"Jedziemy na ścianę". W PiS przestali rozumieć ruchy Jarosława Kaczyńskiego ws. Łukasza Kmity
Nawet część radnych PiS popierających Łukasza Kmitę miało sugerować jego wymianę na innego kandydata na marszałka województwa małopolskiego - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Jednak Jarosław Kaczyński w poniedziałek zdecydował, że Kmita ma być forsowany już piąty raz. Cztery poprzednie głosowania przegrał.
- Palę się ze wstydu - mówił nam jeden z działaczy PiS po kolejnym przegranym głosowaniu przez posła Łukasza Kmitę. To właśnie on jest kandydatem kierownictwa PiS na marszałka województwa małopolskiego i kolejny - czwarty już raz - przegrał. - To sytuacja kompromitująca dla całej partii - usłyszeliśmy w poniedziałek od polityka PiS.
Kmita 1 lipca dwukrotnie - po raz trzeci i czwarty - poległ w głosowaniu radnych i nie został wybrany marszałkiem województwa małopolskiego. Kierownictwo PiS nadal nie jest w stanie przeforsować swojej kandydatury.
Co więcej, nie jest w stanie przekonać własnych radnych do tego, by zagłosowali za Kmitą. Mimo zaangażowania w sprawę samego Jarosława Kaczyńskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjski wywiad zamieszany w CPK? "Chcieli polaryzować społeczeństwo"
Wedle naszych informacji Kmita zorganizował w kuluarach sesji sejmiku łączenie zdalne z prezesem PiS. Uwag lidera słuchali radni. Ale nie wszyscy z nich dali się przekonać: część z nich znów nie poparło Kmity. I naciski Kaczyńskiego nie są w stanie - przynajmniej na razie - tego zmienić.
Mimo to prezes zdecydował, że piąty raz jego partia ma podjąć próbę przeforsowania Kmity w wyborach na marszałka Małopolski. Głosowanie w tej sprawie odbędzie się 2 lipca wieczorem.
Kaczyński - najpierw w kuluarach, a potem już publicznie - zagroził małopolskim radnym PiS przeciwnym Kmicie, że wyrzuci ich z partii, jeśli go nie poprą.
- To jest kompromitacja dla partii, to jest wstyd dla radnych. KO z peeselowcami się z nas śmieją, a prezes Kaczyński nie jest w stanie nic z tym zrobić - rozkłada ręce jeden z polityków PiS.
Co więcej, Kmita w poniedziałek - w pierwszym głosowaniu - uzyskał mniej głosów (14) niż kontrkandydat zaproponowany przez Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę, czyli Krzysztof Jan Klęczar (18). Dotąd Kmita nie miał kontrkandydatów, ale - zgodnie z zapowiedziami Wirtualnej Polski - to się zmieniło.
- Jesteśmy dalej niż bliżej do wygranej w głosowaniu. Skończy się być może powtórzonymi wyborami, nie wykluczam, że stracimy władzę w sejmiku - mówił nam polityk PiS z Małopolski.
Partia chce uniknąć tego scenariusza. Do powtórzonych wyborów nie pali się też sejmikowa opozycja, czyli KO i Trzecia Droga. - Za duże ryzyko - słyszymy od wszystkich stron.
Przypomnijmy: PiS w 39-osobowym sejmiku małopolskim ma 21 radnych (w tym dwóch radnych z Suwerennej Polski) - a więc, wydawałoby się, stabilną większość. Tyle że tak nie jest. Partia jest w regionie wewnętrznie podzielona i nie jest w stanie wybrać ze swojego grona marszałka województwa (do wyboru potrzebne jest co najmniej 20 głosów).
Jechanie na ścianę
18 czerwca do Krakowa przyjechał sam Kaczyński. Towarzyszyli mu partyjni druhowie. Obradowali w siedzibie partii do późnych godzin wieczornych. Cel? "Uporządkowanie sytuacji" i "wypracowanie kompromisu". Słowem: przekonanie zbuntowanych radnych PiS, by jednak poparli Kmitę na marszałka. A właściwie - próba wymuszenia.
Na nic to się jednak nie zdało. Ba, 1 lipca podczas sesji Kmita uzyskał jeszcze gorszy wynik. I to mimo politycznych gróźb, że radni PiS będą zmuszeni ujawniać, jak głosowali (głosowanie jest tajne).
Nerwy tracą współpracownicy prezesa. Ryszard Terlecki, "ojciec" kandydatury Kmity, tak określił radnych PiS: "przyspawani do zajmowanych foteli", "ulegający urojonym ambicjom", "łapczywi na pieniądze, wpływy i udział we władzy", "ludzie bez honoru", "oszuści".
Konflikt w regionie ma przełożenie na sytuację w całej partii. I wpływa na kryzys w relacjach między członkami ścisłych władz PiS. Zbuntowani radni orientują się bowiem na Beatę Szydło, a Kmita to człowiek Ryszarda Terleckiego i Mateusza Morawieckiego, forsowany przez Jarosława Kaczyńskiego.
Prezes jeszcze w piątek przestrzegał swoich radnych: - Są ludzie, którzy kierują się wyłącznie względami osobistymi. Będziemy chcieli się takich z partii pozbywać - zapowiedział w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
I potwierdził tym samym informacje WP o tym, że ci, którzy nie zagłosują za Kmitą, będą zawieszani w prawach członków PiS.
Jak pisaliśmy w WP, jeśli 1 lipca wybór marszałka się nie powiedzie, przewodniczący sejmiku może zwołać sesję nadzwyczajną. Tak też się stało, ale nic to nie dało - wyboru znów nie dokonano.
Jeśli do 9 lipca sejmik nie wybierze marszałka, odbędą się ponowne wybory w regionie. Wtedy PiS może stracić władzę. Dla Kaczyńskiego i PiS będzie to najdotkliwsza porażka od momentu utraty władzy w Polsce.
- Mimo to Kaczyński może zaryzykować. Woli wybory, niż ulec kilku radnym swojej partii. Nie raz prezes robił już takie ruchy: albo wszystko, albo nic - przypomina jeden z naszych rozmówców.
Inny twierdzi jednak, że to jest "jechanie na ścianę". - Prezesa zawodzi zmysł strategiczny. Wielu by chciało odpuścić, wymienić kandydata, ale nie ma wpływu na decyzje szefa - słyszymy.
- Szczerze? Nie wiem, jak to się wszystko skończy. Mamy już tej sytuacji po dziurki w nosie - rozkładał w poniedziałek ręce jeden z naszych rozmówców.
Część radnych PiS nie chce poprzeć Kmity, bo mu nie ufają. Źle oceniają jego styl zarządzania (przez trzy lata był wojewodą małopolskim) i uważają, że jako marszałek przeprowadzi "czystki" w regionie.
Politycy PiS narzekają, że Kmita - zamiast ich przekonywać - zastrasza ich i obraża. - Tak się nie buduje poparcia wśród swoich - zaznacza jeden z rozmówców. Dodaje, że radni nie są w stanie znieść ataków ze strony Ryszarda Terleckiego.
Inny rozmówca podkreśla: - To chodzi przede wszystkim o samego Kmitę. Gdyby PiS wysunęło kogoś innego, to byśmy dawno już tę sprawę zamknęli. Kmita powinien sam zrezygnować. Ale nie chce tego robić.
Niewykluczone, że na stronę KO/Trzeciej Drogi przejdą przeciwni Kmicie radni PiS. Jeden z radnych zagłosował już na kandydata KO/PSL Krzysztofa Jana Klęczara (nie uzyskał jednak 20 głosów, choć na to liczył).
Marszałkiem chciałby zostać Witold Kozłowski - stronnik Beaty Szydło - i z poparciem ludowców byłoby to możliwe. Tak twierdzą nieoficjalnie rozmówcy z PSL, a niektórzy działacze PiS nie zaprzeczają. Swojego kandydata - co potwierdził w Radiu Kraków Marek Sowa - wystawi tym razem Koalicja Obywatelska i to ona liczy na zwycięstwo.
Wszystkie scenariusze są otwarte. Głosowanie: we wtorek 2 lipca po 18:00. Jeśli nie przyniesie rozstrzygnięć, kolejna sesja zaplanowana jest na czwartek 4 lipca.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl