Jeden z nich zostanie prezydentem, tylko który?
- Tragicznie przerwane życie prezydenta, śmierć elity patriotycznej Polski, oznacza dla nas jedno: musimy dokończyć Ich misję - tak Jarosław Kaczyński uzasadnił chyba najważniejszą w swoim życiu decyzję: start w prezydenckich wyborach. I choć w walce z Bronisławem Komorowskim sondaże nie dają na razie prezesowi PiS szans, politolodzy zastrzegają, że nic nie jest jeszcze przesądzone.
27.04.2010 | aktual.: 22.05.2010 01:05
„Jesteśmy Im to winni, jesteśmy to winni naszej Ojczyźnie. Choć pogrążeni w bólu i żałobie, związani wieczną pamięcią o stracie, mamy obowiązek wypełnić Ich testament. Polska to nasze wspólne, wielkie zobowiązanie. Wymagające przezwyciężenia także osobistego cierpienia, podjęcia zadania mimo osobistej tragedii” – napisał Jarosław Kaczyński w oświadczeniu o swoim starcie w wyborach. Nie chciał ogłaszać tego osobiście. Z decyzją bił się do ostatniej chwili. Niemal przez całą noc z niedzieli na poniedziałek chodził po swoim domu na warszawskim Żoliborzu. – Wiedzieliśmy, że decyzję podejmie sam. To zależało już tylko i wyłącznie od prezesa – mówią zgodnie politycy PiS.
Mimo że do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiło się w sumie kilkunastu kandydatów do walki o prezydenturę, to Jarosław Kaczyński jest jedyną osobą, która może nawiązać wyrównaną walkę z Bronisławem Komorowskim z Platformy Obywatelskiej. Wprawdzie, jak pokazał przed tygodniem sondaż TNS OBOP dla "Faktu", marszałek sejmu może zdobyć aż 55% głosów, a prezes PiS 32%, ale to Jarosław Kaczyński ma największe poparcie spośród pozostałych kandydatów.
I trudno na razie przesądzać, jak ostatecznie zachowają się wyborcy: – Co prawda wiele musiałoby się zdarzyć, aby wygrał Jarosław Kaczyński, ale ta specyficzna kampania, odbywająca się po smoleńskiej tragedii, może przynieść różne rozwiązania – komentuje "Faktowi" Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – I nic nie jest przesądzone do końca – mówi.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
To żakiet Gęsickiej wisiał na wraku samolotu