszek Miller…

- Ok, to był jego błąd, ale przecież miał też wiele dokonań. Wprowadził Polskę do UE a niedawno otrzymał nagrodę od Business Centre Club za dobre reformy, wzrost gospodarczy, malejące bezrobocie. Dla mnie liczy się to, że ktoś chce pracować. Nie dzielimy ludzi na lepszych czy gorszych. Rozmawiałem z Leszkiem Millerem i Józefem Oleksym o ich starcie. Jeśli będą chcieli, furtka otwarta.

WP: A co z Ryszardem Kaliszem, który, jak pan złośliwie mówił po jego udziale w kongresie Palikota, lubi się lansować?

- Żeby była jasność – nie było między nami żadnej kłótni. W każdej partii są dyskusje na temat kierunku i funkcjonowania ugrupowania. Gdyby tego nie było, bylibyśmy martwą formacją.

WP: Już mu pan wybaczył ten krótki romans z byłym posłem PO?

- Nie gniewam się na Ryszarda. Było, minęło. Dla niego też jest miejsce na naszych listach do parlamentu.

WP: Za to PiS nie może wybaczyć PJN rozmów z Palikotem. Dla nich to była skrajna nielojalność, dla pana nie?

- Powiem tak: tych, którzy podpisali się pod postulatami Ruchu Poparcia Palikota, uważam za wartościowych, bo o wielu tezach, o których mówił Palikot, SLD mówi od dawna. Tych wszystkich, którzy zapisali się do Palikota, zapraszam do nas.

WP: Janusza Palikota też pan zaprasza?

- Z wieloma rzeczami, które mówi zgadzam się, ale jego forma uprawiania polityki jest dla mnie nie do przyjęcia. Nie może być tak, że kiedy ktoś czuje się mocny opluwa formację, z której się wywiódł, a kiedy jest słaby – wyskakuje jak królik z kapelusza. Takim standardom i takiemu Januszowi mówię „nie”.

WP: Leszek Miller stwierdził, że aby rządzić, trzeba mieć ławkę wybitnych gwiazd, a on się nią czuje. Pan też?

- Gwiazdą nie jestem i nie będę, ale uważam się za pracowitego parlamentarzystę i szefa partii.

WP: Ile takich osób jak Leszek Miller znajdzie się w pana gwiazdozbiorze?

- Kompletuję ekspertów i fachowców, liderów opinii, ludzi z dokonaniami, osoby z różnych środowisk, które chcą się zaangażować w tworzenie naszego programu wyborczego.

Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (301)